niedziela, 29 lipca 2018

To jest miłość! Moje ostatnie odkrycie, wspaniała maska "Tropikalny Kokos i Masło Shea - Naturalne Nawilżenie - Miękkość i Odnowienie".

Moje włosy kochają kokosowe produkty, a ja sama przepadam za jego smakiem w jedzeniu. Nie mogłam wręcz nie zamówić maski Organic Shop, ponieważ produkty znajdujące się w składzie mazidła, rewelacyjnie wpływają na stan moich pasm. Wydaje mi się, że są to stosunkowo nowe produkty w ofercie marki, ponieważ zauważyłam je w sklepach 2-3 miesiące temu.


O produkcie:
Maska oparta na cennych właściwościach oleju kokosowego oraz masła shea intensywnie nawilża włosy, otula każde pasmo, wygładza łuski, nadaje włosom blasku i jedwabistości. Regeneruje rozdwojone końcówki i zapobiega łamaniu włosów, doskonale odżywia, nie obciąża i nie powoduje przetłuszczania się włosów.

Składniki aktywne:
Olej rycynowy- zawiera witaminy A i E, a także kwasy tłuszczowe omega, wygładza, regeneruje i wzmacnia włosy. Wpływa również na poprawę ich elastyczności, dzięki czemu są mniej łamliwe i kruche, pomaga również odżywić końcówki włosów. Olejek zapobiega wypadaniu włosów i wspomaga ich wzrost, jego właściwości antyseptyczne oczyszczają skórę głowy, likwidują bakterie i grzyby odpowiedzialne między innymi za łupież i łojotok.

Olej kokosowy - stosowany na skórę głowy wzmacnia cebulki, tym samym zapobiega ich wypadaniu, wzmacnia ukrwienie skóry i pomaga w walce z łupieżem, pomaga przy uporczywym swędzeniu skóry głowy. Jako jedyny olej chroni włosy przed utratą protein, wnika w strukturę włosa i dokładnie go nawilża, dzięki temu włosy stają się miękkie, lśniące i mocne.

Masło shea - zapewnia nawilżenie włosom suchym, przesuszonym oraz uszkodzonym – od cebulki włosa aż po sam jego koniec, wspomagając jego regenerację oraz ochronę przed warunkami atmosferycznymi. Rewelacyjnie poprawia kondycję włosom kruchym. Wchłania się przy okazji w powierzchnię skóry głowy, przyjemnie ją nawilżając nie blokując przy tym porów i cebulek. Szczególnie polecane jest do regeneracji włosów po farbowaniu, ondulacji i suszeniu. Przywraca naturalny połysk włosom.

Zielona herbata- bogata w polifenole, witaminę C oraz E, poprawia ukrwienie skóry, dzięki czemu stymuluje wzrost włosów, sprawia, że są one delikatne i miękkie. Dzięki zawartości katechiny – bardzo silnego przeciwutleniacza, działa przeciwzapalnie co zapobiega wypadaniu włosów. Natomiast zawartość EGCG, kolejnego bardzo silnego antyoksydantu – stymuluje wzrost tzw. baby hair, czyli nowych włosów i znacząco wydłuża mieszek włosowy. Zawiera również witaminę B5 – pantenol, dzięki czemu nawilża i regeneruje włosy. A także pomaga odbudować zniszczone włosy oraz zapobiega rozdwajaniu końcówek. Sprawia, że włosy są miękkie, błyszczące i pełne objętości.

Ekstrakt z kawy - wydłuża cykl wzrostu włosa stymulując jego trzon poprzez blokowanie efektów działania DHT, hormonu odpowiedzialnego za utratę kosmyków. Ma także dobry wpływ na ich kondycje, wzmacnia ich strukturę, wygładza, dodaje blasku oraz ociepla ich barwę.

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Distearoylethyl Dimonium Chloride, Ricinus Communis Seed Oil (olej rycynowy), Glycerin, Cocos Nucifera Oil*(olej kokosowy), Butyrospermum Parkii Butter*(masło shea), Camellia Sinensis Leaf Extract*(ekstrakt z zielonej herbaty), Coffea Arabica Seed Extract*(ekstrakt z kawy), Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Parfum, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Limonene.
(*) – składniki pochodzące z organicznych upraw


Opakowanie: Plastikowy pojemniczek mieści w sobie 250 ml maski. Małym minusem jest dla mnie sposób zamknięcia, ponieważ opakowanie jest identyczne jak w przypadku lodów czy margaryny. Niestety wieczko nie zawsze uchroni nas przed wylaniem mazidła, szkoda, że producent nie pomyślał o zakręcanej wersji. Pomimo tych niedogodności muszę wspomnieć, że szata graficzna bardzo przypadła mi do gustu, pomimo tego, że jest prosta, przyciąga mój wzrok.

Zapach: Jestem ogromną wielbicielką orzechów! Aromat maski jest obłędny, przypomina mi smakowitą Princessę kokosową. Nuty słodkiego kokosa pozostają wyczuwalne na pasmach, z czego się niezmiernie cieszę.

Konsystencja: Produkt swoją konsystencją nie różni się od gęstego jogurtu naturalnego. Rewelacyjnie rozprowadza się po włosach, musimy jednak pamiętać, aby go dokładnie spłukać, ponieważ może obciążyć.

Działanie: Moje włosy kochają olej kokosowy, dlatego od samego początku wiedziałam, że będę zachwycona działaniem i wcale się nie rozczarowałam. Nakładam maskę na około 5-10 minut (producent zaleca 2-3) i już po tak krótkim czasie można zauważyć sporą różnicę. Produkt fantastycznie rozdziela i rozplątuje włosy, a do tego je dociąża i wygładza.
Po kilku użyciach czuć różnicę w miękkości włosów, widać wyraźnie, że są odżywione, zregenerowane i porządnie nawilżone. Warto również dodać, że niesforne końcówki są ujarzmione, znika puch i nieład.
Od pasm bije niesamowity blask, włosy tworzą przepiękną, jednolitą taflę.

Cena i dostępność: Maseczki do włosów Organic Shop kosztują niewiele. Za opakowanie zapłacimy ok. 11-13 zł, wszystko zależy oczywiście od sklepu. Polecam zamawiać je przez internet, ponieważ pod wieczkiem nie znajdziemy foliowego zabezpieczenia, wiąże się to z ryzykiem otwarcia mazidła w sklepach stacjonarnych. Ja swoje produkty zamówiłam w sklepie Zielone Warkocze, ponieważ tam cena była najniższa.

Podsumowanie: Maska kokosowa na dłużej pozostanie w mojej kosmetyczce. Tak jak wspomniałam, moje pasma ją pokochały. Wspaniały zapach i rewelacyjne działanie sprawiły, że stałam się jej fanką.

Co sądzicie o maskach Organic Shop?
Lubicie, używacie?

czwartek, 26 lipca 2018

Barwne, do przesady przesłodzone paznokcie zainspirowane okładką książki "Przeklęta laleczka".

Nie planowałam tego... Po pierwsze miałam w planach napisać kilka słów o ciekawej masce kokosowej Organic Shop, a po drugie nie chciało mi się zmieniać stylizacji na paznokciach, ponieważ te wyglądały jeszcze całkiem przyzwoicie.
Jednak gdy w moje ręce trafiło zamówienie z księgarni internetowej, zachwyciłam się okładką książki "Przeklęta laleczka".
Dla zainteresowanych powieścią napomknę, że pani Ewa przenosi nas do gorącego Meksyku, gdzie z niewiadomych przyczyn znika pewna turystka. Opowieść o trzech bohaterkach, mordercy i zemście.


Zdaję sobie sprawę, że manicure jest przerysowany, kolorowy i przesłodzony, a nawet kiczowaty(!) do granic możliwości, jednak tak wyobrażam sobie dżunglę (no może bez tego ostatniego przymiotnika). Mnóstwo soczystej zieleni, wiele egzotycznych kwiatów, zwierząt i ptaków, pełna paleta barw.
Na paznokciach wylądowały metaliczne lakiery Moov od Kontigo. Róż z fioletową poświatą nosi nazwę Cheryl, zieleń zaś zwie się Lena.
 Muszę przyznać, że produkty bardzo przypadły mi do gustu, wszystko to dzięki genialnej konsystencji oraz godnej podziwu trwałości.
Z racji tego, że mam totalnie dwie lewe ręce do rysowania i malowania, do zdobienia wykorzystałam naklejki wodne, które pochodzą z azjatyckich stron.

Czy udało mi się, chociaż troszkę odwzorować okładkę książki?

wtorek, 24 lipca 2018

5 rosyjskich ulubieńców, czyli które kosmetyki polecam z całego serca?

Moja kosmetyczka w 90% składa się z rosyjskich specyfików. Uwielbiam te kosmetyki, mam swoje ukochane firmy i produkty, o których chcę Wam dzisiaj wspomnieć.
Może macie ochotę na małą serię, gdzie będę pokazywać zagranicznych faworytów?
Uważam, że najlepszym podsumowaniem będzie fakt, że od kilku miesięcy zamawiam je regularnie w drogeriach internetowych i używam niemal każdego dnia.

O produkcie:
Wydobywany w Północnej Islandii, krainie nienagannej ekologii, arktyczny torf jest znany ze swoich właściwości oczyszczających. Torf jak gąbka pochłania zanieczyszczenia z powierzchni skóry, zastępuje szkodliwe jony dodatnie w skórze ujemnymi jonami torfu, które mają korzystny wpływ. Arktyczny torf to czysty, w 100% naturalny produkt, który nie zawiera żadnych dodatków, metali ciężkich czy toksyn. Na przestrzeni wieków powstający naturalnym sposobem z ziół i leczniczych roślin torf jest maksymalnie nasycony aktywnymi biologicznie substancjami, estrogenami roślinnymi, minerałami, które wzmacniają skórę, przyspieszają proces regeneracji komórek. Kaolin pochłania nadmiar sebum, kurz i inne zanieczyszczenia, delikatnie oczyszczając pory i eliminując zaskórniki. Mech islandzki, znany ze swoich właściwości przeciwzapalnych, ma łagodne działanie antybakteryjne. Mikrokapsułki z witaminą A przyspieszają procesy metaboliczne w skórze, wyrównują kontury twarzy.

Maska Planeta Organica już od pierwszego użycia wzbudziła mój zachwyt. Produkt rewelacyjnie oczyszcza zanieczyszczoną skórę (jestem posiadaczką cery mieszanej ze skłonnością do zaskórników na nosie), dzięki temu twarz pozostaje matowa, rozświetlona, napięta i świeża.
Produkt pomimo swojej intensywności nie podrażnia, przesuszenia oraz nie powoduje zaczerwienienia, a warto dodać, że moja skóra jest bardzo kapryśna i wrażliwa. Sądzę, że maseczka torfowa jest prawdziwą perełką wśród kosmetyków tego typu. Za 75 ml opakowanie zapłacimy około 11-15 zł (wszystko zależy od sklepu. Ja polecam jednak zamawiać mazidła w drogerii Wizaż24, ponieważ ceny są o wiele niższe, a asortyment ogromny).
Mazidło pięknie ściąga pory oraz przyspiesza gojenie ran i niedoskonałości, niczego więcej mi nie potrzeba.
LINK DO RECENZJI: KLIK

O produkcie:
Odświeżający skrub do ciała na bazie organicznych ekstraktów z Wodorostów i Morskiej soli.
Składniki te skutecznie złuszczają i reperują naskórek, nadając skórze gładkość i aksamitny, zdrowy i zadbany wygląd.

Kilka miesięcy temu przypadkowo kupiłam pierwszy peeling Organic Shop i do tej pory goszczą na mojej półce. Dzięki szeroko wyposażonemu asortymentowi wybieram spośród słodkich, owocowych, ziołowych zapachów, które pieszczą zmysły podczas kąpieli.
Drobinki cukru lub soli rewelacyjnie złuszczają stary naskórek, pozostawiają na skórze delikatny film, dzięki czemu nie muszę używać balsamów, ponieważ skóra jest przyjemnie gładka i miękka. Pomimo małej pojemności (opakowanie zawiera 250 ml produktu) scrub jest naprawdę wydajny. Kosmetyk zapewnia porządne oczyszczenie skóry z wszelkich zanieczyszczeń i starego naskórka, a do tego nie podrażnia i nie przesusza.
Obecnie asortyment Organic Shop można spotkać w wielu drogeriach internetowych, stacjonarnych, a także sklepach typu Tesco. Koszt słoiczka sięga 7-10 zł.
LINK DO RECENZJI: KLIK

O produkcie:
Planeta Organica Marokański Szampon Oczyszczający Do Wszystkich Rodzajów Włosów Czarna marokańska glinka Oliwa z oliwek Roślinna ambra

Marokańska glinka naturalny produkt wulkanicznego pochodzenia od wieków używana w Afryce do pielęgnacji włosów. Opierając się na tej tradycji Planeta Organica stwożyła marokański szampon. Unikalna glinka oczyszcza włosy i nadaje im blask i elastyczność.

Marokańska glinka ghassoul (Ghassoul Clay) naturalny produkt wulkanicznego pochodzenia z wysoką zawartością krzemu i magnezu. Glinkę wydobywa się ręcznie w podziemnych kopalni, następnie przemywa się wodą, oczyszcza i suszy się na słońcu. Posiada silne właściwości absorpcyjne, pięknie oczyszcza i usuwa toksyny

Oliwa z oliwek (Olea Europaea Fruit Oil) zawiera witaminy A, B, C, D, E, F, K, wiele minerałów, aminokwasów, białek i antyseptyków. Tak cenny zestaw aktywizuje pracę gruczołów łojowych, dając włosom wszystkie niezbędne dla ich zdrowia substancje

Roślinna ambra (Organic Cistus Ladaniferus Oil) dodaje włosom miękkości, nasyca skórę głowy przeciwutleniaczami i substancjami, posiadającymi silne działanie ochronne.

Latem moje włosy wymagają częstszego mycia, ponieważ gorące powietrze sprzyja pracy gruczołów. Późną wiosną znalazłam idealny produkt, który wspaniale oczyszcza skalp, a przy tym go nie podrażnia i nie przesusza. Dodatkowo sprawia, że włosy są niezwykle lekkie, uniesione od nasady, a do tego lśnią jak po drogim zabiegu w salonie kosmetycznym.
Zauważyłam, że produkt skutecznie przedłuża okres świeżości włosów, ponieważ obecnie myję je co 2-3 dni i nadal wyglądają naprawdę dobrze. Przyjemny aromat szamponu pozostaje wyczuwalny na pasmach, dzięki temu latem czuje się świeżo.
Za produkt o pojemności 280 zł zapłacimy ok. 11-12 zł, uważam, że cena jest bardzo atrakcyjna, zwłascza, żeprodukt potrafi zdziałać cuda.

O produkcie:
Odświeżający tonik do twarzy delikatne oczyszczenie i rozjaśnienie skóry twarzy. Tonik na bazie organicznego ekstrakt lilii wodnej, aktywnie nawilża, chroni skórę przed przesuszeniem i nadmiernym łuszczeniem, aktywizuje produkcję kolagenu i elastyny. Kompleks antyoksydacyjny wyrównuje koloryt cery, odmładza, ogranicza pojawienie się zmian pigmentacyjnych, chroni skórę przed negatywnym oddziaływaniem środowiska zewnętrznego, chroni przed fotostarzeniem. Idealny w pielęgnacji z kremami z filtrami przeciwsłonecznymi (SPF).

Organiczny ekstrakt lilii wodnej – neutralizuje podrażnienia, zwalcza wypryski i usuwa przebarwienia. Skóra jest naciągnięta, ujędrniona i gładka.

Ekstrakt mącznicy lekarskiej – posiada właściwości rozjaśniające. Znakomity przy przebarwieniach i stanach zapalnych skóry.

Zużyłam już 3 opakowania i nie wyobrażam sobie go porzucić. Tonik idealnie wpasował się w pielęgnację mojej mieszanej cery skłonnej do podrażnień i przebarwień. Regularne używanie kosmetyku sprawiło, że pozostałości po niedoskonałościach są niemal niewidoczne, skóra jest odżywiona, oczyszczona i pięknie rozświetlona.
Mogę nieskromnie powiedzieć, że moja skóra nigdy nie wyglądała lepiej. Za 200 ml butelkę toniku EcoLab Laboratorie zapłacimy ok. 11-12 zł.
LINK DO RECENZJI: KLIK

O produkcie:
Cały sekret tkwi w tym, że substancje olejowe odżywiają nie tylko kutykulę włosa, zapewniając mu zdrowy połysk, ale też wnikają głęboko w warstwę korową, dostarczając cząsteczek korzystnych mikroelementów do samego korzenia. To właśnie dzięki tej właściwości gęsty olejek do włosów Fitocosmetic ma taki sam efekt jak biolaminowanie. Włos, w którym są wypełnione wszystkie uszkodzenia, wywołane użyciem farb, suszarek i prostownic, wygładza się sam. Ekskluzywna receptura gęstego olejku do włosów od Fitocosmetic pozwala osiągnąć maksymalny efekt w 3 minuty!

Mój ukochany gęsty olej do włosów Fitokosmetik! Małe, urocze wiadereczko starcza mi na około 8-10 użyć. Produkt świetnie nawilża i odżywia przesuszone i pozbawione życia włosy, nadaje im połysku, wygładza je i delikatnie prostuje. Mazidło sprawia, że pasma są dociążone, a zarazem lekkie i sypkie.
LINK DO RECENZJI: KLIK

Lubicie rosyjskie kosmetyki? Jeśli tak, to które najbardziej?

czwartek, 19 lipca 2018

Idealny kosmetyk dla miłośników owocowych produktów. Peeling do twarzy borówka, delikatne złuszczanie i pielęgnacja, Biolove.


Jeszcze zimą zrobiłam spore zapasy peelingów, wśród nich oczywiście znalazła się wersja borówkowa od Biolove, która świetnie sprawdziła się w pielęgnacji twarzy. Wcześniej miałam okazję zapoznać się ze słodką malinką, która bardzo przypadła mi do gustu.


O produkcie:
Peeling do twarzy nawilżający i odżywczy. Dzięki zawartości ekstraktu z borówki działa intensywnie antyoksydacyjnie na skórę twarzy. Nie zawiera: SLS, PEG, silikonów, parabenów, barwników, konserwantów, alergenów.

Skład:
AQUA,ALUMINA,PERSEA GRATISSIMA OIL,HELIANTHUS ANNUUS SEED OIL ,PRUNUS AMYGDALUS DULCIS OIL,CETYL ALCOHOL,ARGANIA SPINOSA KERNEL OIL,CETEARYL ALCOHOL, GLYCERIN,GLYCERYL STEARATE ,STEARIC ACID ,VACCINIUM MYRTILLUS FRUIT EXTRACT ,ROSA MOSCHATA OIL,SODIUM LAUROYL GLUTAMATE ,BENZYL ALCOHOL ,PARFUM,DEHYDROACETIC ACID, CI14720,CI 42090

Opakowanie: Mała i poręczna tubka wykonana z przeźroczystego plastiku mieści w sobie 75 ml produktu. Otwór opakowania został zabezpieczony (jak w przypadku past do zębów), dzięki temu mam pewność, że produkt dotarł do mnie w nienaruszonym stanie. Szata graficzna jest prosta, schludna, bardzo przypadła mi do gustu.

Zapach: Uwielbiam owocowe kosmetyki, dlatego wersja z borówką musiała znaleźć się w moich rękach, a raczej na twarzy. Produkt pachnie niczym świeżo zebrane plony, aromat pieści zmysły i umila domowe spa.

Konsystencja: Tutaj produkt nie różni się prawie niczym od wersji malinowej. Jasnofioletowy krem z mnóstwem mikroskopijnych drobinek korundu jest niepozorny. Produkt na pierwszy rzut oka wydaje się delikatny, a w rzeczywistości jest genialnym ścierakiem.

Działanie: Według zaleceń producenta, nakładałam peeling na oczyszczoną cerę, a następnie po 1-2 minutach dokładnego ścierania pozostawiałam go na twarzy na następne 5 minut.
Muszę przyznać, że jest to jeden z najlepszych produktów, ponieważ dokładnie usuwa wszelkie zanieczyszczenia oraz suche skórki. Mam wrażenie, że po zmyciu od skóry bije naturalny blask, uwielbiam idealnie gładką i perfekcyjnie oczyszczoną cerę.
Przez kilka minut twarz może być delikatnie zaczerwieniona (nieprzyjemny odcień bardzo szybko znika), jednak produkt jej nie podrażnia i nie przesusza.

Cena i dostępność: Miałam to szczęście, że zakupiłam go na sporej promocji, dlatego za peeling zapłaciłam ok. 6-7 zł. Obecnie cena regularna sięga 22 zł.
Kosmetyki Biolove można zakupić jedynie w drogerii Kontigo, zarówno stacjonarnie jak przez internet.

Podsumowanie: Wersja borówkowa rozkochała mnie w sobie. Czarujący, soczysty aromat i rewelacyjnie działanie sprawiło, że po zdenkowaniu opakowania zakupię go ponownie.

Który peeling jest Waszym ulubieńcem?



piątek, 13 lipca 2018

Nie zapomnij o ochronie ust. Nowa pomadka Tisane SPORT z filtrem SPF 30.

Lato sprzyja wycieczkom rowerowym, wypadom na rolki czy basen, zimą zaś stawiamy na narty, łyżwy czy zabawy w śniegu. Często zapominam o odpowiedniej ochronie ust, zwłaszcza o używaniu filtrów. Muszę przyznać, że jest to ogromny błąd, ponieważ mam tendencję do gryzienia skórek, które są przesuszone przez słońce, wiatr lub chłód.


Opakowanie: Pomadka ochrona została zabezpieczona plastikiem przytwierdzonym do kartonika. Skuwka nie zsuwa się (nawet podczas noszenia w torebce), a mechanizm wysuwania działa bez zarzutu. Na opakowaniu znajdziemy oczywiście najważniejsze informacje o produkcie, całość posiada minimalistyczną szatę graficzną.

Zapach: Ciężko mi porównać aromat pomadki do znanych nut (nie jest to typowo owocowy zapach). Delikatna, subtelna słodkość zdecydowanie przypadła mi do gustu, wyczuwam ją na ustach podczas noszenia.

Konsystencja: Balsam do ust o kremowej barwie zaskoczył mnie podczas pierwszego kontaktu, ponieważ sztyft jest naprawdę twardy. Obawiałam się, że nałożenie produktu będzie wręcz niemożliwe, jednak produkt idealnie sunie po ustach. Pozostawia na nich cienką, bezbarwną warstewkę, która przez kilka godzin chroni delikatne wargi.
Cieszę się, że kosmetyk nie bieli, ponieważ produkty z filtrami pozostawiają widoczne ślady, które nie do końca mi odpowiadają.


Działanie: Na podstawie kilkutygodniowych testów mogę stwierdzić, że pomadka całkiem przyjemnie radzi sobie podczas upalnych, słonecznych dni. Usta pozostają nawilżone i odżywione, filtr o mocy SPF 30 skutecznie chroni przed promieniami.

Cena i dostępność: Koszt kosmetyki waha się w granicy 13-14 zł. O produkty należy pytać w aptekach lub drogeriach Hebe i Jasmin.

Podsumowanie: Za kilkanaście złotych możemy kupić porządny balsam nawilżający, który dodatkowo chroni ze względu na filtr. Uważam, że kosmetyki Tisane są warte uwagi, ponieważ jeszcze nigdy mnie nie zawiodły.

Pamiętacie o całorocznej ochronie?

środa, 11 lipca 2018

OMG! Czy znalazłam najlepszą odżywkę do włosów? Produkt octowy od Barwy, który musisz przetestować.

Zauważyłam, że na rynku pojawiły się nowe odżywki octowe firmy Barwa. Nie mogłam się jej oprzeć, więc kilka chwil później miałam ją w swoich dłoniach. Od kilku lat uwielbiam testować produkty do włosów, więc często szperam w drogerii, gdzie mogę znaleźć interesujące i niedrogie kosmetyki.


O produkcie:
Nabłyszczająca odżywka octowa. Receptura oparta na dobroczynnym działaniu naturalnego wyciągu z octu jabłkowego, który nadaje włosom młody i pełen blasku wygląd. Właściwy poziom nawilżenia i sprężystość zmęczonym oraz przesuszonym końcówkom włosów zapewnia obecność naturalnego oleju winogronowego. Odżywka inspirowana domowym zabiegiem płukania włosów naturalnych i matowych octem jabłkowym, który przywraca lśniący oraz zdrowy wygląd. Zwieńczeniem receptury jest odżywczy kompleks witamin, który regeneruje strukturę włosów i skóry głowy. Nie zawiera parabenów, silikonów oraz barwników.

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Behentrimonium Chloride, Vitis Vinifera Seed Oil, Acetum, Prunus Armeniaca Fruit Extract, Prunus Persica Fruit Extract, Pyrus Malus Fruit Extract, Panthenol, Olus Oil, Tocopherol, Linoleic Acid, Linolenic Acid, Tocopheryl Acetate, Retinyl Palmitate, Bioflavonoids, Biotin, Pyridoxine HCL, Cetrimonium Chloride, Propylene Glycol, Polysorbate 20, Polysorbate 80, Parfum, Linalool, Citric Acid


Opakowanie: Butelka wykonana z nieprzeźroczystego, białego plastiku mieści w sobie 200 ml odżywki. Otwór opakowania jest mały, a szata graficzna przepiękna. Etykieta przynosi mi na myśl dawne naklejki na przetworach w spiżarni babuni.

Zapach: Jestem jego fanką! Cudowny, niesamowicie owocowy aromat przypominający soczyste zielone jabłuszka jest prawdziwą petardą. Zapach jest na tyle intensywny, że pozostaje wyczuwalny na pasmach przez długi czas (myję włosy co 2-3 dni i ciągle czuję nuty zapachowe). Całe szczęście, że aromat nie jest mdły ani sztucznie przesłodzony.

Konsystencja: Kremowa, biała odżywka jest dość gęsta, więc na początku miałam problem z jej wydobyciem. Produkt ładnie rozprowadza się po włosach, nie spływa z nich oraz nie sprawia problemów podczas zmywania. Nakładam odżywkę od połowy długości, jak zaleca producent, dzięki czemu pasma nie są obciążone.

Działanie: Nie kłamię! Pokochałam ją od pierwszego użycia, ponieważ jej rezultat jest natychmiastowy. Produkt od samego początku świetnie radzi sobie z poplątanymi supełkami, które miałam problem rozczesać, a do tego sprawia, że włosy są lekkie i sypkie.
Co może zdziałać odżywka octowa? Po całkowitym wyschnięciu zauważyłam, że włosy są bardzo gładkie (jak w przypadku produktów prostujących) i miękkie, a do tego niezwykle śliskie i błyszczące. Jak na tak tani kosmetyk jestem pod ogromnym wrażeniem, mam w planach zakupić ponownie to cudo.

Cena i dostępność: Zamówiłam ją w sieci za ok. 8 złotych. Zapewne będzie dostępna w sklepach i drogeriach zaopatrzonych w produkty Barwy.

Podsumowanie: OMG! Chęć ponownego zakupienia odżywki chyba jest najlepszym podsumowaniem. Uważam, że kosmetyk jest godny uwagi, ponieważ otrzymany rezultat jest olśniewający. Miałam wrażenie, że wyszłam od fryzjera, który zapewnił mi odżywczą kurację. Mazidło rewelacyjnie wpływa na stan końcówek, ładnie je dyscyplinuje.

Miałyście już okazję poznać nowe odżywki Barwy?

piątek, 6 lipca 2018

10 lakierów za około 10 złotych. Moje typy na letnie paznokcie.

Lato pełną parą, a posty paznokciowe cieszą się sporym zainteresowaniem. W tym poście postanowiłam podsunąć Wam kilka propozycji, czyli opowiem o 10 lakierach za około 10 złotych, które powinny znaleźć się na Twojej płytce.



Na pierwszy rzut oczywiście niezastąpione lakiery holograficzne od marki Avon w trzech, interesujących odcieniach. Tradycyjny szary, który mieni się milionem drobinek, interesujący róż oraz lawendowy fiolet.
Produkt wzbudzi zachwyt szczególnie w słoneczne dni, ponieważ połyskująca tafla przykuwa wzrok. Uważam, że jest to idealny produkt dla każdej sroki.
Cena: ok. 10 zł, wszystko zależy od promocji.

Uważam, że mocny oranż od Pablo Color idealnie podbije letnią opaleniznę dłoni. Nie jest to typowy neon, lecz piękna, żywa i niesamowicie nasycona pomarańcza. Kto się skusi na taki odcień?
Cena lakierów PC wynosi: 7,99 zł

Jeśli nie lubisz mocnych kolorów, zawsze zostaje subtelna brzoskwinka, która również wpasuje się w letnie stylizacje. Zapewniam, że manicure będzie wyglądać wakacyjnie i świeżo. Lakier jest na tyle delikatny, że możecie śmiało nosić go nawet w pracy.

Może skusisz się na intensywny róż? Zdecydowanie mam fioła na punkcie krzykliwej barwy, nie ma wakacji bez różowych paznokci! Oczywiście możecie wybierać spośród różnych tonów, chociaż neony o tej porze roku kuszą mnie najbardziej.

Jesteś miłośniczką ciemnych pazurków? Uważam, że elektryzujący, metaliczny granat będzie strzałem w 10. Połyskujące drobinki odbijające światło są prawdziwym hitem.

Fiolet w tym roku zbiera pozytywne opinie, dlatego nie może zabraknąć go w moim zestawieniu. Jeśli chcecie być na topie, sięgnijcie po najmodniejszy kolor w tym sezonie.
Sama wybrałam jasny fiolet kojarzący się z opakowaniem pewnej czekolady lub kwiatami aromatycznej lawendy.

Latem warto pamiętać o brokacie, wybrałam złoto-białe drobinki firmy Moov, które można zakupić w Kontigo. Czy bezbarwny top wypełniony po brzegi błyskotkami zagości na twoich paznokciach?
Cena: ok. 6-7 zł

Na samym końcu całkiem przyjemny produkt od Wet n wild w nieziemskim, mocno turkusowym kolorze. Używałam go kilkukrotnie i za każdym razem wzbudzał mój zachwyt.
Cena: ok. 8,50 zł

Mam nadzieję, że spełniłam Wasze oczekiwania. Jestem ciekawa, jakie odcienie lubicie nosić o tej porze roku. Może następnym razem stworzę zestawienie eleganckich odcieni idealnych na przyjęcia?




poniedziałek, 2 lipca 2018

Test najnowszych lakierów holograficznych Mark GEL Shine od Avon. Mnóstwo zdjęć, jak produkt wygląda "na żywo"?

Ostatnie kilka tygodni spędziłam na poszukiwaniach. Chciałam zakupić lakiery holograficzne o nietypowych kolorach, dlatego ucieszyłam się, że spotkałam takie perełki w jednym z katalogów Avonu. Malowidła z serii Mark Gel Shine pojawiły się niedawno w ofercie, śmiało mogę stwierdzić, że są świeżakami. Z racji tego, że kosztują niewiele, zamówiłam wszystkie możliwości.
Co o nich sądzę? Tego dowiecie się w najnowszym wpisie.


Opakowanie: Cieszę się, że buteleczki są zabezpieczone czarnym kartonikiem, na którym znajdziemy wszelkie informacje o produkcie. Opakowanie wykonane z porządnego i całkiem grubego szkła mieści w sobie 10 ml lakieru, który został wyprodukowany we Francji.
Szata graficzna jest bardzo prosta i minimalistyczna, pod spodem butelki znajdziemy naklejkę z nazwą oraz datą przydatności.
Plusem jest dodatek małej kuleczki wewnątrz opakowania, która miesza zawartość przed pomalowaniem.

Pędzel: Długie i proste włosie jest idealne do wąskich i małych paznokci. Spory trzonek perfekcyjnie leży w dłoni, dlatego malowanie jest bajecznie proste.

Konsystencja: Lakier jest dość rzadki, lecz nie spływa z paznokci i nie zalewa skórek. Zastyga w ekspresowym tempie, a do tego nie tworzy smug, które często pojawiają się w przypadku produktów holograficznych/metalicznych.

Pigmentacja: Różowe malowidło wymaga jedynie jednej warstwy, aby zapewnić pełne krycie. W przypadku wersji szarej i fioletowej należy pomalować paznokcie dwa razy.
W połyskującym lakierze znajdziemy mnóstwo małych, holograficznych drobinek, tworzących jednolitą, błyszczącą taflę. Piękno lakieru wydobywają promienie słoneczne oraz światło.


Kolory: Holographic Capture- szary lakier z mnóstwem srebrnych, holograficznych drobinek.
Futurist- wrzosowy fiolet z dodatkiem srebrnych, holograficznych drobinek.
Cosmic Flush- arbuzowy róż z dodatkiem holograficznych drobinek przypominających rose gold.

Trwałość: Na pierwszy ogień poszedł mój ulubiony róż, a następnie szary z fioletem. Każdy z nich wytrzymał w idealnym stanie 5-6 dni (bez topu). Produkt pozostawia elastyczną warstwę odporną na pęknięcia i uderzenia. Po upływie kilku dni zauważyłam jedynie minimalne starcie końcówek, który były niemal niewidoczne.

Sposób usunięcia: Malowidło można usunąć przy pomocy najzwyklejszego zmywacza. Produkt nie barwi płytki oraz skórek, schodzi przy pierwszym potarciu.

Cena i dostępność: Kosmetyki Avon są dostępne u konsultantek. Lakier kosztuje ok. 10 zł, cena zmienia się w zależności od obowiązującej promocji.




Podsumowanie: Za niewielkie pieniądze możemy kupić całkiem przyjemny lakier holograficzny, który wygląda niesamowicie. Jestem zakochana w różu, który jest wyjątkowy i niespotykany. Seria przypadła mi do gustu, lakiery Mark Gel Shine będą towarzyszyły mi latem.

Lubicie lakiery holograficzne?
Jeśli tak, to z jakiej firmy?
Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.