Jestem dość zabiegana, ale przychodzę z nową energią i nowymi postami. Dziś o kilku produktach, które zużyłam w czerwcu. Niestety nie udało mi się wykończyć kolorówki, a szkoda, bo widziałam wiele perełek, które chciałabym zaprosić do mojej kosmetyczki.
Latem staram się nie malować i pewnie dopiero jesienią pomyślę o większych zakupach.
Jednak nie o tym dziś mowa, więc zapraszam do moich wyrzutków. Z niektórymi się zaprzyjaźniłam, a niektóre zmordowałam.
Peeling BeBeauty- moja miłość, której nie mogę nigdzie znaleźć. Kupiłam go raz w Biedronce za 2,99zł i obawiam się, że była to edycja limitowana. Bardzo nad tym ubolewam, bo to była istna petarda. Świetnie oczyszczał ciało z wszelkich zanieczyszczeń, pozostawiał je gładkie, a najważniejsze, że nie wysuszał.
Pianka do golenia SKINO- od lat używam męskich pianek i żeli do depilacji. Uważam, że lepiej dbają o moją skórę. Tego przyjemniaczka kupuję bardzo rzadko, ponieważ jest wydajny i tani. Kosztuje około 5-6zł.
Szampon do włosów matowych i pozbawionych blasku Vellie- jeszcze nigdy nie byłam zakochana w szamponie do włosów. Niestety nie mogę go nigdzie dostać, a przeszukałam już cały internet.
Moje włosy go uwielbiały i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś go dostanę w swoje łapki.
Żele pod prysznic Aile- latem żele do mycia idą jak woda. Postanowiłam do nich wrócić, ponieważ dawniej używałam tylko ich. Mają przyjemny zapach, są tanie i wydajne. Nie wysuszyły mojej skóry i nie uczuliły. Można dostać je w Kauflandzie za około 2,70-3zł.
Szampon do włosów Fitomed- bardzo wydajny produkt, który zdenkowałam po prawie 3miesiącach. Włosy były po nim oczyszczone, świeże, ale minusem był fakt, że je plątał. Produkty Fitomed można dostać w aptece lub sklepie internetowym.
Peeling z pestek malin- używałam go na początku lata, gdy zjarało mnie słońce. Musiałam pozbyć się łuszczącej skóry, która wyglądała tragicznie. Dzięki temu, że posiadał niemal żelową konsystencję, nie wyrządził mi krzywdy. Świetnie oczyszczał i nawilżał skórę.
Płyn do kąpieli BeBeauty- stał na półce od dłuższego czasu i musiałam go wykończyć. Z wanny zrezygnowałam już wiosną, więc postanowiłam użyć go jako płynu do rąk. Dobrze mył, ale nie zrobił na mnie wrażenia.
Pianka do golenia Gillette- tragedia! Posiada konsystencję lejącej się piany. Nie przypadł mi do gustu, ponieważ zaraz po nałożeniu spływał z ciała i miałam wrażenie, że maszynka sunie po suchej skórze.
Żel Isana- zabrałam go na weselny wyjazd. Uwielbiam go za cudowny zapach, który jest wyczuwalny na skórze jeszcze przez długi czas. Nie wysuszył, nie podrażnił, a do tego kosztuje grosze i można kupić go w Rossmannie.
Jak widać, poszło całkiem sporo żeli ale to chyba norma przy 4osobowej rodzince. Jestem zadowolona z większości produktów, jedynie piankę Gilette będę omijać szerokim łukiem.
Jestem ciekawa czy znalazłyście wśród nich swoich ulubieńców?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest dla mnie ważny, dzięki Tobie pisanie recenzji ma sens.