W moje ręce trafiła przesyłka wypełniona po brzegi produktami 7th Heaven, które już wcześniej przypadły mi do gustu. Moją uwagę zwróciła maska rozgrzewająca, lecz wcześniej unikałam ich ze względu na drobne naczynka, które szpecą moje policzki. Nie chciałam jednak z niej rezygnować i wraz z siostrą nałożyłyśmy ją w strefie T, ponieważ wymagała oczyszczenia.
O produkcie:
Przeznaczona do skóry normalnej i suchej. Aromatyczna maseczka rozgrzewająca z niepowtarzalną glinką termiczną, która ogrzewa skórę i otwiera pory, wyciągając z nich głęboko ukryte zanieczyszczenia. Maseczka wchłania nadmiar sebum, chroni przed wysuszeniem. Dzięki zawartości wyciągu z naturalnego kwiatu wiesiołka i kaktusy skóra pozostaje miękka, jędrna, promienista i nawilżona.
Opakowanie: Saszetka mieści w sobie 15g maseczki, która spokojnie wystarczy na 3-4 użycia w strefie T. Szata graficzna jest obłędna, przyciąga wzrok. Opakowania 7th Heaven mają u mnie zdecydowany plus, ponieważ można otworzyć je bez pomocy nożyczek.
Konsystencja: Wewnątrz skrywa się pastelowa maska o słodkim, różowym zabarwieniu.
Maseczka jest dość rzadka, więc polecam nakładać cienkie warstwy, aby produkt nie spłynął. Po rozsmarowaniu kosmetyk uwalnia ciepło, które jest niezwykle przyjemne i relaksujące. Podczas zmywania produkt nie sprawia kłopotów.
Zapach: Aromat cytrusów mnie oczarował, ponieważ jest bardzo ładny i delikatny.
Działanie: Kosmetyk przez okres 15 minut potrafi zdziałać cuda. Dzięki wydzielanemu ciepłu produkt skutecznie otwiera pory, dzięki czemu łatwiej usunąć zanieczyszczenia. Skóra po oczyszczeniu jest niesamowicie gładka i miękka, mam wrażenie, że jest jędrniejsza i napięta. Pomimo działania rozgrzewającego, maska nie podrażniła mnie i nie spowodowała zaczerwienienia.
Cena i dostępność: Produkty 7th Heaven są dostępne w wielu drogeriach stacjonarnych, marketach i sklepach internetowych. Ich ceny wahają się w granicy 5-7 zł.
Podsumowanie: Muszę przyznać, że był to jeden z tych produktów, których się obawiałam. Na szczęście maska mnie zauroczyła do tego stopnia, że zakupię kilka opakowań na przyszłość. Uważam, że "Efekt sauny" będzie perfekcyjny podczas zimnych dni, gdy marzną noski. Różowe mazidło sprawdziło się rewelacyjnie, polecam je każdemu, kto nie zmaga się z naczynkami lub ominie je jak ja.
Poznałyście maseczkę rozgrzewającą?
Jakie macie o niej zdanie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest dla mnie ważny, dzięki Tobie pisanie recenzji ma sens.