poniedziałek, 24 czerwca 2019

Nowości od Born Pretty- lakiery termiczne.

Przesyłkę do testów z lakierami termicznymi miałam dostać jeszcze wiosną, jednak zaginęła po drodze. Byłam lekko zawiedziona, dlatego ponownie zamówiłam 3 odcienie. Byłam ciekawa jak sprawdzi się zwykły lakier w kontakcie z ciepłem/chłodem.


Opakowanie: Każda szklana buteleczka została umieszczona w białym, kartonowym pudełeczku, na którym znajdziemy wszelkie informacje o produkcie. 6 ml opakowanie posiada prostą, schludną szatę graficzną.

Pędzel: Proste, czarne włosie jest przyjemnie elastyczne, ładnie rozprowadza lakier po płytce. Dzięki odpowiedniej długości i grubości mogę bezproblemowo dojechać do skórek, a przy tym ich nie ubrudzić. Trzonek ma odpowiednią wielkość, świetnie leży w dłoni.

Konsystencja: Produkt jest dość gęsty, zastyga w dość szybkim tempie, jednak bezproblemowo możemy nanieść lekkie poprawki, a przy tym nie zniszczyć naniesionej warstwy. Kosmetyk jak możecie zauważyć posiada mnóstwo połyskujących, holograficznych drobinek, które ładnie odbijają światło. Ze względu na brokat, wyschnięta struktura przypomina chropowate lakiery piaskowe. Podczas "noszenia" warstwa nie zahacza o materiał.

Pigmentacja/kolor/krycie: Jestem delikatnie zawiedziona, ale każdy lakier termiczny nie wyróżnia się mocnym pigmentem. Do uzyskania pełnego krycia potrzebuję trzech warstw, aby rezultat był satysfakcjonujący, a końcówki nie prześwitywały. Zmiana kolorów zachodzi ekspresowo, termiczne zmiany o tej porze roku są niestety krótkotrwałe ze względu na gorące powietrze. Jesienią i zimą rezultat będzie bardziej efektowny i widoczny. Obecnie uzyskanie "chłodnej" barwy wiąże się z trzymaniem zimnych przedmiotów lub używania chłodnej wody.
Spośród 16 odcieni skusiłam się na 3:

Empty city- jasny, szary odcień wpadający w liliowy. W kontakcie z zimnem zamienia się w fuksjowy róż.

Queen of flower- podoba mi się najbardziej. Jasny turkus nabiera głębi w kontakcie z chłodem.

Gorgeous Moonlight- szary lakier przechodzi najmniejszą transformację na płytce o tej porze roku. Jeśli jest zimno, cieszę oko pięknym grafitem.

Trwałość: Nie mam zarzutów, ponieważ produkt przez 5-6 dni wygląda idealnie. Z czasem mogłam zauważyć delikatne starcie końcówek (nie użyłam jednak topu).

Sposób usunięcia: Pomimo brokatu lakier nie stwarza problemów podczas zmywania. Całość schodzi bez większych trudności. Kosmetyk nie barwi płytki.

Cena i dostępność: Za sztukę zapłacimy $2.99. Lakiery są oczywiście dostępne w sklepie Born Pretty lub na ich stoisku na Alieexpress. Minusem jest czas oczekiwania na przesyłkę, chociaż ta dostała do mnie w ciągu 2 tygodni.
KLIK- tutaj możecie sprawdzić inne warianty kolorystyczne.

Podsumowanie: Mam małe zastrzeżenie do pigmentacji, poza tym nie zauważyłam innych minusów. Kosmetyki są naprawdę nietypowe, tak jak już wspomniałam, zimą będą robiły furorę.

Co sądzicie o lakierach termicznych? Lubicie?

czwartek, 20 czerwca 2019

Czy polubiłam kosmetyki Lirene? EKSPRESOWY LIFTING- napinająca maska peel-off z 24k złotem i perłą.

Muszę przyznać, że maseczki Lirene były mi obce. Nigdy nie myślałam nad ich zakupem, ponieważ rzadko przebywam w sklepach stacjonarnych. Podczas promocji 2+2 w Rossmannie wybrałam kosmetyki, jednak pozostały mi dwa miejsca, które musiałam zapełnić, aby nie być stratną. Skusiłam się na produkty pielęgnacyjne, zaciekawiła mnie wersja z dodatkiem złota i proszku perłowego.


O produkcie:
Wyraźnie odmłodzona, napięta i odżywiona skóra jak po profesjonalnym zabiegu u kosmetyczki. Luksusowa maska typu peel off, zawierającą 100% proszek perłowy oraz 24k złoto, zapewni widoczne efekty już po 1 użyciu!

Drogocenny proszek perłowy intensywnie wygładza zmarszczki, doskonale odżywia i napina skórę. Dodatek czystego 24k złota intensyfikuje wielowymiarowe działanie odmładzające, stymulując produkcje białek podporowych struktur skóry – kolagenu i elastyny.

Skóra odzyskuje błyskawicznie jędrność i gładkość zmniejszając widoczność oznak upływającego czasu.

78% ekspresowe napięcie skóry*,
85% szybka poprawa jędrności i elastyczności*,
82% widocznie wygładzona skóra*,
83% sprężysta skóra*.

Skład: Solum Diatomeae (Diatomaceous Earth), Calcium Sulfate Hydrate, Algin, Mica, CI 77891, Tetrasodium Pyrophosphate, Xanthan Gum, Parfum (Fragrance), Hydrated Silica, CI 19140, CI 77491, Conchiolin Powder, Magnesium Oxide, CI 77480 (Gold), CI 77820, CI 77400, Linalool, Hexyl Cinnamal, Limonene.

Opakowanie: Złota, metaliczna saszetka mieści w środku 10 g proszku, który wystarczył mi na 3 zabiegi upiększające. Moim zdaniem szata graficzna przyciąga wzrok, jest naprawdę estetyczna i czytelna. Na opakowaniu znajdziemy wszelkie informacje o mazidle. Po przecięciu torebeczki w wyznaczonym miejscu otrzymujemy miarkę o pojemności 30 ml. Sugeruję jednak nałożyć pyłu do miski i wlać na oko niewielką ilość płynu, aby uzyskać odpowiednią gęstość.

Zapach: Byłam zaskoczona, gdy po otwarciu saszetki, poczułam przyjemny aromat, który kojarzy mi się z eleganckimi, męskimi perfumami. Sądziłam, że będzie to bezzapachowy kosmetyk.

Konsystencja: Złoty, połyskujący proszek przypomina pokruszony rozświetlacz. W kontakcie z płynem tworzy mazidło o konsystencji śmietany. Ważne, aby maska była odpowiednio gęsta, ponieważ wodnisty produkt będzie spływał z twarzy oraz sprawiał problemy podczas ściągania.
Z racji tego, że jest to kosmetyk typu peel-off, po 15 minutach możemy usunąć cały płat maski bez obawy o podrażnienia.

Działanie: Co zobaczyłam po usunięciu kosmetyku z twarzy? Rozjaśnioną, ujednoliconą cerę o pięknym kolorycie. Naczynka na policzkach zostały ukojone, były ledwo widoczne. Poza tym cieszyłam się cudownie gładką i miękką skórą. Maseczka spisała się wzorowo, ładnie ujędrniła i wygładziła, spełniły się wszystkie obietnice producenta.

Cena i dostępność: Maseczki Lirene kosztują ok. 11-12 zł i można kupić je w każdej drogerii stacjonarnej oraz sklepach internetowych.

Podsumowanie: Nie liczyłam na wiele, jednak pokochałam działanie maski z dodatkiem złota. Jestem zachwycona otrzymanym rezultatem, wiem, że będę częściej po nią sięgała, zwłaszcza że produkt jest naprawdę wydajny.

Lubicie kosmetyki z dodatkiem złota?

środa, 12 czerwca 2019

Enzymatyczno-mechaniczny peeling żelowy od Nature Queen. Kit czy hit?

Miałam ogromną przyjemność już po raz kolejny wypróbować nowości Nature Queen. Poprzednim razem dostałam paczuszkę zaopatrzoną w olejki i glinkę, tym razem w kopercie znalazłam trzy opakowania peelingu, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Polubiła go również moja siostra, rezultat był widoczny gołym okiem od pierwszego użycia.


O produkcie:
Enzymatyczno-mechaniczny peeling żelowy do twarzy to delikatna
formuła stworzona dla klientów najbardziej wymagających.

WARTO WIEDZIEĆ:
Połączenie enzymatycznego, jak i ziarnistego działania peelingu sprawia, że
skóra staje się gładka i miękka o ujednoliconym kolorycie.
Naturalny enzym występujący w owocach papai rozpuszcza martwą, zrogowaciałą
warstwę naskórka, a drobinki orzecha włoskiego pozwalają ją usunąć.
Zawartość panthenolu oraz bromelainy łagodzi podrażnienia, a skóra staje się piękna i pełna blasku.

SPOSÓB UŻYCIA:
Na wilgotną skórę niewielką ilość peelingu nanieść kolistymi ruchami, pozostawić na skórze 5-10 minut, dla uzyskania dodatkowego efektu peelingu mechanicznego masować skórę twarzy.
Następnie dokładnie spłukać.
Stosować dwa razy w tygodniu.

SKŁADNIKI AKTYWNE:
Witamina B5, eksfoliator oraz ekstrakt z orzecha włoskiego, bromelaina, papaina.

Skład: Aqua, Glycerin, Juglans Regia Powder, Sodium Acrylates Copolymer, Parfum, Propenediol, Polisorbate-20, Panthenol, Caprylyl Glycol, Lecythin, Juglans Regia Leaf Extract, Bromelain, Papain, Caprylhydroxamic Acid, Cl 75810

Opakowanie: Peeling został umieszczony w saszetce, którą można podzielić na dwie części. Każdą z nich jestem w stanie użyć 2 razy, czyli w prostego rachunku wychodzi, że kosmetyk wystarczył mi na 4 zabiegi złuszczające. Szata graficzna przyciąga wzrok, na opakowaniu znajdziemy najważniejsze informacje o produkcie. Poręczne opakowanie jest dość małe, dlatego zmieści się w kosmetyczce, można zabrać je na wyjazd.

Zapach: Ciężko mi określić dokładne nuty zapachowe. Wyczuwam zarówno świeże owoce, jak i aromatyczne kwiaty. W każdym razie kompozycja jest bardzo przyjemna, umila zabieg złuszczający.

Konsystencja: Zielonkawy żel skrywa w sobie malutkie, brązowe drobinki. Przyjemnie się aplikuje, nie spływa z twarzy podczas "noszenia". Pomimo mojej delikatnej skóry nie zauważyłam podrażnienia czy przesuszenia. Nie odczuwam ciepła czy pieczenia, wszystko było jak w najlepszym porządku.

Działanie: Na samym początku nakładam mazidło na kilka minut, a na samym końcu stawiam na masaż, który dodatkowo pozwala mi na skuteczniejsze złuszczenie naskórka. Produkt rewelacyjnie rozpuszcza skórki, drobinki oczyszczają twarz z wszelkich zanieczyszczeń. W rezultacie cieszę się pięknie oczyszczoną skórą, która w dodatku nabiera blasku. Już od pierwszego użycia mogłam zaobserwować rozjaśnienie przebarwień, koloryt twarzy jest zdecydowanie wyrównany. Przez długi czas pozostaje gładka i ładnie napięta.

Cena i dostępność: Kosmetyki Nature Queen można kupić między innymi w drogerii Pigment, Wispol czy Vica. Dostępne są również w sklepach internetowych np. : Cocolita, Minti Shop, Ekobieca itd. Za saszetkę zapłacimy około 10 zł (czyli 2,50 zł za jeden zabieg). Sądzę, że jest to korzystna kwota.

Podsumowanie: Użyłam i pokochałam. Moja skóra już dawno nie była tak porządnie oczyszczona, zniknęły wszelkie skórki, które były moim utrapieniem. Naturalne kosmetyki NQ i tym razem mnie nie zawiodły.

Znacie kosmetyki tej marki? Może mieliście okazję poznać peeling?

czwartek, 6 czerwca 2019

Co to był za peeling! Fitokosmetik scrub do ciała Intensywna pielęgnacja.

Już od dłuższego czasu miałam w planach zakup peelingów w wiaderkach od Fitokosmetik. Spośród oferty wybrałam dwa, a dzisiaj skupię się na wersji cukrowej, która niesamowicie mnie zaskoczyła.



O produkcie:
Naturalny peeling do ciała - intensywna pielęgnacja. Stworzony na bazie olejku migdałowego i soku z żurawiny. Delikatnie oczyszcza skórę, odmładza i podciąga skórę. Jego aromat poprawia humor. Peeling efektywnie nawilża i regeneruje elastyczność skóry. Skóra staje się bardziej elastyczna.
Naturalne ekstrakty mają silne właściwości liftingujące, tonizujące i odmładzające skórę, nadają dobre samopoczucie. Czarujący aromat sprawi, iż poczujesz się jak w prawdziwym salonie SPA.

Składniki aktywne:
- Olejek migdałowy efektywnie nawilża i regeneruje elastyczność skóry.
- Sok z żurawiny również podciąga skórę, robi ją bardziej elastyczną.

Skład: Sucrose, Butyrosperum Parkii, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Lycium Barbarum Extract, Aqua, Vitis Vinifera Seed Powder, Glycerin, Wheat Germ Oil, Xanthan Gum, Vaccinium Vitis-Idaea Extract, Parfum, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Sorbic Acid, CI 75125.

100% Naturalny bez SLS,GMO i Parabenów.

Opakowanie: Jestem zauroczona tymi małymi wiadereczkami, które mieszczą w sobie 155 ml peelingu. Barwna szata graficzna przyciąga wzrok, bez znajomości języka bezproblemowo możemy dowiedzieć się o składnikach zawartych w produkcie. Małym minusem może być sposób wydobywania mazidła, najlepiej użyć do tego plastikowej łyżeczki lub patyczka, ponieważ przez kontakt z wodą peeling cukrowy będzie do niczego.

Zapach: Jestem w nim szaleńczo zakochana. Każdy, kto lubi aromat cierpkiej żurawiny oraz świeżych, soczystych winogron (takich z własnego ogródka) na 100% będzie zadowolony z zapachu. Słodkie nuty umilają domowe spa, kąpiel staje się o wiele przyjemniejsza.

Konsystencja: Peeling w buraczkowym odcieniu skrywa w sobie mnóstwo cukrowych drobinek, które są niesamowicie skuteczne, świetnie drapią, jednak nie podrażniają. Kosmetyk jest delikatnie lepki, jednak w kontakcie z wilgotną skórą staje się przyjemny w obsłudze. Z czasem cukier się rozpuszcza, więc nie brudzi brodzika. Kosmetyk pozostawia na ciele warstwę, olejek zawarty w składzie dodatkowo nawilża, chroni przed przesuszeniem.

Działanie: Produkt świetnie oczyszcza, ciało jest pozbawione wszelkich suchych skórek. Pozostaje gładkie, przyjemnie napięte, mam wrażenie, że skóra jest ładnie rozjaśniona. Masaż cukrowymi drobinkami sprawia, że nabiera jędrności i sprężystości.

Cena i dostępność: Kosmetyki marki Fitokosmetik można kupić w sieci. Ceny peelingów wahają się w granicy 6-7 złotych.

Podsumowanie: Nieziemsko cudowny aromat oraz rewelacyjne działanie, produkt naprawdę przypadł mi do gustu, zapewne będę do niego powracać.

Lubicie ścieraki zawierające cukier?

poniedziałek, 3 czerwca 2019

Mój sposób na ekspresowe odżywienie skóry. Fitokosmetik maseczka do twarzy na kozim mleku.

Maseczki do twarzy firmy Fitokosmetik znam i używam od kilku miesięcy, każde opakowanie kupiłam już kilkakrotnie, za każdym razem byłam tak samo zachwycona rezultatem. Kilka z nich doczekało się recenzji, teraz przyszła pora na mojego faworyta. Mowa oczywiście o odżywczej maseczce z dodatkiem koziego mleka.


O produkcie:
Naturalna odżywcza maseczka na twarz z koziego mleka z olejem lnianym i truskawkami dla wszystkich rodzajów skóry. Mleko kozie, olej lniany i truskawki to najskuteczniejszy, staromodny przepis na głębokie odżywienie skóry.

Naturalna gęsta odżywcza maseczka na kozie mleko natychmiast zmiękcza i wygładza, usuwa uczucie napięcia i łuszczenia, usuwa ślady zmęczenia i napięcia, zapewnia zdrową cerę i elastyczność. Olej lniany aktywnie odżywia i nawilża skórę, zapobiega przedwczesnemu starzeniu się, wyciąg z truskawek wygładza zmarszczki, napina pory, poprawia ulgę w twarzy.

Działanie:
- zmiękcza i nawilża skórę
- odświeża i usuwa oznaki zmęczenia
- wygładza zmarszczki
- tonizuje i działa ściągająco
- zwęża rozszerzone pory

Zalety:
- bogata formuła zawierająca naturalne składniki
- odpowiednia do każdego rodzaju skóry

Rezultat: promienna, wypoczęta, gładka i delikatna skóra przez wiele lat!

Skład: Aqua, Betula Alba Leaf Water, Prunus Amygdalus Oil, Grape Seed Oil, Tilia Cordata Flower Water, Lineseed Oil, Glycerin, Caprylic / Capric Triglycerides, Fragaria Vesca Fruit Extract, Whey Protein, Glyceryl Monostearate, Glyceryl Stearate, Xanthan Gum, Acrylates/Vinyl Isodecanoate Crosspolymer, Parfum, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol.

Opakowanie: Saszetka o pojemności 25 ml wystarcza mi na 3-4 użycia. Estetyczna, barwna szata graficzna zachwyciła mnie i zachęciła do zakupu maski. Bez problemu mogę się domyślić składników zawartych w masce. Żałuję jednak, że z tyłu etykiety nie znajdziemy podstawowych informacji w języku angielskim.

Zapach: Jestem nim oczarowana! Kto nie lubi soczystego, owocowego zapachu mlecznego deseru? Aromat przenosi mnie w czasie do dzieciństwa oraz smakowitych lodów domowej roboty, bajka. Na szczęście całość jest przyjemnie świeża, chociaż truskawkowe kosmetyki potrafią być mdłe i męczące. Nuty pozostają wyczuwalne po zmyciu mazidła.

Konsystencja: Kremowa, biała maska o średniej konsystencji rewelacyjnie rozprowadza się po twarzy. Podczas "noszenia" nie spływa oraz nie zastyga, delikatnie wnika w głąb skóry. Pozostałości mogę bezproblemowo zmyć. Produkt jest naprawdę delikatny, nie podrażnia oraz nie powoduje zaczerwienienia czy nieprzyjemnego ściągnięcia.

Działanie: Kosmetyk sprawdzi się szczególnie wieczorem, gdy skóra jest zmęczona. Maska cudownie koi, czuję wyraźną ulgę po nałożeniu jej na twarz, dodatkowo efekt potęguje subtelny chłód. Produkt mocno nawilża i odżywia, naczynka i rozszerzone pory są mniej widoczne. Cera jest pełna blasku, ujednolicona, poprawia się jej odcień, a także jędrność.

Cena i dostępność: Specyfiki marki Fitokosmetik można zamówić w sieci, cena maseczki waha się w granicy 4-5 zł. Sądzę, że jest to korzystna kwota, zwłaszcza że można użyć jej kilkakrotnie.

Podsumowanie: Nie bez przyczyny jest to mój ulubieniec. Kosmetyk koi, przynosi ulgę po długim dniu. Spisze się podczas letnich, gorących dni, gdy cera jest zaczerwieniona i potrzebuje odpoczynku od gorącej temperatury.

Macie ulubioną maseczkę? Jeśli tak, to którą lubicie najbardziej?

niedziela, 2 czerwca 2019

I ja uległam pokusie! Kupiłam kosmetyki w Lidlu. Recenzja kremu do rąk Food for Skin- odżywienie z papają od Cien.

Polubiłam zakupy w Lidlu, spośród kosmetyków Cien wybrałam dwa kremy do rąk. Zauważyłam, że produkty cieszą się ogromną popularnością, w niektórych sklepach były stale wykupione. Gdy zobaczyłam szafę wypełnioną mazidłami, skusiłam się na zakup wersji z papają odpowiedzialną za odżywienie oraz różą zapewniającą odmłodzenie. 


O produkcie:
Odżywienie z papają. Min 95% składników pochodzenia naturalnego.
Każdy rodzaj skóry, szczególnie skóra bardzo sucha, szorstka i wrażliwa.
Krem odżywiający do rąk - Intensywnie regeneruje szorstką i uszkodzoną skórę. Nawilża, odżywia i przywraca dłoniom komfort.
Lekka formuła, błyskawicznie się wchłania, owocowy zapach. 
Produkt przyjazny dla wegan i wegetarian

Skład: Aqua, Glycerin, Coco-Caprylate, Glyceryl Stearate SE, Cetyl Alcohol, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Cetearyl Alcohol, Carica Papaya Fruit Extract, Tocopheryl Acetate, Tocopherol, Carbomer, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, Parfum, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate

Opakowanie: Mała, poręczna tubka swoją szatą graficzną przyciąga wzrok. Barwne opakowanie posiada prostą, estetyczną szatę graficzną, znajdziemy na niej wszelkie informacje o produkcie. Podoba mi się wielkość kremu, ponieważ mieści w sobie 30 ml kremu, dlatego bezproblemowo zmieści się nawet w małej torebce. 

Zapach: Owocowy, świeży aromat jest naprawdę przyjemny. Pozostaje wyczuwalny na dłoniach przez długi czas. 

Konsystencja: Polubiłam delikatną, niezwykle leciutką konsystencję białego kremy.
 W ekspresowym tempie wnika w głąb skóry, nie pozostawia lepkiej, tłustej warstwy. 

Działanie: Moje dłonie mają tendencję do mocnego przesuszenia, są spierzchnięte, wręcz napięte wymagają mocnego nawilżenia. Nie sprzyja im chłodne powietrze oraz moczenie w wodzie, przez co są zaczerwienione.
 Czy krem jest w stanie sprostać moim wymaganiom? 
Produkt już od pierwszych chwil przyjemnie koi, sprawia, że skóra jest cudownie gładka 
i miękka. Kosmetyk zdecydowanie odżywia i nawilża, uratował popękaną skórę na kostkach oraz suche skórki przy paznokciach. Mam wrażenie, że mazidło delikatnie rozjaśnia i ujędrnia, jestem zachwycona działaniem kremu z ekstraktem z papai. 

Cena i dostępność: Kosmetyki Cien są dostępne w Lidlu. Krem jest naprawdę tani, ponieważ kosztuje 3-4 złote.

Podsumowanie: Na samym początku nie liczyłam na ekstra rezultat, jednak produkt z Lidla sprawdził się lepiej od niejednego kremu zakupionego w aptece. Do zakupu zachęcił mnie dodatkowo fakt, że kosmetyki są przyjazne dla wegan. Jeśli tylko mam możliwość, wybieram produkty pozbawione składników pochodzenia zwierzęcego. Gdy spotkam je ponownie w sklepie, na bank zakupię mały zapas.

Miałyście okazję poznać naturalne kosmetyki z Lidla?
Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.