poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Organic Kitchen- Pomidorowy rumieniec- Naturalna tonizująca maska do twarzy.

Dawno, dawno temu kupiłam w drogerii maseczkę do twarzy, w której skład wchodził ekstrakt z pomidora. Była fenomenalna, lecz cena małej saszetki była dość spora, dlatego nie opłacało mi się jej często kupować. Pomimo świetnych rezultatów, zrezygnowałam z niej. Po zapoznaniu się z asortymentem marki Organic Kitchen zamówiłam kilka produktów, najbardziej zaciekawiło mnie mazidło Pomidorowy rumieniec, lecz było niedostępne. Miałam zamówić maskę w następnym miesiącu, jednak okazało się, że wygrałam ją w rozdaniu zorganizowanym przez jeden z internetowych sklepów. Byłam szczęśliwa, ponieważ trafił mi się prezencik, który naprawdę chciałam.


O produkcie:
Pomidorowy rumieniec - Naturalna tonizująca maska do twarzy.
Ta naturalna maska nasyca skórę witaminami, aby odzyskać piękną i zdrową cerę.
Organiczny ekstrakt z limonki tonizuje i wygładza skórę, nadając jej blasku.
Organiczny ekstrakt z liści pomidora wzbogaca skórę w witaminy i wyrównuje koloryt, nadając świeży i wypoczęty wygląd.

Produkt certyfikowany przez ECOCERT COSMOS NATURAL, co gwarantuje naturalny skład oraz brak SLS, parabenów i silikonów

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Glycerin, Octyldodecanol, Caprylic/Capric Triglyceride, Butyrospermum Parkii Butter, Coco-Caprylate/ Caprate, Sodium Stearoyl Glutamate, Xanthan Gum, Centaurea Cyanus Flower Water*, Solanum Lycopersicum Leaf Extract*, Citrus Aurantifolia Fruit Extract*, Schizandra Chinensis Fruit Extract, Pinus Sibirica Seed Oil*, Triticum Vulgare Germ Oil*, Camellia Sinensis Leaf Extract*, Tocopherol, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Parfum, Limonene, Linalool, CI 77288, CI 77492.

Opakowanie: Słoiczek wykonany z czarnego, dość grubego plastiku swoją prostą szatą graficzną przypomina mi kosmetyki Lush'a. Pomijając inspirację droższą marką, jestem zadowolona z faktu, że na estońskich kosmetykach znajdziemy napisy w języku angielskim. 100 ml opakowanie może nie jest do końca wygodne i higieniczne w użyciu, ponieważ do wydobycia mazidła najlepiej używać patyczka lub szpatułki, aby bezpośrednio nie wkładać palców wprost do maski.

Zapach: Aromat maseczki jest niesamowicie przyjemny, delikatny i niezwykle odprężający. Słodycz została przełamana cytrusową nutą, kompozycja zapachowa jest naprawdę udana.

Konsystencja: Nazwa mazidła zasugerowała mi, że produkt może być czerwony/koralowy. Muszę przyznać, że po otwarciu słoiczka byłam zaskoczona, ponieważ kosmetyk jest zielony!
Kremowa masa świetnie rozprowadza się po skórze, z czasem delikatnie się wchłania. Nadmiar można bezproblemowo zetrzeć, ponieważ kosmetyk nie zasycha. Podczas 10-minutowego relaksu maska nie powodowała pieczenia, nie odczuwałam ciepła. Mogę śmiało stwierdzić, że byłam odprężona.

Działanie: Przez kilka minut po zmyciu maski (nie zawsze!) twarz może być delikatnie zaczerwieniona jak po szybkim spacerze w ciepły dzień. Subtelny rumieniec równie szybko znika, jak się pojawia, nie jest to efekt podrażnienia czy alergii. To właśnie dzieło pomidorowej maseczki, poza tym zauważyłam, że cera nabrała ładnego, zdrowego odcienia, a sam koloryt się wyrównał.
Ładnie napięta, jędrna skóra była rozświetlona i porządnie odświeżona. Nabrała miękkości i gładkości, kosmetyk spisał się wyjątkowo dobrze.

Cena i dostępność: Kosmetyki Organic Kitchen można zakupić w sieci oraz wybranych sklepach stacjonarnych zaopatrzonych w zagraniczne produkty. Za sporej wielkości słoiczek zapłacimy około 10 zł.

Podsumowanie: Wiem, że zakupię kolejne opakowanie. Rezultat naprawdę mi się podoba, jestem nawet w stanie przymknąć oko na ten kilkuminutowy pomidorowy rumieniec.

Mieliście okazję poznać kosmetyki Organic Kitchen?

niedziela, 28 kwietnia 2019

Cudowny, wiosenny zapach od Yankee Candle. Za co polubiłam Blush Bouquet?

Przyszedł czas na ostatni zapach z wiosennej kolekcji Yankee Candle. O którym mowa? Oczywiście, że o Blush Bouquet, uroczej, różowej tarcie. 


O zapachu:
Radosne różowe peonie, lilie i kwiaty cytrusów ułożone w bukiecie, który idealnie prezentuje się na środku stołu.

Nuty górne: kwiat kwitnącej wiśni
Nuty środkowe: piwonia, słodki groszek, lilia
Nuty dolne: bursztyn

Przesłodki, pudrowo-różowy wosk waży 22 g, ze względu na swoją intensywność, tartę połamałam na 5 kawałeczków, które dostatecznie wypełniają pomieszczenia swoimi akordami. Intensywny aromat pomimo swojej mocy nie jest mdlący i męczący, a po ugaszeniu kominka jeszcze przez długi czas pozostaje wspomnienie Blush Bouquet.
Urocza szata graficzna etykiety zdecydowanie zachęca do wypróbowania zapachu, już po samym wyglądzie możemy domyślić się, że w skład nut wchodzi piwonia. Jeśli już o nich mowa, to faktycznie są wyczuwalne, możemy doszukać się także mieszanki innych kwiatów, które tworzą niesamowicie zgraną kompozycję.
Po pierwszym użyciu upewniłam się w przekonaniu, że jest to połączenie wosków Garden Sweet Pea oraz Peony od Yankee Candle. Lekki, wiosenny, słodkawy zapach zdecydowanie mnie zachwycił, bardzo żałuję, że został on wypuszczony w serii limitowanej.
Tarta kosztowała mnie 9 zł i tak jak do tej pory, kupiłam ją w sklepie Goodies.

Jakie zapachy z YC lubicie najbardziej?
Które warto kupić? Właśnie uzupełniam swoje zapasy i jestem ciekawa, który produkt jest godny uwagi.

piątek, 26 kwietnia 2019

Elizabeth Arden- Sunflowers.

Dzisiaj opowiem o zapachu, który podarowałam mojej mamie, polubiła go siostra, sama nie pozostaję mu obojętna. Uwielbiam perfumy Elizabeth Arden, chociaż wiem, że nie każdy przepada za mocnymi, kwiatowymi akordami. Mogę śmiało stwierdzić, że jestem fanką 5th Avenue oraz Nectarine Blossom, a do wspaniałej dwójki dołączył flakonik Sunflowers. To bez wątpienia zestaw zapachów, których mogę używać bez przerwy.


O produkcie:
Elizabeth Arden Sunflowers to kwiatowy, radosny zapach dla wszystkich nowoczesnych i temperamentnych kobiet. Perfumy uosabiają figlarność, wyrafinowanie i letni nastrój. Kobieta, która używa perfum Sunflowers jest zawsze sobą.

Akord wysoki (głowa) akordy kwiatowe, melon, peonia, Osmanthue, bergamotka
Akord średni (serce) słonecznik, róża herbaciana, goździk, jaśmin, konwalia, irys, brzoskwinia
Akord bazowy ambra, drzewo sandałowe, piżmo, Osmanthus

Radosny, żółty, słoneczny kartonik z białym kwiatem zdecydowanie nie wyróżnia się na półkach, dlatego przez długi czas nie zwracałam na niego uwagi. Postanowiłam jednak nie osądzać produktu po szacie graficznej, dlatego po użyciu testera żałowałam, że tak późno odkryłam jego potencjał.
Minimalistyczny, szklany flakonik możemy zakupić aż w trzech, różnych opakowaniach o pojemności 100, 50 i 30 ml. Dodatkowo w drogeriach jest dostępny zestaw, w skład którego wchodzi woda toaletowa oraz balsam do ciała. Atomizer działa bez zarzutu, uwalnia przyjemną, lekką, pachnącą mgiełkę.
Jeśli już o aromacie mowa, na samym początku możemy poczuć całkiem mocne, kwiatowe nuty, przełamane rześką, soczystą bergamotką. Z czasem nuty ulegają zmianie, zapach się rozwija, staje się niezwykle elegancki, bardzo kobiecy. Czuję jaśmin, w oddali przebija się subtelna róża oraz słodka brzoskwinia, całość jest niezwykle intrygująca. Wbrew pozorom, perfumy nie są mdłe i duszące, kompozycja została nieźle dobrana.
Po wielu godzinach na ciele pozostaje wspomnienie, delikatnie piżmowe, chociaż przełamane owocowym akordem. Trwałość? Zdumiewająco satysfakcjonująca, aromat czuć przez około 7-8 godzin, na ciuchach do następnego prania.
Z racji tego, że ceny bardzo się różnią, zamawiam je zazwyczaj w sieci. Za 100 ml buteleczkę zapłaciłam ok. 40 zł, w drogeriach stacjonarnych kwota wzrasta nawet i do 70.
Uważam, że kompozycja Sunflowers sprawdzi się idealnie wiosną i latem, ciepły, kwiatowy aromat bez dwóch zdań jest wart wypróbowania.

Co sądzicie o zapachach Elizabeth Arden?
Znacie je?

wtorek, 23 kwietnia 2019

Czy nowości firmy Efektima są warte zakupu? Peeling sól&olej konopny. Udane połączenie?

Śledząc nowości zauważyłam, że firma Efektima wypuściła na rynek aż 4 nowe peelingi, które poważnie mnie zainteresowały. Podczas zakupów w Rossmannie spędziłam kilka chwil w alejce z produktami ścierającymi naskórek i zdecydowałam się na zakup wszystkich wersji. Na pierwszy rzut wypróbowałam wersję z olejem konopnym, jeśli nie jesteście fanami soli, producent oferuje wersję cukrową. Cieszę się, że każdy ścierak w swoim składzie ma inny olejek, ponieważ znajdziemy również warianty z czarnuszką, awokado oraz kokosem. Do wyboru do koloru!


O produkcie:
Chcesz w szybki i przyjemny sposób poprawić wygląd oraz nawilżenie skóry, sięgnij po peeling solny z olejem konopnym. Sól to jedne z najskuteczniejszych drobinek peelingujących, natomiast olej konopny uznawany jest za jeden z najlepszych olejów nawilżających. Nałóż peeling na wilgotną skórę i poczuj jak natychmiast odzyskuje ona aksamitną gładkość oraz lepszą sprężystość. Zmysłowy zapach uprzyjemnia aplikację i pozwala na błogi relaks oraz odprężenie.

Skład: Sodium Chloride, Helianthus Annuus Seed Oil, Polyglyceryl-3 Stearate, Cannabis Sativa Seed Oil, Canola Oil, Tocopheryl Acetate, Parfum, Phenoxyethanol, Butylphenyl Methylpropional, Ethylhexylglycerin, Coumarin, Limonene, Hydroxycitronellal, Alpha-Isomethyl Ionone, Citric Acid.

Opakowanie: Nie muszę chyba podkreślać, że szata graficzna jest przepiękna, barwna i przyciąga wzrok. Uwielbiam estetyczne opakowania, na etykiecie znajdziemy wszelkie informacje o ścieraku. Mam pewne zastrzeżenia, jeśli chodzi o wygodę wydobywania mazidła, ponieważ saszetkę otwiera się tak jak maseczki do twarzy, dodatkowo ciężko jest mi to zrobić z mokrymi dłońmi.
Kosmetyk wystarcza mi na 2 użycia, dlatego muszę kombinować z zabezpieczeniem go w woreczku lub słoiczku. Po otwarciu nie mogę zamknąć opakowania, ponieważ brakuje mi zamka strunowego. 30 ml opakowanie będzie jednak fajnym rozwiązaniem dla podróżników, ponieważ maleństwo nie zajmie dużo miejsca w bagażu.

Zapach: Aromat ścieraka przypadł mi do gustu. Subtelne, lekko słodkawe, kwiatowe nuty pieszczą zmysły, umilają kąpiel. Mogę śmiało stwierdzić, że zapach jest przyjemny, odprężający, ponieważ kompozycja nie jest mdła i męcząca.

Konsystencja: Malutkie drobinki peelingu w połączeniu z olejem konopnym tworzą niezwykle zgrany duet. Sól jest ostra, dzięki czemu jest bardzo skuteczna (kosmetyk jednak nie podrażnia wrażliwej skóry, nie powoduje zaczerwienienia i pieczenia, nie zauważyłam również przesuszenia i ściągnięcia). Olej porządnie nawilża, pozostawia na skórze warstwę, która na szczęście nie jest lepka i tłusta. Dzięki temu nie muszę sięgać po balsam, ponieważ ciało jest dostatecznie wypielęgnowane.

PS Warto pamiętać, że nie należy go używać, jeśli na naszym ciele znajdują się ranki, ponieważ sól spowoduje porządne pieczenie.

Działanie: Peeling solny rewelacyjnie oczyszcza skórę, świetnie usuwa stary naskórek, w rezultacie ciało jest jedwabiście gładkie, miękkie, delikatnie rozjaśnione. Po masażu zauważyłam, że ciało pozostało ładnie napięte i jędrniejsze. Mogę śmiało stwierdzić, że jest to jeden z lepszych produktów złuszczających z dodatkiem soli.

Cena i dostępność: Cena jednej saszetki wynosi 6,99 zł w drogerii Rossmann. Kosmetyki Efektima można oczywiście zakupić w sieci oraz licznych sklepach stacjonarnych z kosmetykami.

Podsumowanie: Muszę przyznać, że kosmetyk okazał się prawdziwą perełką, jest skuteczny, a do tego świetnie nawilża i pielęgnuje.

*wpis niesponsorowany.

poniedziałek, 15 kwietnia 2019

ANTYOKSYDACYJNE PEPTYDOWE SERUM marki Planeta Organica. – PIELĘGNACJA SKÓRY WOKÓŁ OCZU - ORGANICZNE AMAZOŃSKIE MASŁO BURITI, JAGODY ACAI, INDYJSKI OPORNIK ŁATKOWATY (KUDZU)

Stosowałam już masę specyfików pod oczy, ale tak naprawdę żaden nie zapadł mi na dłużej w pamięci. Niczym specjalnym się nie wyróżniały, były po prostu średnie. Podczas zakupów przez dłuższą chwilę przeglądałam zakładkę z preparatami, aż w końcu mój wybór padł na serum marki Planeta Organica.


O produkcie:
Peptydowe serum aktywnie pielęgnuje delikatną skórę wokół oczu. Przeciwdziała pojawieniu się pierwszych oznak starzenia się skóry, stymuluje syntezę kolagenu, daje efekt liftingu.

Organiczne masło amazońskiego buriti – wygładza skórę, chroni przed szkodliwym działaniem promieni UV. 
Jagody acai – najpotężniejszy na świecie przeciwutleniacz i źródło witamin, spowalniają proces starzenia się skóry, przywracają elastyczność, nie zakłócając wodno -lipidowego bilansu.
 Indyjski kudzu, dzięki zawartości izoflawonów - fitoestrogenów roślinnych, odmładza, poprawia koloryt twarzy i dodaje skórze blasku.

Nową linię kosmetyków Planeta Organica Hand Made - do pielęgnacji skóry twarzy, stworzono na bazie organicznych i naturalnych składników zakupionych u bezpośrednich producentów na całym świecie. Szefowie firmy osobiście odpowiadają za jakość oferowanych kosmetyków. Formuły kosmetyków nie zawierają szkodliwych składników pochodzących z przerobu ropy naftowej, SLS, SLES, parabenów, syntetycznych barwników i zapachów.

Skład: Aqua enriched with Mauritia Flexuosa Fruit Oil* (masło buriti), Euterpe Oleracea Fruit Oil (olej z jagód acai), Pueraria Lobata Root Extract (indyjski opornik łatkowaty (kudzu), Phyllanthus Emblica Fruit Extract (liściokwiat garbnikowy), Asparagus Racemosus Root Extract* (szparag lekarski), Morinda Citrifolia Leaf Extract (noni), Calendula Officinalis Flower Extract (nagietek), Amaranthus Cruentus Oil* (olej szarłatu - amarantusa), Argania Spinosa Kernel Oil* (olej arganowy), Aralia Mandshurica Extract (aralia mandżurska), Withania Somnifera Root Extract (żeń szeń indyjski), Rhodiola Rosea Root Extract* (rożeniec górski), Coffea Arabica (Coffee) Seed Oil* (olej z zielonej kawy), Silybum Marianum Fruit Extract (ostropest plamisty), Ginkgo Biloba Leaf Extract (miłorząb), Hydrolyzed Wheat Protein (peptydy pszeniczne), Oryza Sativa (Rice) Germ Oil (olej z otrąb ryżowych)), Oat Beta Glucan (betaglukan z owsa), Calophyllum Tacamahaca Seed Oil (olej z gumiaka), Populus Tremuloides Bark Extract (kora topoli osikowej), Lecithin (lecytyna), Rosa Canina Seed Oil* (olej dzikiej róży), Chamomilla Recutita (Matricaria) Oil (olej z rumianku), Rosa Centifolia Flower Oil* (olej z płatków róży), Echinacea Purpurea Extract (jeżowka purpurowa), Ribes Nigrum (Black Currant) Seed Oil* (olej z pestek porzeczki czarnej), Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract (korzeń lukrecji), Vetiveria Zizanoides Root Oil (olej z wetiwerii pachnącej), Plantago Major Leaf Extract (babka zwyczajna), Hyssopus Officinalis Extract (hyzop), Santalum Album (Sandalwood) Oil (olej z drzewa sandałowego), Vanilla Tahitensis Fruit Extract (ekstrakt wanilii), Citrus Grandis (Grapefruit) Peel Oil (olej grejpfruta), Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil (olej pomarańczy), Pelargonium Graveolens Oil (olej z pelargonii), СarageenanN, Saccharide Isomerate (sacharydy), Tocopherol (Witamina E), Ascorbic Acid (witamina С), Riboflavin (witamina В2), Tripeptide-1 Retinyl Palmitate (witamina А), Ubiquinone NI (koenzym Q10), Superoxide DismutaseN (roślinny ferment), SqualaneNI (oliwkowy skwalan), Sodium HyaluronateN (kwas hialuronowy), Iron OxydesN, Potassium SorbateNI, Citric Acid.

* składniki organiczne
N – składniki pochodzenia naturalnego
NI – składniki identyczne z naturalnymi

Opakowanie: Mała, szklana buteleczka wykonana z ciemnego materiału została umieszczona w kartonowym pudełku, a pojemniczek mieści w sobie 10 ml mazidła. Maleństwo ma przyjemną, estetyczną szatę graficzną. Podoba mi się fakt, że w każdym kartoniku producent umieszcza ulotkę z propozycjami innych kosmetyków, dzięki temu możemy sprawdzić, które kosmetyki znajdują się w danej serii. Higieniczna i poręczna pompka aplikuje odpowiednią ilość kosmetyku, cały mechanizm działa bezproblemowo.

Zapach: Pokochają go wszyscy miłośnicy różanych nut. Aromat jest niezwykle przyjemny, naturalny.

Konsystencja: Serum jest dość rzadkie, jednak jest niesamowicie wydajne, ponieważ jedna kropelka w zupełności wystarczy, aby pokryć nim całą skórę wokół oczu. Lekki, olejowaty kosmetyk natychmiastowo się wchłania, nie pozostawia tłustej, lepkiej warstewki oraz się nie roluje. Nie muszę obawiać się o łzawienie oczu, serum nie podrażnia, nie uczula. Muszę przyznać, że produkt o takiej formule przypadł mi do gustu o wiele bardziej niż tradycyjne kremy.

Działanie: Kosmetyk sprawdził się w przypadku mojej wrażliwej skóry, rewelacyjnie ją pielęgnuje. W rezultacie wygląda na wypoczętą, jest ujednolicona i promienna. Okolice oczu dzięki peptydowemu serum są mocno nawilżone i odżywione, skóra jest napięta, o wiele jędrniejsza, drobne zmarszczki mimiczne są wygładzone. Bogaty skład bez dwóch zdań sprzyja pielęgnacji.

Cena i dostępność: Serum kosztowało mnie ok. 17 zł. Ceny w internecie wahają się w granicy 20-30 zł, więc warto rozglądnąć się za promocją. Kosmetyki firmy Planeta Organica są dostępne w wielu sklepach stacjonarnych, jak i internetowych.

Podsumowanie: Mazidło jest zdecydowanie warte zakupu, mnie oczarowało swoim działaniem, więc planuję zakup kolejnej buteleczki. Regularne używanie sprawia, że skóra jest o wiele bardziej elastyczna.

Jestem ciekawa, który produkt do pielęgnacji oczu jest Waszym faworytem.
Lubicie kosmetyki Planety?

*wpis niesponsorowany.

czwartek, 11 kwietnia 2019

Jak poskromić falowane pasma? CAFE MIMI BALSAM DO WŁOSÓW KRĘCONYCH I FALOWANYCH POSŁUSZNE LOKI.

Jeśli spytacie mojej mamy, co najbardziej zapamiętała z mojego dzieciństwa bez dwóch zdań odpowie- "ZA KAŻDYM RAZEM, GDY PRZYCHODZIŁ CZAS NA ROZCZESANIE WŁOSÓW, MUSIAŁAM ZAMYKAĆ OKNA, PONIEWAŻ DARŁAŚ SIĘ, JAKBY OBDZIERALI CIĘ ZE SKÓRY". Taaa, falowane, lekko kręcone końcówki zawsze były moim utrapieniem, ponieważ pasma są cienkie, ale jest ich dużo i było mi ciężko je rozczesać po kąpieli. Podczas zakupów w sieci staram się raz na jakiś czas zamówić produkt, który ułatwia ich rozdzielenie bez bólu i nerwów. Tym razem zdecydowałam się na firmę Cafe Mimi i ich balsam.


O produkcie:
Ułatwia rozczesywanie i stylizację już od pierwszego użycia. Wzmacnia, regeneruje i chroni przed uszkodzeniami. Lekka formuła.

Ultralekka odżywka zawierająca aż 95% składników naturalnych i specjalną formułę, która zbawiennie działa na skręcone i wijące się włosy. Doskonale je poskramia i dyscyplinuje. Zawiera masło shea wykazujące działanie regenerujące i odżywcze, ekstrakt z białego lotosu i proteiny jedwabiu, które nadają włosom gładkości i połysku. Odżywka nie tylko delikatnie wygładza loki, ale także zapewnia im dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Włosy stają się lśniące, lekkie i miękkie, wyglądają również na zdrowsze i zadbane.

Działanie:
- ułatwia rozczesywanie i modelowanie
- nadaje elastyczności miękkości
- wygładza skręcone loki
- wzmacnia i regeneruje

Zalety:
- 95% składników pochodzenia naturalnego
- opakowanie wykonane z łatwo degradowalnego materiału
- nietestowany na zwierzętach
- nie obciąża włosów

Skład: Aqua, Butyrospermum Parkii (Shea butter) Oil , Nelumbo Nucifera (Lotus) Flower Extract , Cetearyl Alcohol, Behentrimonium Chloride, Caprylic/Capric Triglyceride, Vegetable Glycerin , Benzyl Alcohol, Ethylhexylglycerin, Silk Amino Acids , Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Hydroxyethylcellulose, Perfume, Hydroxypropyl Guar, Hydroxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Panthenol (prowitamina В5), Citric Acid, CI 75130

Opakowanie: Czarny, plastikowy słoiczek mieści w swoim wnętrzu 220 ml produktu. 
O dziwo, kosmetyk jest wydajny i przy regularnej pielęgnacji cieszę się jego działaniem przez kilka tygodni.
Cieszę się, że pod odkręcanym wieczkiem znalazłam zafoliowaną osłonkę, chroni produkt przed ciekawskimi w drogeriach. Szata graficzna jest prosta i schludna, cieszę się, że producent zadbał o angielskie napisy.

Zapach: Połączenie cytrusowego aromatu z kwiatowymi nutami jest udaną kompozycją. Całość jest świeża i przyjemna, dzięki czemu kąpiel staje się o wiele bardziej odprężająca. Żałuję, że zapach nie pozostaje wyczuwalny na pasmach po ich wyschnięciu.

Konsystencja: Biały balsam jest naprawdę rzadki, jednak nie przelewa się przez palce i nie spływa z pasm. Nie zauważyłam, aby produkt obciążał cienkie włosy, nie przyspieszał także procesu przetłuszczania.

Działanie: Muszę przyznać, że na początku nie miałam cierpliwości do tego balsamu. Przez pierwsze 3-4 użycia nie widziałam większej różnicy poza faktem, że nie miałam problemu z ich rozczesaniem. Umyłam je po południu, miały czas na wyschnięcie i nie rozczesywałam ich przed snem, a rano prezentowały się jak po wyjściu od fryzjera. Nie były poplątane, nie toczyłam walki ze szczotką. Później zaczęła się miłość, która trwa do tej chwili. Już wiem, że zrobię porządne zapasy.
Mazidło cudownie rozdziela pasma, sprawia, że są lekkie, sypkie, dociążone, a ich objętość zwiększona. Kosmetyk ładnie wygładza i ujarzmia niesforne kosmetyki, od kiedy zaczęłam używać balsamu, te zaczęły się lepiej układać. Mam wrażenie, że faktycznie są mniej podatne na uszkodzenia, ponieważ nie obcinałam ich od zeszłego roku, a ja nadal nie mam problemów z rozdwojonymi, szorstkimi końcówkami. Jest wręcz przeciwnie! Nabrały miękkości i gładkości, są śliskie i związanie ich w wysoką kitkę lub koczek graniczy z cudem, ponieważ każda gumka się z nich zsuwa. Regularna pielęgnacja przyczyniła się do niesamowitego blasku, tworzą cudowną, jednolitą taflę.

Cena i dostępność: Ja za maseczkę w sklepie LawendowaSzafa24 zapłaciłam mniej niż 10 zł, ponieważ skorzystałam z rabatu. Kosmetyki Cafe Mimi można oczywiście zamówić w sieci, ale także spotkać w Naturze.

Podsumowanie: Jeśli masz problem z poplątanymi pasmami, nie zastanawiaj się i bez wahania kup balsam. Ja jestem nim zachwycona.

A jak Wy radzicie sobie z niesfornymi loczkami?

*wpis niesponsorowany.

środa, 10 kwietnia 2019

Nowości w Drogerii Natura. Czy sprawdziła się u mnie żelowa maseczka łagodząca - NASIONA CHIA+ALOES od Botanic Skinfood?

Nie często wybieram się na zakupy stacjonarne w drogeriach, ale jeśli już do nich wpadnę, spędzam tam masę czasu. Lubię rozglądnąć się za nowościami, sprawdzić na spokojnie składy i doszukać się prawdziwych perełek. Ostatnio znalazłam kilka produktów, które zachęciły mnie swoją szatę graficzną oraz nazwą, nigdy wcześniej nie słyszałam o firmie Botanic SkinFood.

Kosmetyki tej marki są wegańskie, produkowane w Polsce oraz składają się minimum w 97% ze składników naturalnych. W ich ofercie znajdziemy między innymi maseczki, kremy, esencje, płyny czy hydrolaty. Ceny są całkiem przystępne, warto sprawdzić ich asortyment.

BOTANIC SkinFood to naturalne kosmetyki bogate w wysoko odżywcze, składniki SUPERFOOD, które są naturalnym źródłem zdrowia i botanicznym pokarmem dla skóry.

Sama skusiłam się na zakup maseczki NASIONA CHIA+ ALOES, która została przeznaczona dla cery suchej, wrażliwej i reaktywnej. Muszę przyznać, że jestem ciekawa pozostałych specyfików, które z czasem wypróbuję.


O produkcie:
Maseczka jest wypełniona składnikami, które karmią skórę dobroczynnymi witaminami, minerałami i antyoksydantami, dzięki temu działa kojąco i łagodząco, przywracając skórze promienny wygląd.

Skład: Aqua* - Czysta woda – rozpuszcza składniki.

Aloe Barbadensis Leaf Juice* – Sok z liści aloesu – intensywnie nawilża, łagodzi i koi podrażnienia. Jednocześnie posiada właściwości antyseptyczne, działa normalizująco i odświeżająco.

Sodium Lactate* – Mleczan sodu – zmiękcza, zapewnia właściwe pH maseczki.

Glycerin* – Roślinna gliceryna – nawilża i wspomaga transport składników w głąb skóry.

Xanthan Gum* – Guma ksantanowa – naturalny zagęstnik.

Sodium Hyaluronate* – Sól sodowa kwasu hialuronowego – tworzy na powierzchni skóry film okluzyjny, zabezpieczający przed nadmierną utratą wilgoci. Działa wygładzająco, uelastyczniająco oraz łagodząco.

Aloe Barbadensis Leaf Extract* – Ekstrakt z aloesu – działa kojąco i łagodząco, regeneruje, nawilża i ujędrnia.

Salvia Hispanica Seed Extract* – ekstrakt z nasion Chia/ szałwii hiszpańskiej – łagodzi, nawilża.

Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate – Konserwanty identyczne z naturalnymi – zapobiegają namnażaniu się bakterii, drożdży i pleśni.

Parfum – Hipoalergiczna kompozycja zapachowa – zapewnia ładny zapach.

Opakowanie: Moje oczy przyciągnęła niezwykle estetyczna saszetka maseczki. Czarne tło, proste, schludne napisy oraz barwne, nasycone zdjęcia składników, które zostały wykorzystane do stworzenia mazidła. Opakowanie mieści w sobie 7 ml produktu, które wystarczyło mi na dwie aplikacje.
Ogromnym plusem jest fakt, że na każdym kosmetyku znajdziemy skład, który został dokładnie opisany. Osoby, które się w tym nie orientują, mogą bezproblemowo dowiedzieć się, co znajdziemy w naszym produkcie.

Zapach: Nie jest to typowy aromat aloesu, delikatnie roślinny zapach maski jest bardzo przyjemny i relaksujący.

Konsystencja: Maseczka jest dość rzadka, swoją konsystencją i odcieniem przypomina mi lepki miąższ aloesowy. Przeźroczysty produkt po ok. 10-15 minutach zastyga na twarzy, tworzy bezbarwną błonkę, bezproblemowo można ją usunąć przy pomocy nasączonego wacika. Kosmetyk nie podrażnił mojej wrażliwej i naczynkowej skóry.

Działanie: Produkt po nałożeniu zapewnia delikatny efekt chłodzenia, docenią to osoby zmęczone, zapracowane oraz posiadacze cery wrażliwej. Szczególnie latem chłód będzie cudownie koił, odprężał i relaksował. Maska świetnie łagodzi zaczerwienienia, nawilża, wydobywa blask skóry, dzięki czemu jest promienna niczym po zastosowaniu kosmetyków rozświetlających. Żelowa maseczka spełnia swoje zadanie, naczynka są mniej widoczne, a skóra nie jest zaczerwieniona.

Cena i dostępność: Kosmetyki Botanic SkinFood są dostępne wyłącznie w drogeriach Natura. Maska kosztuje 5,99 zł.

Podsumowanie: Na rynku pojawiła się nowa firma, na razie jestem zadowolona z maseczki łagodzącej, z prawdziwą chęcią wypróbuję pozostałe kosmetyki. Rezultat mnie zadowolił, mazidło spełniło moje oczekiwania.

Jestem ciekawa, czy używaliście już produktów Botanic SkinFood?

*wpis niesponsorowany.

poniedziałek, 8 kwietnia 2019

SWEET MORNING ROSE od Yankee Candle. Kobiece, eleganckie perfumy zamknięte w liliowej tarcie.

To już przedostatni zapach z najnowszej, wiosennej kolekcji Yankee Candle. Muszę przyznać, że słodyczowe kompozycje bardzo przypadły mi do gustu, każda tarta jest wyjątkowa i nigdy wcześniej nie miałam okazji poczuć podobnych nut, dlatego doceniam ich wyjątkowość.


O zapachu:
Śliczne, różowe ciasteczka artystycznie wykończone delikatnymi płatkami róż.

Nuty górne: gruszka, woda lekko opadająca na płatku róży
Nuty środkowe: słodkie płatki róży, lilia, olejek Ylang Ylang
Nuty dolne: piżmo, mięciutkie pianki

Liliowa tarta posiada przyjemną, estetyczną szatę graficzną. Urocze ciasteczka sugerują, że zapach będzie przesłodzony, jednak nic podobnego! Tarta waży 22 g, zapach na sucho jest wyczuwalny, jednak dopiero po rozpaleniu kominka możemy poczuć jego prawdziwą moc.
Na samym początku przebijają się nuty górne, świeża, a zarazem soczysta gruszka została przełamana aromatyczną wodą różaną. Po kilku minutach dołącza lilia, przełamana słodyczą Ylang Ylang, całość zaczyna przypominać niezwykle kobiece, kuszące i eleganckie perfumy. Wosk Sweet Morning Rose od Yankee Candle wbrew pozorom nie jest mdłą mieszanką intensywnych nut, całość jest naprawdę przyjemna, idealnie wyważona.
Tarta w niemal każdym sklepie i stoisku kosztuje 9 zł, ja swoją kupiłam w sklepie Goodies.

Lubicie kwiatowe nuty?
Może sądzicie, że są mdłe i nudne?

niedziela, 7 kwietnia 2019

Niezwykle kobiecy, elegancki, kuszący zapach od NOU Poland. Kwiatowa woda perfumowana dla kobiet Freesia.

Perfumy NOU po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć na Instagramie, zauroczyła mnie szata graficzna opakowania oraz obietnice producenta. Byłam zachwycona kwiatowymi połączeniami nut zapachowych, dlatego podczas zakupów w drogerii spędziłam chwilę przy półce, na której można było znaleźć aż 8 damskich zapachów. Wraz z siostrą wypróbowałyśmy kilka z nich na własnej skórze, ponieważ chciałam sprawdzić, jak się rozwiną i zachowają.
Niedługo potem dzięki uprzejmości producenta w moje dłonie trafiła buteleczka o nazwie Freesia, niesamowicie kobiecy, kuszący aromat.


O zapachu:
Nie sposób mu się oprzeć. Do ogrodu NOU Freesia wciągają cię orzeźwiające zapachy cytryny, bergamoty i galbanum. A gdy przystajesz i się rozglądasz, ogród oczarowuje cię kolorami kwitnących lilii, jaśminu, frezji i róż. Pragniesz, aby ta chwila trwała wiecznie. Chcesz ją zapamiętać na zawsze. Głęboko wdychasz nasycone zapachem kwiatów powietrze i odkrywasz ukryte dotąd akordy piżma, drzewa sandałowego, benzoinu i bursztynu.

NUTY ZAPACHOWE:
Nuta głowy: cytryna, bergamota, galbanum
Nuta serca: lilia, jaśmin, frezja, róża
Nuta bazy: piżmo, drzewo sandałowe, benzoin, bursztyn

Estetyczny, czarny kartonik zauroczył mnie swoją szatą graficzną. Barwne kwiaty przyciągają wzrok, całość tworzy niezwykle zgraną kompozycję. Oczywiście każda wersja ma inną etykietę, poza Freesią możemy dostać także opcję Bergamot, Peony, Jasmin, Cherry Blossom oraz Rose Patchouli. Każdy zapach jest nietypowy, każdy niesamowicie intrygujący. Szklana buteleczka została zaopatrzona w atomizer, który uwalnia wręcz perfekcyjną mgiełkę, zgrabny flakonik mieści w sobie 50 ml produktu.

Co skrywa się w przepięknym opakowaniu?
Na samym początku otaczają nas ulotne nuty głowy- niezwykle rześkie i świeże połączenie cytryny i bergamotki. Po kilkunastu minutach rozkochuje mnie w sobie nuta serca, ta jest wyczuwalna przez kilka godzin. Kwiatowy aromat sprawia, że całość jest niesamowicie kusząca, kobieca i elegancka.
Na samym końcu naszą skórę otula nuta utrwalająca zapach, dzięki czemu perfumy pozostają na ciele do 6-7 godzin. Cięższe składniki jednak nie sprawiają, że całość będzie mdła czy mocna, perfumy są świetnie wyważone.
Kompozycja jest lekka i kwiatowa, nadaje się zarówno na dzień, jak i na wieczorne wyjście. Uniwersalny zapach pokochają zarówno młodsze dziewczyny, jak i dorosłe kobiety. Eleganckie nuty kosztują 69,99 zł (obecnie na promocji w pierwszej drogerii 49,99 zł) i można zakupić je w Rossmannie i Hebe, kwiatowe perfumy totalnie mnie zachwyciły. Na każdej skórze nuty rozwijają się inaczej, warto to sprawdzić osobiście.
Sądzę, że będą mini oczarowane osoby, które jak są fanami np. Catriera lub Elizabeth Arden.

Czy mieliście okazję poznać produkty NOU?

czwartek, 4 kwietnia 2019

Pierwsze podejście do gąbki Konjac, czy warto po nią sięgnąć?

O gąbkach Konjac słyszałam już dawno, ale nigdy nie zastanawiałam się nad ich działaniem. Dopiero kilka miesięcy temu zauważyłam, że coraz więcej osób je chwali i poleca. Dzięki uprzejmości firmy Benecos miałam okazję wybrać produkt do przetestowania, więc po zapoznaniu się z asortymentem już wiedziałam, że chcę własną gąbeczkę.

Benecos swoją przygodę zaczęła w 2008 roku w Niemczech, jest to marka, która posiada certyfikat BDIH, dzięki czemu ich produkty są pozbawione silikonów, parabenów oraz innych szkodliwych substancji. Co więcej, kosmetyki nie są testowane na zwierzętach, a do tego są naturalne i wegańskie.
W ich ofercie znajdziemy między innymi lakiery do paznokci, kolorówkę, pielęgnację oraz akcesoria i pędzle. Znajdzie się również dział dla panów, poza balsamami i żelami znalazłam także olejek do pielęgnacji brody. Cieszę się, że poza różnorodnym asortymentem, firma może pochwalić się także atrakcyjnymi cenami.


O produkcie:
100% naturalna, czysta gąbka z czerwoną glinką. Delikatna i miękka doskonała dla cery wrażliwej. Pomaga przywrócić skórze zdrowy wygląd, miękkość, blask i naturalną elastyczność. Oczyszcza skórę z warstwy martwego naskórka i przyspiesza proces regeneracji komórek. Rozjaśnia, wygładza i rozświetla cerę. Posiada odczyn zasadowy, doskonale oczyszcza i pobudza krążenie. Gąbka posiada unikalną delikatną strukturę ułatwiającą dokładne oczyszczenie skóry. Można stosować gąbkę samą, jak i używając środka myjącego.

Szczególnie polecana do cery wrażliwej, zmęczonej, odwodnionej i niedożywionej.

Skład: Konjac, Red Clay.

Opakowanie: Gąbka została zapakowana w foliową saszetkę, dzięki czemu nikt nie miał okazji dotykać mojego produktu. Barwna szata graficzna jest przyjemna dla oka, zachęca do zakupu. Na opakowaniu znajdziemy wszelkie informacje o produkcie Konjac.

Zapach: Gąbeczka jest bezwonna.

Konsystencja: Gąbka Konjac została wykonana z azjatyckiej rośliny, znalazłam informacje, że mogą osiągnąć nawet 5m wysokości, a jej bulwy nawet 70 kg. Korzenie zawierają naturalny środek myjący, więc gąbka jest naprawdę skuteczna. Suchy, niezwykle porowaty produkt jest malutki, bardzo twardy niczym kamień, kilka minut po namoczeniu zwiększa się jego objętość, staje się mięciutki i przyjemny w dotyku. Ja wybrałam wersję z glinką czerwoną, która zawiera tlenek żelaza, dzięki temu skutecznie stymuluje krążenie, moja cera zdecydowanie jest zachwycona moim wyborem. Producent oferuje również wersję z zieloną herbatą i węglem drzewnym.

Działanie: Użyłam jej po raz pierwszy i dosłownie oniemiałam! Miałam wrażenie, że zastosowałam porządny scrub złuszczający, ponieważ skóra była tak niesamowicie gładka i miękka. Zauważyłam, że gąbka świetnie usuwa zanieczyszczenia i skórki, niezależnie od tego, czy użyję wcześniej delikatnego żelu oczyszczającego. Wersja z czerwoną glinką nie tylko dodała blasku, cera stała się promienna, rozświetlona, ale dodatkowo nabrała jędrności. Masaże przy pomocy gąbki miały zbawienny wpływ na stan twarzy.

Trwałość: Producent radzi, aby wymieniać Konjac co 2-3 miesiące, ja mam swoją od początku lutego i do tej pory wygląda niemal jak nowa, nie zauważyłam, aby się niszczyła, pękała czy zaczynała nieprzyjemnie pachnieć. Jeśli pielęgnacja produktu jest należyta, ten może posłużyć nam w idealnym stanie do samego końca.

Cena i dostępność: Kosmetyki Benecos można zakupić w sieci, a cena gąbki wynosi tylko 33,99 zł. Sądzę, że raz na 3 miesiące warto wydać tak korzystną kwotę, na naturalny produkt, który jest naprawdę skuteczny.

Podsumowanie: Jestem niesamowicie zaskoczona działaniem, pomimo tego, że moja skóra jest niesamowicie wrażliwa oraz zmagam się z naczynkami, nie zauważyłam podrażnienia i zaczerwienienia.
Oczyszczona, gładka i pełna blasku cera i to tylko dzięki niepozornej gąbce. Obecnie myślę nad zakupem większej wersji, którą będę mogła używać również do ciała.

A czy Wy sięgacie po Konjac?

wtorek, 2 kwietnia 2019

Kilka słów o produkcie, który uratował moją skórę po podrażnieniu. NATURALNA MASECZKA DO TWARZY OGÓRKOWA “NAWILŻAJĄCA” Z SOKIEM ALOESU I PIETRUSZKI - DO WSZYSTKICH TYPÓW SKÓRY.

Kilka tygodni temu po sobotniej kąpieli doznałam szoku, kiedy wyszłam spod prysznica, zauważyłam całkiem mocne podrażnienie na twarzy. Do tej pory nie mam pojęcia, czym było spowodowane, ale czerwone plamy na twarzy wyglądały nieciekawie, do tego doszło uczucie ściągnięcia. Po wypiciu wapna dla alergików postanowiłam nałożyć maseczkę, która w kilka chwil poradziła sobie z nieprzyjemną niespodzianką!


O produkcie:
Naturalna formuła maseczki została wzbogacona o ekstrakt z soku ogórka bez problemu przenika do najgłębszych warstw skóry, błyskawicznie nawilża, nasyca skórę witaminami i przeciwutleniaczami. Eliminuje łuszczenie i suchość skóry.

Ogórek znany jest ze swoich kojących właściwości oraz odświeżających i udrażniając skórę. Idealny dla skóry suchej, ponieważ zmiękcza ją, nawilża i pielęgnuje, natomiast dla skóry tłustej wykazuje efekt ściągający. Skutecznie oczyszcza i tonizuje, miąższ ogórka bogaty w witaminę C jest cenionym składnikiem w kosmetyce.

Sok z aloesu doskonale oczyszcza skórę, dzięki czemu nabiera ona zdrowego i promiennego wyglądu, chroni warstwę lipidową skóry, nawilża ją i zatrzymuje wilgoć. Ma doskonałe właściwości antyseptyczne, przeciwwirusowe, antybakteryjne i przeciwgrzybiczne. Chroni skórę przed szkodliwym wpływem środowiska, przyspiesza regenerację komórek, pobudza produkcję kolagenu i elastyny, dzięki czemu odmładza skórę, przywraca równowagę kwasowo-zasadową. Odżywia skórę, nawilża, pomaga zachować elastyczność, świeży i zdrowy wygląd.

Pietruszka oczyszcza skórę, odmładza i zapewnia długotrwałe uczucie świeżości.

Skład: Aqua, Cucumis Sativus Fruit Water (sok z ogórka), Mentha Piperita Water (hydrolat z mięty), Aloe Barbadensis Leaf Extract (ekstrakt z aloesu), Glycerin, Petroselinum Crispum Extract (ekstrakt z pietruszki), Xanthan Gum, Acrylates/Vinyl Isodecanoate, Crosspolymer, Parfum, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol.

Opakowanie: Barwna, estetyczna szata graficzna zdecydowanie zachęciła mnie do zakupu. Pomimo braku znajomości języka rosyjskiego, jestem świadoma użytych składników, które zostały przedstawione na opakowaniu. Torebeczka mieści w sobie 25 ml mazidła, które pozwala na użycie maski 4-5 razy.

Zapach: Uwielbiam kosmetyki, które pachną ogórkami. Świeży, niezwykle realistyczny aromat pieści zmysły, koi i odpręża. Mam wrażenie, że pozostaje wyczuwalny na twarzy, nawet po zmyciu produktu.

Konsystencja: Maska ma żelową konsystencję w kolorze miętowym. Galaretowata masa świetnie rozprowadza się po skórze. Po jej nałożeniu czuć przyjemny efekt chłodzenia, który dał mi prawdziwą ulgę. Sądzę, że będzie to idealny kosmetyk latem, gdy nasze ciało jest narażone na wysoką temperaturę. Zapewne poczujemy chwilę wytchnienia, skóra będzie wyglądała na wypoczętą.

Działanie: Zielonkawa maseczka uratowała moją skórę, zaczerwienienie zniknęło w ciągu 10 minut, nie odczuwałam już ściągnięcia i ciepła, które biło od podrażnienia. Po przyjemnym zabiegu pielęgnacyjnym była wyraźnie nawilżona i ukojona, czułam niesamowitą gładkość i miękkość- po prostu bajka! Zauważyłam, że z każdym użyciem cera jest jędrniejsza, lepiej napięta, a do tego bił od niej prawdziwy blask. Kosmetyk nie tylko mnie uratował, ale też złagodził niewielkie niedoskonałości, które zregenerowały się ekspresowo.

Cena i dostępność: Maseczkę Fitokosmetik można zakupić w większości sklepów internetowych i stacjonarnych, które są zaopatrzone w rosyjskie mazidła. Ja za swoją zapłaciłam ok. 3,50 zł.

Podsumowanie: Ten produkt jest objawieniem! Nie liczyłam na tak szybki rezultat, to oczywiste, że kupię więcej saszetek.

Czy macie swojego ulubieńca, który zawsze ratuje Waszą skórę?
Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.