Nie spodziewałam się, że ze strony MUR mogą wyjść jakieś buble. Zawsze byłam zachwycona działaniem kosmetyków. Sprawdzały się świetnie, a do tego były tanie.
Podczas wielkiej wyprzedaży w drogerii internetowej, postanowiłam wybrać matową pomadkę o różowym odcieniu.
W internecie odcień wydawał się stonowany i elegancki. Na żywo? Żarówa! Nie widziałam jeszcze nigdy tak rażącego, neonowego błyszczyka, a raczej pomadki w płynie.
O produkcie:
Salvation velvet LIP LACQUER marki MAKEUP REVOLUTION to pomadka do ust zamknięta w wygodnym opakowaniu z aplikatorem. Posiada kremową konsystencję o bogatej pigmentacji dzięki czemu uzyskać można na ustach głeboki kolor w ulubionym odcieniu. Umożliwia bezproblemową i gładką aplikację. Formuła zapewnia jednolite wykończenie i długotrwały kolor. Pomadka utrzyma się na ustach przez dłuższy czas. Poręczne opakowanie zostało wyposażone w skośny aplikator który pozwoli na precyzyjne nałożenie produktu. Pomadka dostępna jest w 11 kolorach, bogata gama kolorystyczna sprawi, że każdy znajdzie kolor odpowiedni dla siebie. Jasne kolory perfekcyjnie sprawdzą się do codziennego makijażu, soczyste róże natomiast idealnie pasowały będą na wieczorne wyjście bądź romantyczną kolację.
Pomadka umieszczona jest w przeźroczystym opakowaniu z przyjemnym aplikatorem, aczkolwiek z deka za dużym. Przy takich widocznych i mocnych odcieniach, aplikator powinien być mniejszy i lepiej wyprofilowany. Nie jesteście w stanie uwierzyć ile razy musiałam poprawiać moje usta, by były równo pomalowane.
Ciężko jest mi również stwierdzić konsystencję. Jest typowa u płynnych matowych pomadek, lecz ta jest dodatkowo dziwnie sucha i nieprzyjemna w nakładaniu.
Jak widać na zdjęciu, trzeba wielu warstw aby pokryć całe usta. Nie chodzi tutaj o pigmentację,bo ta jest genialna. Gorzej z nakładaniem. Rozprowadza się nierównomiernie, ściera się i lepi.
Jednym słowem masakra. Schnie wieczność, a i tak po wyschnięciu skleja usta i wygląda tragicznie. Czy wy widzicie te okropne odchodzące elementy,które są widoczne na granicy niepomalowanych warg?
Podczas malowania powstają okropne zacieki i maziaje, których nie jestem w stanie wyeliminować.
Jedynym plusem jest trwałość. Wżera się w usta na amen. Ciężko ją domyć, chyba że użyjemy nowego płynu do demakijażu Garnier.
Niestety po zmyciu ukazują się nam suche skórki,których wcześniej nie było.
Bubel kosztował mnie 9,99zł, a cena regularna jest o kilka złotych większa. Jestem ogromnie zawiedziona, pomijając już odcień. Nie można jej nawet nałożyć! Aplikator ściera wcześniej już nałożoną i wyschnięta warstwę. Produkt bardzo brzydko buduje się na ustach, a one same wyglądają masakrycznie.
Liczyłam na ładny fuksjowy matowy odcień,a dostałam dosłownie neonowo różowy klej. Produkt trafi do kosza, bo nie widzę innego zastosowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest dla mnie ważny, dzięki Tobie pisanie recenzji ma sens.