To już nie tajemnica, że mam słabość do maseczek 7th Heaven. Wypróbowałam już mnóstwo wariantów, ale ostatnio po raz pierwszy miałam okazję poznać Blemish mud, maseczkę o działaniu oczyszczającym.
O produkcie:
Przeznaczona do skóry problematycznej. Zmysłowa mieszanka błotna z aloesem, ekstraktem z wierzby, rozmarynem i oczarem wirginijskim pozostawia piękną i czystą skórę.
Opakowanie: Saszetka z genialną szatą graficzną o pojemności 20 g spokojnie wystarczy na 2-3 użycia, wszystko zależy od grubości nakładanych warstw.
Konsystencja: Gęsta maź o jasnym, lekko zielonym zabarwieniu po zaschnięciu zmienia się w niemal białą skorupkę, która nie sprawia problemów podczas zmywania. Produkt dzięki idealnej konsystencji rozprowadza się z łatwością, a do tego nie spływa. Maseczka nie powoduje uczucia ściągnięcia.
Zapach: Mnie kojarzy się z lekami, aromat jest lekko ziołowy. Nuty zapachowe są intensywne, aczkolwiek nie powodują łzawienia oczu.
Działanie: Produkt przeznaczony jest między innymi dla cery problematycznej i właśnie użyłam jej podczas gorszych dni, gdy na mojej skórze pojawili się nieprzyjaciele. Mam wrażenie, że po zmyciu niedoskonałości są ukojone, a cera cudownie gładka, miękka i jasna. Skóra po zabiegu spa z użyciem Blemish mud wygląda na wypoczętą i promienną- bajka!
Cena i dostępność: Maseczki 7th Heaven kosztują w granicy 5-7 zł i można dostać je w wielu sklepach oraz drogeriach. Producent oferuje mnóstwo wariantów, każdy znajdzie idealną opcję dla siebie.
Podsumowanie: Mazidło o ciekawym aromacie zrobiło na mnie pozytywne wrażenie. Uważam, że jest to jedna z lepszych maseczek, którą miałam okazję wypróbować.
Lubicie maseczki błotne?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest dla mnie ważny, dzięki Tobie pisanie recenzji ma sens.