Chyba większość z nas miała taki okres w życiu, że ilość kosmetyków przewyższała ich zapotrzebowanie. Sprzyjają temu liczne promocje, tanie produkty w sklepach internetowych oraz urocze opakowania.
Blogerki zaś czytając masę cudownych recenzji, mają ochotę na nowości, nawet jeśli ich nie potrzebują.
Takie zbieractwo kojarzy mi się z małymi chomisiami, które mają napakowane pyszczki, no wiecie tak, na wszelki wypadek wsadzę jedno ziarenko, ewentualnie dziesięć.
Kobiety przynajmniej raz w życiu skompletowały pokaźny zapas kosmetyków, które potem rozdały, wyrzuciły lub nawet nie użyły.
Jak się tego wystrzegać? Wyznania (nie)anonimowego chomika.
Największą pokusą są oczywiście promocje! Nie sposób ich nie opuścić, lecz z czasem zaprzestałam śledzenia drogeryjnych gazetek i szukania kuponów ze zniżkami. Tym sposobem omijam niepotrzebne wyprzedaże i nie kusi mnie 10 tusz do kolekcji. Niekiedy jednak rabaty nie były aż tak bardzo opłacalne, bo w sklepach internetowych dany produkt był tańszy niemal o połowę.
Następnym sposobem na zaprzestanie niepotrzebnych zakupów jest poznanie własnej palety barw. Mowa o kolorach, które pasują do naszego typu urody oraz odcienie, w których czujemy się naprawdę dobrze. Nie warto kupować czerwonej szminki, ponieważ poleca ją nam znajoma, a same nie jesteśmy na tyle pewne, by ją nosić.
Z czasem zauważyłam, że lepiej słuchać własnego głosu niż pani z drogerii, która wciska nam dany produkt, chwaląc go pod niebiosa. Już nie raz nacięłam się na tym, że kosmetyk jest naprawdę słabej jakości i nie odpowiada moim potrzebom.
Kolejnym hakiem, tym razem ze strony producenta są cudowne opakowania, którym nie sposób się oprzeć. Kobiety są niczym sroki i pragną mieć najpiękniejszą kosmetyczkę na świecie i kolekcjonują co lepsze pudełeczka.
Zauważyłam, że dawniej kusiły mnie ogromne palety zawierające dziesiątki cieni, rozświetlaczy, bronzerów czy szminek, ale tak naprawdę nigdy ich nie wykorzystałam nawet w połowie. Teraz wiem, że warto mieć swoich ulubieńców, których z czasem zastępuje innymi sprawdzonymi malowidłami.
Nie lubię kosmetycznych niewypałów, więc często w drogerii sprawdzam testery, by poznać trwałość i pigmentację danych produktów. Nie lubię kupować ich w ciemno, bo nie raz okazało się, że matowa szminka przypomina połyskujący błyszczyk, a podkład ciemnieje o kilka tonów.
Nauczyłam się również, że nie warto mieć wielu produktów pielęgnacyjnych z tej samej grupy. Zdecydowanie wystarczy mi jeden krem do twarzy, a mojej szafki nie musi blokować armia 5 innych, otwartych mazideł.
Po kilku tygodniach rozważnych zakupów zauważycie sporą zmianę w waszym portfelu. Pieniążków zacznie przybywać, bo nie wydamy kolejnej gotówki na nową pomadkę, chociaż w swojej kolekcji mamy już kilka identycznych odcieni.
Nauczyłam się zużywać kosmetyki i do kosza wyrzucam jedynie puste opakowania.
Jestem ciekawa czy miałyście w swoim życiu taki chomiczny okres.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest dla mnie ważny, dzięki Tobie pisanie recenzji ma sens.