Na promocji w Rossmannie trafiłam na podkład marki L'Oreal, którego zawsze unikałam ze względu na wysoką cenę. Po obniżce jego cena spadła do 30 zł, więc poszukałam odpowiedniego odcienia i wrzuciłam go do koszyka. Od tego czasu minęło już kilka miesięcy, więc spokojnie mogę wypowiedzieć się na jego temat.
O produkcie:
True Match to pierwszy tak doskonale dopasowujacy się podkład od L'Oréal Paris. Gama 9 odcieni pozwoli każdej kobiecie znaleźć swój idealny odcień. Udoskonalona formula z olejkami eterycznymi i składnikami nawilżającymi dopasowuje się do odcienia i struktury skóry.
Składniki aktywne:
Nowe pigmenty - Nowa formula True Match została wzbogacona o trzy nowe hybrydowe pigmenty. Dzięki temu podkład True Match osiąga jeszcze lepsza precyzje kolorystyczna. Nowe pigmenty efektywnie dopasowują sie do cieplej, zimnej i neutralnej tonacji skóry.
Olejki - Rewolucyjne połączenie czterech olejków eterycznych dla wyjątkowego komfortu aplikacji i równomiernego wykończenia makijażu. Zapewnia doskonale rozprowadzenie podkładu, łatwość użytkowania i wyjątkowo sensoryczne doświadczenie.
Składniki nawilżające - Nowa, kremowa formula zawiera kombinacje gliceryny, witaminy E i B5 dla wyjątkowego komfortu. Pozostawia skórę gładką i miękka w dotyku.
Prostokątne, szklane opakowanie posiada schludną szatę graficzną, a srebrne akcenty wyglądają elegancko. Mam jednak z nimi problem, ponieważ należy je czyścić po każdym użyciu, inaczej opakowanie będzie brudne od podkładu.
Pompka działa bez zarzutu, nie zacina się i bezproblemowo dozuje produkt, aplikacja jest prosta i przyjemna.
Na górze zatyczki została umieszczona naklejka z numerem odcienia, firma oferuje aż 9 różnych kolorów w tonach ciepłych, neutralnych i chłodnych.
Podkład o numerku 1.N posiada neutralny odcień, zawiera w sobie zarówno chłodne, jak i ciepłe tony. Polubiłam go za fakt, że praktycznie nie oksyduje, co jest dla mnie ważne, ponieważ posiadam dość jasną skórę.
Jego atutem jest fakt, że świetnie dopasowuje się do odcienia skóry, stapia się z nią, a rezultat wygląda bardzo naturalnie.
Malowidło posiada średni poziom krycia, ładnie koryguje drobne zaczerwienienia i przebarwienia. Skóra jest ujednolicona, a do większych niedoskonałości zawsze można użyć korektora.
Do tej pory jestem zaskoczona konsystencją, która jest dość lekka, rzadka, wręcz wodnista. Podkład zawiera masę złotych drobinek, które są zmielone na pył i wręcz niewidoczne na skórze. Odbijają światło, dzięki czemu cera wygląda zdrowo, pięknie i promiennie.
Zauważyłam, że True Match nie do końca lubi się z pędzlami, ponieważ podczas malowania z jego pomocą tworzą się smugi i uwydatnia rozszerzone pory, a tym samym tworzy efekt ciasta.
Gąbeczki za to radzą sobie świetnie, dobrze rozprowadzają podkład, który nie tworzy maski.
Lekka konsystencja nie lubi suchych skórek, które niekiedy potrafi podkreślić. Można temu zapobiec, używając kremów i systematycznie ścierać stary naskórek przy pomocy peelingów.
Trwałość? Jestem posiadaczką cery mieszanej i o ile na policzkach przez cały dzień wygląda ładnie, to strefa T po 5-6 godzinach zaczyna się lekko świecić, co oczywiście można zniwelować pudrem.
Podsumowanie będzie dość krótkie i treściwe. Podkład spisuje się naprawdę dobrze. Kryje, nie wnika w drobne zmarszczki, skóra przy jego użyciu wygląda świeżo i ładnie.
Jego minusem można być jedynie cena, która w drogeriach stacjonarnych sięga 60-70 zł. Na szczęście są sklepy internetowe, a tam koszt jednej buteleczki obniża się o połowę.
Polubiłyście się z podkładem True Match?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest dla mnie ważny, dzięki Tobie pisanie recenzji ma sens.