Kobieta zmienną jest, ponieważ jeszcze kilka tygodni temu nie do końca przepadałam za maseczkami peel-off. Zmieniłam swoje zdanie, gdy do testów dostałam kilka mazideł o cudownych aromatach i całkiem przyjemnych właściwościach.
Produkty 7th Heaven zazwyczaj testuję z siostrą, tak też było z maską oczyszczającą.
Opakowanie: W przypadku maski peel-off, w środku znajduje się tylko 10 ml płynu, który spokojnie wystarczy na 2 aplikacje. Szata graficzna jak zawsze prześliczna, bez dwóch zdań przyciąga wzrok i zachęca do zakupu. Atutem opakowań jest fakt, że do otwarcia nie potrzeba nożyczek.
Konsystencja: Żelowa maska nie jest za gęsta, ani też za rzadka. Z łatwością rozprowadza się po skórze i zastyga w ciągu 20 minut. Następnie można ją ściągnąć niemal w całości, ponieważ zamienia się w stałą powłoczkę.
Zapach: Odświeżający aromat drzewa herbacianego jest bardzo przyjemny i rześki. W żadnym wypadku nie jest duszący ani mdły.
Działanie: Maski peel-off mają to do siebie, że zaraz po ściągnięciu skóra wygląda promiennie i czysto. W przypadku wersji z drzewem herbacianym możemy zauważyć zmatowienie strefy T oraz złagodzenie niedoskonałości. Skóra po domowym Spa była cudownie gładka i miękka, idealnie przygotowana pod makijaż. Maseczka nie spowodowała zaczerwienienia i podrażnienia, chociaż mam bardzo wrażliwą cerę.
Cena i dostępność: Mazidła 7th Heaven kosztują 5-7 zł i można zakupić je w drogeriach, niektórych marketach i sklepach internetowych.
Podsumowanie: Lubię maseczki peel-off, ponieważ ładnie oczyszczają skórę, są delikatne i nie brudzą. Ich usuwanie jest bajecznie proste, dlatego używam ich z przyjemnością.
Już na Instagramie i FB pojawił się post, gdzie ujawiam zwycięzce.
Paczuszkę wygrała Monika Kulesza, do której powędrowała niespodzianka.
Lubicie maseczek peel-off?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest dla mnie ważny, dzięki Tobie pisanie recenzji ma sens.