środa, 27 lutego 2019

Ogromny haul zakupowy ze sklepu Born Pretty.

Po prawie miesiącu dotarło do mnie spore zamówienie ze sklepu Born Pretty. Poza trzema produktami wybranymi w ramach współpracy, dzięki kuponowi mogłam zamówić kilka rzeczy więcej. Tak więc w mojej przesyłce znalazło się aż 9 lakierów oraz płytka do stemplowania. 
Nie przedłużam, zapraszam Was do moich perełek. Już nie mogę się doczekać, aż ich użyję.


Tęskniłam za lakierami magnetycznymi, gdy używałam jeszcze hybryd, często po nie sięgałam. Uwielbiam efekt błyszczącej pręgi, która mieni się podczas ruszania palcami. Gdy sprawdzałam asortyment sklepu pod koniec roku, zauważyłam kilka błyskotek, które mnie zainteresowały. Spośród 8 odcieni, ja zdecydowałam się na pomarańcz o nazwie Elegance of You, który kosztował $2.99.


Już po raz trzeci zdecydowałam się za zamówienie płatków zatopionych w bezbarwnym lakierze. Jestem z nich ogromnie zadowolona, można używać ich solo lub do ozdoby. Tym razem po długim zastanawianiu się wybrałam zielonego przyjemniaczka o nazwie The Diva Dance. Ten produkt był już droższy, kosztuje $4.59.


Pamiętacie kultowy efekt syrenki, który kilka lat temu rządził niemal na każdej hybrydzie? Znalazłam jego odpowiednik,jest o wiel e bardziej komfortowy w obsłudze. Malowidło o nazwie Mystical Feeling na każdym kolorze prezentuje się inaczej, jestem nim oczarowana.
Cena? Całkiem przyjemna, tylko $3.99.


Bez czego nie może się obejść zamówienie? Oczywiście nie bez lakieru holograficznego, a nawet 6! Zamówiłam ich kilka, ponieważ uwielbiam ten efekt.
Amethystine Rose to cudowny fiołkowy fiolecik, dzięki niemu przekonałam się do tej barwy na płytce. Fall Silet to ciemniejszy kobalt, muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie wiedziałam tak ładnej błyskotki. Butterfly Dance to cukierkowy, słodki róż, zdecydowanie jest moim faworytem.
Na samym końcu jasny, pastelowy róż Peonies Beautiful. Teraz prawdziwy hit, produkty z tej serii są bardzo tanie, kosztują $1.99 za sztukę. 


Marzył mi się holograficzny lakier do stemplowania i bardzo proszę! Zamówiłam aż dwa, nie mogę się zdecydować, który zrobił na mnie większe wrażenie. Cieszę się, że można używać ich na całą płytkę lub do uzyskania odciśniętych wzorków. Spośród 5 odcieni, ja zdecydowałam się na miedziany- Flowers in the fog oraz złoto- Silent Rain. W styczniu były znacznie tańsze, obecnie kosztują $4.99.


Wiosna już za pasem, dlatego zdecydowałam się na kwiecistą płytkę. Bardzo lubię ten motyw, dlatego nie zastanawiałam się długo nad wyborem. Koszt? $1.59.

Który produkt w szczególności zwrócił Waszą uwagę?
Ps. na hasło MFIK3 macie możliwość korzystania z 10% rabatu.

*wpis współpracowy.

wtorek, 26 lutego 2019

LE CAFE DE BEAUTE ODŻYWCZY PEELING POD PRYSZNIC Z SOKIEM Z WIŚNI

Opowiem Wam o produkcie, na który polowałam od wielu miesięcy i zawsze był wykupiony. Gdy nadarzyła się okazja, nie zastanawiałam się długo nad zakupem wiśniowego peelingu mojej ulubionej firmy Kafe Krasoty.


O produkcie:
Odżywczy peeling pod prysznic z sokiem z wiśni to preparat przeznaczony do pielęgnacji skóry ciała pod prysznicem.
Produkt oparty na bazie naturalnych składnikach - sok z limonki, ekstrakt pomelo, olej z pomarańczy. Peeling delikatnie oczyszcza, wzmacnia procesy regeneracji komórek naskórka, odmładza skórę, czyniąc ja miękką i gładką. Odżywcza formuła czyni skórę delikatną, nadaje jej zdrowy blask, a soczysty wiśniowy aromat poprawia nastrój i przypomina o słonecznych letnich dniach.

Składniki aktywne :
sok z wiśni – bogaty w witaminy i minerały, aktywizuje procesy regeneracji w komórkach skóry, odżywia i nasyca witaminami. Dzięki swoim regeneracyjnym właściwościom znakomicie pielęgnuje skórę, powodując jej regenerację,

ekstrakt z jagód acai – znakomity naturalny antyoksydant, aktywnie usuwa toksyny i oczyszcza skórę, opóźnia procesy starzenia, przywraca skórze młody wygląd i blask,

olej z orzechów brazylijskich – nasyca cennymi składnikami, przywraca skórze jedwabisty wygląd, chroni ją przed przedwczesnym starzeniem, zmiękcza.

Skład: Aqua, Euterpe Oleracea Fruit Extract (ekstrakt z jagód acai), Sorbitol, Prunus Cerasus juice concentrate (sok wiśni), Sodium Сoco-sulfate (z oleju kokosowego), Prunus Armeniaca (Apricot) Seed (zmielone pestki moreli), Bertholletia Excelsa Seed Oil (olej z orzesznicy wyniosłej (orzech brazylijski), Vitis Vinifera Seed Oil (olej z pestek winogron), Cocamide DEA (z kokosowego oleju), Perfume, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Sorbic Acid, CI 77015

Opakowanie: Tubka wykonana z miękkiego materiału nie utrudnia wyciskania produktu, pomimo swojej konsystencji otwór opakowanie się nie zatyka. Zamknięcie porządnie przylega, zatrzask uniemożliwia wylanie produktu, nie podpuszcza również do kontaktu z wodą, więc trzymanie tuby pod prysznicem nie będzie problemem. Barwna szata graficzna jest przyjemna dla oka, moim zdaniem rysunek przypomina babcine etykiety na słoikach z przetworami.

Zapach: Jestem zauroczona słodkim, owocowym aromatem. Zapach soczystego soku wiśniowego bez dwóch zdań jest moim ulubieńcem. Podczas kąpieli nuty zapachowe roznoszą się po całej łazience, są również wyczuwalne na skórze. Mam spory sentyment do tego aromatu, zamykając oczy podczas kąpieli przenoszę się na drzewo pełne czerwonych, dojrzałych owoców, które zrywałam dla babci, która robiła z nich kompot.

Konsystencja: Całkiem gęsta pianka w różowym odcieniu ma sporo drobinek złuszczających. W kontakcie z wodą wytwarza sporo piany. Połyskujące mazidło przyjemnie myje, szkoda, że nie pozostawia rozświetlających drobinek na ciele.

Działanie: Scrub dzięki cząsteczkom pestki moreli skutecznie usuwa stary naskórek i wszelkie zanieczyszczenia, peeling o średniej mocy złuszczania nie podrażnia mojej wrażliwej skóry. Wiśniowy cudak również nie przesuszył, nie czułam ściągnięcia. Ciało było nawilżone, pojawiła się na nim odżywcza warstewka, po domowym spa było cudownie gładkie i miękkie. Produkt sam w sobie jest naprawdę przyjemny, po kąpieli czuję się zrelaksowana i wypoczęta.

Cena i dostępność: Za tubkę o pojemności 200 ml zapłaciłam ok. 12 zł. Produkty Kafe Krasoty można dostać w wielu drogeriach internetowych, a niekiedy i stacjonarnych.

Podsumowanie: Czy powrócę do piankowego peelingu? Zapewne będę chciała wypróbować wersję limonkową i gruszkową, wtedy zadecyduję, która opcja jest najlepsza. Cieszę się, że drobinki złuszczające nie były ostre, nie znoszę mocnego złuszczania.

Znacie kosmetyki marki Kafe Krasoty?

*wpis niesponsorowany.

poniedziałek, 25 lutego 2019

NATURALNA MASECZKA DO TWARZY OWSIANA ”OCZYSZCZAJĄCA” PŁATKI OWSIANE Z JOGURTEM I SOKIEM CYTRYNOWYM - DO WSZYSTKICH TYPÓW SKÓRY od Fitokosmetik

Na początku stycznia zamówiłam mojej siostrze zestaw pięciu masek od Fitokosmetik, gdy zaczęła ich używać, pozazdrościłam jej i sama zamówiłam kilka sztuk dla siebie. Na samym początku zdecydowałam się na wypróbowanie wersji oczyszczającej z dodatkiem jogurtu i cytryny. Potrzebowałam natychmiastowego oczyszczenia i odświeżenia skóry, czy produkt był wart zakupu?


O produkcie:
Naturalna, delikatna formuła maseczki odświeża, koi skórę, zmniejsza pory, zapobiega powstawaniu zaskórników, pozostawia skórę matową bez tłustego połysku.
Jogurt doskonale odżywia, nawilż i odmładza, a sok z cytryny eliminuje niedoskonałości i przebarwienia, działa antybakteryjnie i odświeżająco.
Efekt stosowania maski to czysta, świeża, matowa skóra bez tłustego połysku i zaskórników.

Skład: Aqua, Melissa Water (wywar z melisy), Oat Oil (olej z owsa), Sesamum Indicum Oil (olej sezamowy), Caprylic/Capric Triglycerides, Glycerin, Glyceryl Monostearate, Citrus Limon Fruit Extract (ekstrakt z cytryny), Yogurt Powder (jogurt w proszku), Hydrolyzed Wheat Protein (hydrolizat protein pszenicy), Glyceryl Stearate, Xanthan Gum, Acrylates/Vinyl Isodecanoate, Crosspolymer, Parfum, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol.

Opakowanie: Saszetka o pojemności 25 ml ma przyjemną, kolorową szatę graficzną. Już nie raz powtarzałam, że barwne opakowania przyciągają mój wzrok i po części zachęcają do zakupu. Z racji tego, że na opakowaniu znajdziemy napisy w języku angielskim, z tyłu została umieszczona naklejka z polskimi objaśnieniami.

Zapach: Ogromnym plusem produktów Fitokosmetik jest ich aromat. Piękny, słodkawy, a zarazem świeży zapach maski pieści zmysły, pozwala się zrelaksować. Kwiatowe nuty zapachowe zdecydowanie przypadły mi do gustu.

Konsystencja: Po otwarciu saszetki ujrzałam jasną maseczkę, która kolorem i konsystencją przypomina cytrynowy jogurt naturalny. Konsystencja jest bardzo leciutka, bezproblemowo rozprowadza się na twarzy, a do tego nie sprawia kłopotów podczas zmywania. Produkt jest niesamowicie wydajny, ponieważ jedna saszetka starcza mi aż na 4 użycia, sądzę, że jest to rewelacyjny wynik.

Działanie: Przyjemna, delikatnie schłodzona maseczka cudownie koi (szczególnie naczynka oraz niedoskonałości) i odpręża, skóra po usunięciu mazidła była widocznie odprężona i odświeżona. Kosmetyk poza skutecznym odżywieniem ładnie oczyścił cerę, a do tego rozjaśnił przebarwienia. Napięta i jędrniejsza skóra jest pełna blasku, dla mnie efekt jest satysfakcjonujący. Myślę, że maseczkę pokochają osoby, która jak zmagające się z błyszczeniem w strefie T, ponieważ produkt matuje skórę, ale jej nie przesusza i nie podrażnia.

Cena i dostępność: Produkt jest tani, za saszetkę zapłacimy 4-5 zł, czyli jeden zabieg domowego spa kosztuje nas lekko ponad 1 zł. Mazidła można dostać w wielu drogeriach internetowych i niektórych sklepach stacjonarnych zaopatrzonych w rosyjskie kosmetyki.

Podsumowanie: Szczerze? Nie liczyłam na tak przyjemny efekt. Nie mogłam uwierzyć, że skóra po umyciu była tak ładnie rozjaśniona, a zarazem nawilżona. Do kolejnego zakupu zachęca mnie również zapach i wydajność, będę do niej wracała.

*wpis niesponsorowany.

niedziela, 24 lutego 2019

Maseczka w płachcie na bazie skrobi ziemniaczanej z koenzymem Q10 od Fitokosmetik.

Gdy zobaczyłam nowości Fitokosmetik, nie mogłam się powstrzymać przed zamówieniem nowości. W sklepie znalazłam aż 10 nowych, różnych masek w płachcie, które przygarnęłam w bardzo przyjemnej i niskiej cenie. Na samym początku skusiłam się na wypróbowanie wersji z ziemniakiem.


O produkcie:
Maseczka na bazie skrobi ziemniaczanej z koenzymem Q10 ma efekt "botoxu": natychmiast likwiduje zmarszczki, wzmacnia i napina skórę, symuluje kształt twarzy bez wykonywania iniekcji. Skrobia ziemniaczana wygładza i wyrównuje relief twarzy. Olej z kiełków pszenicy głęboko odżywia, nawilża i zmiękcza skórę. Sok z cytryny odświeża, tonizuje i odżywia witaminą C. Koenzym Q10 wypełnia zmarszczki i stymuluje proces odmłodzenia na poziomie komórkowym.

Skład: Aqua, Salvia Officinalis Water (настой шалфея), Zingiber Officinale Root Extract, Hippophae Rhamnoides Oil, Triticum Vulgare Germ Oil, Yogurt Powder, Daucus Carota Sativa Root Juice, Solanum Tuberosum Starch, UBIQUINONE (Koenzym Q10), Hyaluronic Acid, Parfum, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl alcohol.

Opakowanie: Oszalałam na punkcie pięknej, barwnej szaty graficznej, moim zdaniem przyciąga wzrok i zachęca do zakupu. Uwielbiam fakt, że producent zawsze dodaje zdjęcie składników, które zostały zawarte w składzie, dzięki temu bez znajomości języka możemy się domyślić dodatków. Saszetka została porządnie wykonana, mały rozmiar maski sprawia, że bezproblemowo możemy schować ją w kosmetyczce.

Zapach: Zapach produkt moim zdaniem jest cudowny i w żadnym wypadku nie przypomina ziemniaka. Nuty zapachowe są delikatne i niedrażniące, kwiatowy aromat koi i odpręża.

Konsystencja: Biała tkanina jest dość gruba i całkiem fajnie wycięta, ładnie przylega do kształtu twarzy. Produkt został nasączony białawą esencją, która przypomina wodę z dodatkiem skrobi ziemniaczanej. Szczodrze nasączony płat nie zsuwa się ze skóry, a ilość płynu pozostałego w saszetce wystarcza na wcieranie go przez następne dwa dni.

Działanie: Lubię na kilka minut włożyć maskę w płachcie do lodówki, chłodny płat wspaniale koi, po przebywaniu w ogrzewanym pomieszczeniu przez większość dnia, jest to dla mnie prawdziwa ulga. Kosmetyk nakładam na około 15 minut, a po usunięciu tkaniny czekam kilka chwil, aby cenny płyn wniknął w głąb skóry. Plusem jest fakt, że twarz po domowym spa się nie lepi oraz nie jest tłusta, produkt ma naprawdę leciutką konsystencję, która nie podrażnia.
Muszę przyznać, że po weekendowym maseczkowaniu moja cera nie narzeka, jest bardzo odżywiona i nawilżona. Dzięki czemu jest przyjemna w dotyku, miękka i gładka.
Maska ładnie napina i ujędrnia, nie powoduje uczucia ściągnięcia i przesuszenia. Moje naczynka były ukojone, a od skóry bił naturalny blask, bajka! Zapewne kilkukrotne użycie esencji pozwoliłoby ładnie rozjaśnić przebarwienia, muszę to koniecznie sprawdzić.

Cena i dostępność: Maska obecnie kosztuje 6,62 zł, ale ja skorzystałam z 35% zniżki w sklepie LawendowaSzafa24 i w rezultacie zapłaciłam za produkt tylko 4,30 zł! Uważam, że jest to rewelacyjna okazja, ponieważ wersja w płachcie (innych firm) w drogeriach stacjonarnych waha się w granicy +10 zł. Kosmetyki Fitokosmetik można zakupić w sieci, a te maseczki są nowością i nie są jeszcze popularne.

Podsumowanie: Jestem zachwycona, cieszę się, że efekt nie jest krótkotrwały, lecz utrzymuje się do 3 dni! Czy skuszę się na ponowny zakup? Jeśli ponownie w przyszłym miesiącu spotkam korzystną promocję, zakupię zapas maski, jest tego warta. Jeszcze żaden produkt w płachcie tak nie przypadł mi do gustu, skóra wygląda niesamowicie.

Co sądzicie o masce z ziemniakiem?
Lubicie produkty w płachcie?

*wpis niesponsorowany, produkt kupiony przeze mnie.

sobota, 23 lutego 2019

Ekspresowy poradnik. Jak w kilka sekund wyczarować nowy lakier holograficzny?

Kocham, kocham, kocham! Mowa o lakierach holograficznych, które błyszczą się niczym miliony diamencików. Ostatnio podczas malowania paznokci pomyślałam, że mogę w kilka sekund stworzyć własny "lakier", a właściwie podrasować kolorową bazę.


Co jest nam potrzebne do wyczarowania "nowego" lakieru holograficznego?
- baza pod lakier (opcjonalnie, ponieważ wiem, że nie każdy ich używa).
- kolorowy lakier do paznokci, najlepiej z mocnym pigmentem, aby nie nakładać zbyt dużo warstw. Zapewniam, że na każdym odcieniu holo będzie prezentowało się magicznie.
- lakier holograficzny w kolorze szarym/ złotym, który nie ma mocnego krycia. Chodzi o to, aby po nałożeniu pierwszej warstwy, kolor był nadal widoczny. Ja używam tego od Golden Rose, ponieważ jest najlepszy, najbardziej się mieni. 
- top, który uchroni manicure przed zniszczeniem.

Jak stworzyć nową stylizację?
Produkty holograficzne mają albo małą gamę kolorów lub ciężko znaleźć produkt, który nas satysfakcjonuje. Uwielbiam malować paznokcie, a w szczególności używać malowideł zapewniających blask. Nie odkryłam Ameryki, ale zapewne ta porada pozwoli poszerzyć mały zbiór lakierów. Aby otrzymać nowe życie zwykłego kosmetyku, wystarczy pomalować płytkę na ulubiony kolor (ja wykorzystałam 5 przypadkowych, aby pokazać Wam niesamowity rezultat), a następnie nałożyć na suchą płytkę jedną, cienką warstwę holograficznego.
Dzięki temu manicure wygląda bajkowo, a do tego nikt nie zorientuje się, że to nie jest prawdziwy holo lakier.

Co myślicie o takim efekcie?
Skorzystacie z mojej porady?

*wpis niesponsorowany.

piątek, 22 lutego 2019

Mydło z olejem brzoskwiniowym, zieloną herbatą i ekstraktem z rumianku- Fitokosmetik KOZA DEREZA.

Kilka tygodni temu w naszych drogeriach pojawiła się nowa seria mojej ulubionej firmy. Marka Fitokosmetik postanowiła wypuścić kosmetyki oparte na bazie z mleka koziego. Spośród kilkunastu słoiczków, skusiłam się na zakup mydła oraz maski do włosów, ale to nie o niej opowiem.


O produkcie:
Mydło z olejem brzoskwiniowym, zieloną herbatą i ekstraktem z rumianku.
Gęste mydło na bazie mleka koziego z dodatkiem oleju brzoskwiniowego, zielonej herbaty i ekstraktu z rumianku – najlepszy sposób na pielęgnację ciała i włosów! Naturalna formuła mydła doskonale oczyszcza, zmiękcza, tonizuje i odmładza skórę ciała. Nawilża, odżywia, wzmacnia włosy, nadaje im zdrowy połysk i objętość.

Opakowanie: Przyznaję, że do zakupu zachęciła mnie urocza szata graficzna, która moim zdaniem jest słodka i urocza. Kreskówkowa koza oraz apetycznie wyglądająca brzoskwinia- cudo!
Podejrzewam, że bez znajomości języka rosyjskiego (oraz braku naklejki z objaśnieniami), miałabym problem w sklepie, ponieważ opakowanie przypomina mi jogurt owocowy, lód lub mleczną pastę/serek na kanapki.
Plastikowy słoiczek o pojemności 175 ml jest mały i poręczny, zakręcane wieczko chroni produkt przed wilgocią i powietrzem. Nie podoba mi się jednak fakt, że muszę wkładać dłoń do pudełeczka podczas każdej kąpieli, dlatego warto zaopatrzyć się w szpatułkę, którą wydobędziemy mydełko.

Zapach: Aromat jest dość specyficzny, delikatnie mleczny, przełamany słodką brzoskwinią z nutą świeżych roślin. Zapach oczywiście jest bardzo przyjemny, pozostaje wyczuwalny na skórze po jej umyciu.

Konsystencja: Mydło jest naprawdę gęste niczym galaretowaty żel. Kosmetyk jednak w kontakcie z wodą ładnie się rozpuszcza na skórze oraz wytwarza sporo piany, która skutecznie usuwa zanieczyszczenia.

Działanie: Kosmetyk zawsze służył mi do mycia ciała, nie używałam go do włosów. Produkt sam w sobie świetnie oczyszczał skórę, w rezultacie przypominała efekt, który możemy otrzymać po użyciu peelingu enzymatycznego. Ciało po umyciu było cudownie gładkie i miękkie, niczym jedwab.
 Mazidło pozostawiało cienką, delikatną warstwę ochronną na skórze, czułam, że jest nawilżona i odżywiona, nie obawiałam się przesuszenia i podrażnienia.
Nie mam zastrzeżeń, kosmetyk działa, tak jak powinien, mogę śmiało stwierdzić, że polubiłam się z tym mydełkiem.

Cena i dostępność: Produkty Fitokosmetik można dostać w sieci lub niektórych sklepach zielarskich. Ile kosztuje słoiczek? Ceny wahają się w granicy 7-10 złotych.

Podsumowanie: Sądzę, że mydło fajnie sprawdzi się w podróży ze względu na małe, bezpieczne opakowanie oraz skuteczne działanie. Mazidło działa, myje i nie wysusza, jestem na tak.

Używacie tego typu specyfików? Czy może wolicie zwykły żel?

*wpis niesponsorowany.

wtorek, 19 lutego 2019

BANIA AGAFII – GRYCZANY SCRUB DO CIAŁA - ELASTYCZNOŚĆ I REGENERACJA – ZIELONA GRYKA, AŁTAJSKI MIÓD, TRAWA CYTRYNOWA

Kiedyś miałam pomysł, chciałam wypróbować każdy peeling do ciała marki Bania Agafia, lecz po skończeniu pierwszej saszetki zapomniałam o moim postanowieniu. Podczas wizyty w drogerii, zorientowałam się, że ta jest wypełniona mazidłami tej firmy, w ten sposób przygarnęłam gryczany scrub, o którym Wam dzisiaj opowiem.


O produkcie:
Peeling jest specjalnie zaprojektowany, aby przywrócić skórze elastyczność. Delikatnie oczyszcza, tonizuje i przygotowuje skórę do dalszych etapów pielęgnacji. Naturalne składniki przywracają elastyczność skóry i pomagają zachować jej młodość.
Zielona gryka - bogate źródło witamin E, A, F, pomaga oczyścić skórę i eliminuje toksyny.
Miód Ałtajski - zawiera w sobie bogatcwo minerałów i witamin, chroni skórę przed starzeniem się.
Trawa cytrynowa jest bogata w kwasy organiczne, tonizuje i wzmacnia funkcję ochronną skóry.
Dobroczynne działanie witaminy C i karotenu zawartych w organicznym oleju z melisy poprawiają sprężystość i elastyczność skóry.
Skład: Aqua, Carbomer, Potassium Hydroxide, Polyethylene, Polygonum Fagopyrum Seed Powder (zielona gryka), Mel (ałtajski miód), Melissa Officinalis Leaf Extract (trawa cytrynowa), Organic Melissa Officinalis Leaf Oil (organiczny olej melisy), Parfum, Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil (olej lawendy), Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid, Caramel, Iron Oxydes.
Opakowanie: Uwielbiam te poręczne saszetki, które mieszczą w sobie 100 ml produktu. Wygodne opakowanie po pierwsze zajmuje mało miejsca, a po drugie świetnie sprawdzi się w podróży, ponieważ materiał jest odporny na zniszczenia, a zakrętka porządnie przylega do sporego otworu. 
Szata graficzna moim zdaniem jest estetyczna i przyjemna dla oka, zachęca klientów do zakupu.

Zapach: Jest dość ciekawy, specyficzny. Przypomina mi połączenie słodkawego miodu z dodatkiem roślinnych, ziołowych nut. Aromat mi nie przeszkadza, jest całkiem przyjemny, nie pozostaje wyczuwalny na ciele.

Konsystencja: Scrub ma żelową, galaretkową konsystencję. Maź o miodowym odcieniu posiada sporo drobinek, w tym ziarenka gryki, które zapewniają średnie ścieranie. Nie są za ostre, ani też za słabe, moim zdaniem spisują się naprawdę dobrze.

Działanie: Kosmetyk dobrze oczyszcza skórę z wszelkich zanieczyszczeń oraz suchych skórek, dzięki czemu ciało jest przyjemnie gładkie i miękkie niczym jedwab. Mam wrażenie, że pozostawia także cienką, delikatną warstwę ochronną, która chroni skórę przed przesuszeniem. 
Relaksujący masaż ciała sprawia, że powierzchnia jest ładnie napięta i przygotowana do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych.

Cena i dostępność: Kosmetyki Babuszki Agafii są dostępne w wielu sklepach zielarskich, drogeriach stacjonarnych i internetowych. Ceny peelingu wahają się w granicy 5-6 złotych.

Podsumowanie: Scrub o średnim stopniu ścierania spisał się naprawę przyjemnie, przypadł mi do gustu. Nie lubię mocnych produktów, zapewne dlatego ten przypadł mi do gustu.

Czy mieliście okazję poznać produkty Agafii? 

sobota, 16 lutego 2019

NATURALNA MASECZKA ODŻYWCZA DO TWARZY DO 35 LAT „ZACHOWANIE MŁODOŚCI” WHITE AGAFIA.

Myślę, że jestem już w tym wieku, w którym coraz bardziej przejmuje się odpowiednią i regularną pielęgnacją twarzy. Bardzo często sięgam po maski nawilżające, zdecydowanie te najbardziej przypadły mi do gustu. Uwielbiam zakupy w drogerii, sprawdzam ich asortyment i wyszukuję co ciekawsze okazy.


O produkcie:
White Agafia – to nowa certyfikowana linia kosmetyków do twarzy na bazie przepisów Syberyjskiej uzdrowicielki Agafii.

„Biała” linia kosmetyków wyróżnia się całkowicie bezpieczną formułą - 95% naturalnych i certyfikowanych składników.
Wszystkie oleje i olejki eteryczne są wydobywane z roślin uprawy ekologicznej.

Seria kosmetyków White Agafia nie zawiera:
- parabenów
- syntetycznych substancji zapachowych
- PEG
olejków mineralnych
sztucznych barwników

White Agafia została wyprodukowana według ściśle określonych norm europejskich, posiada jakość potwierdzające certyfikaty ICEA i VEGAN.

Unikalna receptura maseczki stworzona na bazie białej róży, wzbogacona o ekstrakt z arktycznych jagód oraz botaniczny kolagen zapobiega przedwczesnemu starzeniu się skóry, aktywnie odżywia i intensywnie ją nawilża. Oleje i ekstrakty roślinne nasycają skórę niezbędnymi witaminami i aminokwasami.

Skład: Aqua, Cocoglycerides, Coco-Caprylate/Caprate, Cetearyl Alcohol, Olea Europaea Fruit Oil (oliwa z oliwek), Panthenol (prowitamina B5), Glycerin, Pentaerythrityl Tetrabehenate, Amorphophallus Konjac Root Extract (dziwidło), Tocopheryl Acetate (witamina E), Sodium Carbomer, Rosa Canina Fruit Extract*(ekstrakt z owoców dzikiej róży), Rubus Chamaemorus Fruit Extract (malina moroszka), Rubus Arcticus Fruit Extract (malina tekszla), Ribes Nigrum Leaf Water*(hydrolat z porzeczki czarnej), Vaccinium Vitis-Idaea Fruit Extract(borówka brusznica), Schizandra Chinensis Fruit Extract(cytryniec chiński), Hydrolyzed Wheat Protein(hydrolat protein pszenicy), Oenothera Biennis Oil*(olej z wiesiołka), Corylus Avellana Seed Oil (olej z orzechów laskowych), Prunus Armeniaca Kernel Oil (olej z pestek moreli), Oxycoccus Palustris Seed Oil (olej z żurawiny), Ethylhexylglycerin, Sodium Cetearyl Sulfate, Benzyl Alcohol, Parfum.

Opakowanie: Niesamowicie podoba mi się szata graficzna kartonowego pudełka oraz plastikowej tubki. Srebrne, kwiatowe elementy są subtelne i bardzo estetyczne. Małe opakowanie mieści w sobie 50 ml maski, które wystarczą na kilkanaście użyć.

Zapach: Mnie aromat maski przypomina zapach dobrego gatunkowo proszku do prania. Świeże, lekko kwiatowe nuty moim zdaniem są delikatne, wręcz odprężające i kojące.

Konsystencja: Biała maska jest niesamowicie lekka i kremowa, rozprowadzanie na skórze jest prawdziwą przyjemnością. Produkt po kilku minutach zostaje wchłonięty przez skórę, resztki zaś nie sprawiają problemów podczas zmywania. Kosmetyk nie spowodował zapychania porów oraz nie przyczynił się do powstawania niedoskonałości.

Działanie: Maska cudownie odżywia i nawilża przesuszoną skórę, dzięki temu jest gładka i miękka. Przez jej właściwości, pozbyłam się kłopotliwych skórek.
Kosmetyk napina skórę, jest o wiele jędrniejsza i wygładzona. Bije od niej niesamowity blask, cera pozostaje promienna i świeża. Mazidło skutecznie łagodzi podrażnienie oraz sprzyja procesowi regeneracji, dodatkowo koi naczynka, które są zmorą posiadaczek cery naczynkowej.

Cena i dostępność: Kosmetyki z serii "White Agafia" są zapewne dostępne w wielu drogeriach stacjonarnych, ponieważ Babuszka Agafia jest dość popularna. Produkty są dostępne oczywiście w sklepach internetowych, a cena waha się w granicy 14-16 zł.

Podsumowanie: Maska jest naprawdę skuteczna. Dostarcza skórze potrzebnych substancji odżywczych, dzięki czemu ta wygląda zdrowo. Za niską cenę możemy zakupić porządny produkt, który ma pozytywny wpływ na cerę.

Czy macie swoją ulubioną maskę?

*wpis nie jest sponsorowany.

czwartek, 14 lutego 2019

Rozjaśniający krem ​​do rąk z ekstraktem organicznym z Ginkgo Biloba i naturalnym kompleksem rozjaśniającym od EcoLab.

Regularne używanie kremu do rąk? Kiedyś było to dla mnie nie do pomyślenia, jednak tej zimy moja skóra na dłoniach dała mi popalić. Przez częste mycie skóra stała się napięta i przesuszona, nie pomagała jej również chłodna temperatura i wiatr. W rezultacie popękała, piekła i niestety wyglądała nie najlepiej. Wtedy postanowiłam zainwestować w kremy, wybór padł na firmę EcoLab. Kilka tygodni temu napisałam recenzję o odżywczym produkcie z masłem shea, teraz przyszedł czas na wariant rozświetlający z filtrem SPF20.


O produkcie:
Rozjaśniający krem ​​do rąk z ekstraktem organicznym zGinkgo Biloba i naturalnym kompleksem rozjaśniającym jest doskonałym rozwiązaniem dla skóry z przebarwieniami, płytkimi bliznami, czy niedoskonałościami.

Aktywne składniki:
Organiczny ekstrakt Ginko Biloba - działa przeciwutleniająco, odbudowuje i spowalnia procesy starzeniowe.
Naturalny kompleks rozjaśniający - bezpiecznie i skutecznie zmniejsza plamy pigmentowe i rozjaśnia skórę.
Olejek migdałowy - nawilża i zmiękcza skórę, sprawiając, że staje się gładka i przyjemna w dotyku.
Ekstrakt z oczaru wirginijskiego - tonizuje zmęczoną skórę.

Krem zawiera ponad 98% składników pochodzenia roślinnego.
Nie zawiera parabenów i silikonów.

Krem zawiera dodatkową ochronę przeciwsłoneczną SPF20

Skład: Aqua, Organic Ginkgo Biloba Extract, Prunus Amygdalus Dulcis Oi, Bleaching Herbal Complex: Glycyrrhiza Glabra Root Extract (and) Morus Nigra Leaf Extract (and) Arctostaphylos Uva Ursi Leaf Extract,Steareth-2, Steareth-21, Cetearyl alcohol, Glycerin, Sorbitol, Sodium Pyrrolidone Carboxylic Acid,Titanium Dioxide (and) Alumina (and) Simethicone, Urea,Hectorite, Lactic acid, Рanthenol, Sodiumn Polyacrylate, Perfume, Citric Acid (and) Sodium Benzoate (and) Potassium Sorbate, Cl77492, Cl77491

Opakowanie: Podobają mi się małe tubki o pojemności 30ml. Są bardzo poręczne, mogę zmieścić je w kieszeni czy torebce. Szata graficzna jest prosta, minimalistyczna, różowy kolor opakowania wygląda uroczo. Otwór został dodatkowo zabezpieczony folią, dzięki temu mam pewność, że kosmetyk jest świeży i nikt go wcześniej nie używał.

Zapach: Wersja japońska jest bardziej damska, kwiatowa i lekka. Wariant afrykański pachniał ziemią i ciężkimi nutami, bez dwóch zdań przypadłby do gustu większości mężczyzn. Zapach różowego kremu pozostaje wyczuwalny na dłoniach przez długi czas.

Konsystencja: Produkt jest naprawdę treściwy i gęsty, po wyciśnięciu kosmetyku z opakowania przypomina mi farbkę akrylową. Mazidło ekspresowo wnika w głąb skóry, od samego początku czuję ulgę.

Działanie: Cieszę się, że kosmetyk tak dobrze nawilża i odżywia suchą, spierzchniętą skórę. Momentalnie staje się gładka i miękka, cudowna w dotyku. Pomimo braku drobinek rozświetlających, skóra jest niesamowicie promienna, bije od niej blask. Mam wrażenie, że regularne stosowanie ujednolica koloryt, plamki pigmentowe są mniej widoczne.
Dodatkowym plusem jest oczywiście filtr SPF 20, który zapewnia nam ochronę przed promieniowaniem słonecznym.

Cena i dostępność: W sklepie internetowym Lawendowa Szafa 24 zapłaciłam za niego ok. 3,50 zł, cena regularna sięga około 5 zł. Może i cena nie jest najniższa (ze względu na pojemność), warto wypróbować skuteczny produkt.

Podsumowanie: Kosmetyk spełnia swoje zadanie. Chroni wrażliwą skórę przed zimnem, wiatrem i przesuszeniem. Wersja japońska jest tak samo skuteczna, jak afrykańska, chętnie wypróbuję pozostałe warianty.

Który krem do rąk jest obecnie Waszym ulubionym?

*wpis niesponsorowany. 

środa, 13 lutego 2019

ECOLAB - LOVECOIL - MUSUJĄCY KOMPLEKS OLEJKÓW DO SPA-PEDICURE.

Bardzo często sięgam po produkty pielęgnacyjne do dłoni, jednak zawsze mam pewien żal, że nie przykładam większej uwagi stopom. Uwielbiam moczyć je w soli, pamiętam o regularnym używaniu pumeksu, niekiedy pomaluje paznokcie i na tym kończy się moja zabawa w domowe spa.
Na początku roku znalazłam zestaw kul musujących Ecolab, stwierdziłam, że warto je wypróbować.


O produkcie:
Musujący kompleks olejków szybko zmiękcza wodę dzięki wchodzącym w jego skład: sodzie, kwasowi cytrynowemu i olejkom. Poprawia ogólny stan skóry, wspomaga regenerację i gojenie się mikropęknięć, zadrapań, zmiękcza zrogowacenia. Intensywnie odżywia i nawilża skórę.

Składniki aktywne:
- organiczny olejek migdałowy,
- olejek limonkowy,
- olejek eukaliptusowy,
- olejek rozmarynowy,
- olejek z drzewa herbacianego

Produkt nie zawiera SLS, silikonów i parabenów.

Skład: Sodium bicarbonate, Citric Acid, Organic Prunus Amygdalus oil (organiczny olejek migdałowy), Organic Eucalyptus (eucalyptus) essential Oil (olejek eukaliptusowy), Lavandula (Lavender) essential Oil (olejek lawendowy), Melaleuca (Tea Tree) essential Oil (olejek z drzewa herbacianego), Rosmarinus (Rosemary) Essential oil (olejek rozmarynowy), Citrus aurantiifolia (Lime) essential Oil (olejek limonkowy), Perfume, CI 61565, CI 20285

Opakowanie: Zestaw 4 kul został zapakowany w estetyczny, przyjemny dla oka kartonik, a każda bomba musująca jest zafoliowana. Szata graficzna jest bardzo prosta i minimalistyczna, ze względu na rosyjskie napisy, na opakowaniu znajdziemy naklejkę z polskimi objaśnieniami.

Zapach: Pod tym względem jestem dość rozczarowana, ponieważ produkt nie pachnie. Patrząc na skład, byłam pewna, że poczuję mocny zapach roślin, niestety tak się nie stało.

Konsystencja: Mała kula ekspresowo rozpuszcza się w ciepłej wodzie, a przy okazji barwi płyn na zielono-żółty odcień. Produkt sam w sobie nie farbuje skóry czy naczynia, w którym moczymy stopy.

Działanie: Kosmetyk może i nie pachnie, ale za to ma naprawdę przyjemne działanie. Produkt rewelacyjnie zmiękcza, dzięki temu o wiele łatwiej usunąć zrogowaciały naskórek. Sądzę, że bomby będą prawdziwym hitem w letnich miesiącach, gdy nasze stopy przez większość czasu są pozbawione zakrytego obuwia i każdy może je zobaczyć. Po 10-minutowej kąpieli nabierają miękkości i gładkości, skóra jest rozjaśniona i odżywiona.
Podoba mi się fakt, że kule pomagają uporać się z przerośniętymi skórkami w okolicy paznokcia, dzięki czemu pedicure wygląda czysto i starannie.

Cena i dostępność: Za zestaw 4 kul zapłaciłam lekko ponad 6 zł w sklepie internetowym. Sądzę, że cena jest bardzo korzystna.

Podsumowanie: Kosmetyki EcoLab nigdy mnie nie zawodzą, tak było też w tym przypadku. Kule cudownie zmiękczają skórę, stopy wyglądają jak po porządnym zabiegu.
Czy zakupię je ponownie? Oczywiście, że tak!

A jak wygląda Wasza pielęgnacja stóp?

piątek, 8 lutego 2019

Co nakładam przed snem na twarz? ORGANIC KITCHEN - NATURALNA REGENERACYJNA MASKA DO TWARZY NA NOC - NOCNA ZMIANA

Zapytałam Was, o której masce chcecie przeczytać. Wybór padł na wersję nocną od Organic Kitchen, którą nakładam na twarz zaraz przed zaśnięciem. Jest to zdecydowanie jeden z ciekawszych kosmetyków w moich zbiorach, nigdy wcześniej nie miałam okazji spotkać takiego specyfiku.


O produkcie:
Nocna zmiana. Naturalna regeneracyjna maska do twarzy na noc
W nocy skóra jest szczególnie podatna na składniki aktywne.

Organiczny olejek z wiesiołka zapewnia skórze intensywne odżywienie i regenerację podczas nocnego odpoczynku.
Organiczny ekstrakt z róży damasceńskiej nasyca skórę składnikami odżywczymi, przywraca promienność i energię. Rano skóra jest świeża i wypoczęta!

Produkt certyfikowany przez ECOCERT COSMOS NATURAL, co gwarantuje naturalny skład oraz brak SLS, parabenów i silikonów

Sposób użycia: przed pójściem spać, nanieść cienką warstwę maski na czystą skórę twarzy. Nie trzeba spłukiwać.

Skład: Aqua, Glyceryl Stearate, Cocos Nucifera Oil, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Butyrospermum Parkii Butter, Caprylic/Capric Triglyceride, Coco-Caprylate/ Caprate, Oenothera Biennis Oil*, Rosa Damascena Flower Water*, Rosa Canina Fruit Oil*, Helianthus Annuus Seed Oil*, Rubus Chamaemorus Fruit Extract, Triticum Vulgare Germ Oil*, Malva Sylvestris Flower Extract*, Tocopherol, Sodium Stearoyl Glutamate, Xanthan Gum, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum, Citronellol, Limonene, Linalool, CI 77491.

*składniki pochodzenia organicznego

Opakowanie: Czarny słoiczek wykonany z porządnego plastiku mieści w sobie 100 ml maski. Wieczko opakowania bardzo mocno przylega do pudełeczka, chroni zawartość przed powietrzem i środowiskiem zewnętrznym. Jeśli już o nim mówimy, warto używać szpatułki do wydobywania maski, aby zminimalizować bezpośredni kontakt produktu z dłońmi.
Szata graficzna jest prosta i schludna, moim zdaniem jest niczego sobie. Na etykiecie znajdziemy najważniejsze informacje o kosmetyku.

Zapach: Delikatny, różany aromat w połączeniu z roślinnymi nutami tworzy całkiem udany duet.
Subtelny zapach oczywiście pozostaje wyczuwalny na skórze, ponieważ tej maseczki nie zmywamy.

Konsystencja: Maseczka moim zdaniem przypomina coś pomiędzy gęstym jogurtem a serkiem homogenizowanym. Różowe mazidło jest naprawdę treściwe, w ekspresowym tempie wnika w głąb skóry. Produkt nie pozostawia lepkiej, tłustej warstwy, nie zauważyłam, aby zapychał pory i przyczyniał się do powstawania bolących niespodzianek.

Działanie: Kosmetyk jest idealny dla osób skarżących się na poszarzałą, zmęczoną skórę. Maska rewelacyjnie nawilża i odżywia, sprawia, że skóra staje się cudownie gładka i miękka.
Z samego ranka możemy zaobserwować, że cera nabiera blasku, jest promienna i zdrowa. Zauważyłam, że produkt przyczynił się do ujędrnienia skóry, która z każdym użyciem staje się coraz bardziej napięta i jędrniejsza.
Składniki aktywne bez dwóch zdań mają porządny wpływ na wygląd, osobiście jestem zachwycona rezultatem.

Cena i dostępność: Maseczki Organic Kitchen można zakupić w sieci (ja zamówiłam w Lawendowej Szafie24) oraz sklepach stacjonarnych zaopatrzonych w zagraniczne mazidła. Cena regularna sięga 12-15 zł, ja z 30% rabatem zapłaciłam niedużo ponad 8 zł. Sądzę, że jest to naprawdę niska i rozsądna cena.

Podsumowanie: Z racji tego, że zasypiam zazwyczaj w granicy 24-1, moja cera rano bywała zmęczona i odwodniona. Od kiedy stosuję maskę, zauważyłam sporą zmianę. Skóra rano prezentuje się nienagannie, jest zregenerowana, świeża i wypoczęta. Nie mam problemów z workami pod oczami czy poszarzałym odcieniem.

Znacie takie specyfiki?

wtorek, 5 lutego 2019

Nie jedz mnie! Obłędnie pachnąca maska do włosów Bananowe awokado od Fitokosmetik.

Ostatnio opowiedziałam Wam o deserowym peelingu do ciała, ale w swoich zbiorach mam także dwie maski do włosów. Jedną już niemal wykończyłam, dlatego postanowiłam napisać recenzję.
Na samym początku wypróbowałam wersję z bananem i awokado, czyli składnikami, które uwielbiają moje pasma.


O produkcie:
Maska do włosów Bananowe awokado:
- odżywia
- przywraca włosom piękny połysk
- nawilża
- ułatwia rozczesywanie
- nadaje zadbany wygląd włosów

Maska do włosów Bananowe awokado to produkt, który doskonale nawilża włosy, zapewnia im witalność i uwodzicielskie piękno.
Olej z awokado głęboko odżywia i przywraca włosom zdrowy połysk i naturalne piękno. Oliwa z oliwek utrzymuje wilgoć w środku, dzięki czemu włosy stają się gładkie i miękkie jak jedwab. Pachnący banan wyrównuje powierzchnię włosów, zapewniając łatwe rozczesywanie i zadbany wygląd.

Opakowanie: Plastikowy pucharek o pojemności 220ml ma niesamowicie apetyczną szatę graficzną i wygląd ogólny. Podoba mi się sposób ułożenia maski, dzięki czemu całość wygląda jak przepyszny deser lodowy lub pudding.
Plusem jest również estetyczna, papierowa przepaska, która chroni produkt przed niechcianym otwarciem w sklepie. Niestety opakowanie samo w sobie nie nadaje się do przewożenie w kosmetyczce, ponieważ plastikowe wieczko jest dość cienkie i cała zawartość mogłaby się wylać.

Zapach: Czy pamiętacie może zapach słynnej bananowej maski Kallos? Ten jest o wiele lepszy! Słodziutki aromat banana jest obłędny, bardzo naturalny. Soczysty, owocowy zapach maski pozostaje wyczuwalny na pasmach po ich wyschnięciu. Wiem, że nie każdy przepada za nutami awokado, spokojnie, wcale go nie czuć.

Konsystencja: Nawet nie wiecie, jak żal mi było zniszczyć ten genialny wygląd mazidła. Zielona maska jest niezwykle kremowa i mięciutka, świetnie rozprowadza się po pasmach, a przy tym ich nie obciąża oraz nie sprawia problemów podczas zmywania. Konsystencja jest przyjemna, dzięki czemu często korzystałam z dobrodziejstw produktu.

Działanie: Już od pierwszego użycia można zauważyć sporą różnicę. Po pierwsze, włosy po wyschnięciu są o wiele gładsze, pozostają zdyscyplinowane, przestają się puszyć i wywijać. Moim zdaniem, prezentują się tak jak po zabiegu laminowania, przypominają piękną, sypką taflę.
Maska bananowa z dodatkiem awokado wydobywa blask, pasma wyglądają jak po porządnym zabiegu odżywczo-nawilżającym.

Cena i dostępność: Za kosmetyk zapłaciłam mniej niż 10 zł w sklepie Ekobieca, na razie maska jest niedostępna w innych drogeriach.

Podsumowanie: Jestem pozytywnie zaskoczona tak porządnym rezultatem. Sądzę, że produkt jest cudownym rozwiązaniem dla osób, które jak ja o tej porze roku zmagają się z niesfornymi włosami, które potrzebują ratunku. Maska dostarcza im substancji odżywczych, dzięki czemu niestraszne mi chłodny i suche, ciepłe powietrze w pokojach.

Lubicie owocowe kosmetyki?
Jaka maska obecnie jest Waszą ulubioną?

*wpis nie jest sponsorowany.
Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.