poniedziałek, 31 lipca 2017

Jeden pyłek, trzy propozycje zdobienia. Jak wykonać efekt szronu? Recenzja fantastycznych produktów NC Nails Company.


Jeśli mnie śledzicie na blogu, to dobrze wiecie, że uwielbiam wszystko, co hologramowe. W mojej kolekcji nie mogło zabraknąć przepięknych pyłków od NC Nails Company.
Obecnie poszukuję produktów, które zadowolą mnie w 100%. Jak będzie w tym przypadku?

Pyłek w cieniu:
O produkcie:
Najnowsza kolekcja niepowtarzalnych holograficznych pyłków brokatowych do efektu szronu.
Szeroka gama wiosennych kolorów wzbogaci asortyment każdej nowoczesnej stylistki podążającej za trendami.
Produkt o szerokim zastosowaniu w zdobieniach wykonasz nim zarówno satynowy efekt szronu, jak i połyskujący gładki efekt holo. Możliwości jest wiele w zależności od użytego podkładu kolorystycznego.


Pyłek mieniący się na słońcu:
Opakowanie: Muszę przyznać, że słoiczki są całkiem duże, ponieważ mieszczą w sobie 3 g produktu. Szata graficzna jest prosta, a dzięki przeźroczystemu plastikowi widzimy, co skrywa wnętrze opakowania. W okrągłym plastiku można "zanurzyć" paznokcie, dlatego świetnie sprawdzi się do przygotowania szronu.

Efekt: Pyłek jest drobno mielony, przez co można otrzymać piękną taflę lub ciekawy i szorstki efekt szronu. Produkt posiada miliony mieniących się drobinek, które cudownie odbijają światło, a manicure wygląda magicznie.

Cena i dostępność: Uważam, że koszt jest bardzo niski. Za jeden słoiczek zapłacimy tylko 7,00 zł w sklepie NC Nails Company. Do wyboru jest aż 8 odcieni, ja posiadam numer 06 oraz 08.

Kolory: Pyłek o numerze 06 jest niebieski, a jego drobinki między innymi mienią się na turkusowo oraz różne odcienie koloru nieba.
Numer 08 jest moim faworytem. Jego barwę określam jako różowe złoto, które wygląda obłędnie. Efekt holo jest intensywniejszy i bardziej widoczny niż w przypadku poprzednika.

Zdobienie: Postanowiłam pokazać rezultat, jaki można otrzymać dzięki produktom.
Na samym początku możemy zauważyć zwykły efekt holo, który jest bardzo popularny. Świetnie sprawdzi się latem, ponieważ słońce sprawia, że paznokcie pięknie się mienią.
Drugą opcją jest holograficzne ombre, czyli naniesienie produktu do połowy paznokcia. Ten sposób jest moim ulubieńcem, ponieważ możemy pokazać zarówno hybrydę, jak i połyskujące drobinki.
Szron zaś przypomina lakier piaskowy, który kiedyś robił prawdziwą furorę.
Jak przygotować efekt szronu?
1. Proces wykonania takiego zdobienia jest bajecznie prosty i każdy może go wykonać bez większych trudności.
2. Na początku należy przygotować produkty, które wykorzystamy do przygotowania hybryd. Ja zazwyczaj pył nanoszę na jasny lakier lub taki, który jest podobny odcieniem do efektu holo.
3. Paznokcie malujemy na wybrany kolor, a gdy utwardzimy każdą warstwę, przychodzi czas na top.
4. Lakieru nawierzchniowego nie utwardzamy, ponieważ posypujemy go pyłkiem, a następnie wkładamy do lampy UV/LED.
5. Nadmiar usuwamy przy pomocy pędzelka i cieszymy się chropowatym rezultatem.
Nie nanosimy na niego warstwy ochronnej, ponieważ straci swoją strukturę.

Lubicie połyskujący manicure? Czy stawiacie na prostą klasykę?
Które efekty holo lubicie najbardziej?

niedziela, 30 lipca 2017

☀️#5 Jakich zapachów używam latem?☀️

Latem staram się wprowadzić kilka nowych zapachów do mojej kosmetyczki, chociaż nie zawsze mi to wychodzi. Na mojej półce można znaleźć wiele produktów, których używam ich zależnie od pory roku, humoru oraz pogody.
To kolejny tydzień wyzwania z portalem Trusted Cosmetics oraz blogerką Urodzianka, gdzie opowiadamy o ulubionych produktach, których używamy latem.
Jeśli na zewnątrz jest słonecznie i ciepło, stawiam na lekkie mgiełki marki Avon o cudownych owocowych i kwiatowych nutach. Wiele lat temu używała ich moja mama, gdy byłam jeszcze małą dziewczynką. Do tej pory pamiętam aromat "Czereśni i gałki muszkatołowej".
Swego czasu posiadałam każdy wariant, który znalazłam w katalogu. Obecnie mam swoje perełki, które są bardzo tanie i często można zakupić je na promocji. Mgiełki nie tylko kuszą niską ceną, a także trwałością, w moim przypadku wyczuwam je od rana do wieczora. Ładne i estetyczne buteleczki są dość małe, zawsze znajdą miejsce w mojej torebce, świetnie odświeżają w ciągu dnia.
Aktualnie w moich zbiorach znajdują się dwie, owocowe wersje. Jedna jest o zapachu "Słodkiej śliwki i wanilii", która jest przyjemnie słodka. Druga zaś zauroczyła mnie swoją lekkością i świeżością, "Marakuja i peonia" to prawdziwy, wakacyjny zapach.
Nie mogłam oprzeć się również opcji z "Kwiatem Pomarańczy", "Jaśminem" i "Magnolią". Kwiatowe nuty przypominają mi eleganckie perfumy, są bardzo intensywne, a zarazem ciekawe i subtelne.
Gdy za oknem panuje chłód i deszcz, sięgam po mocniejsze i cięższe perfumy, których nie unikam latem. Używam ich zazwyczaj wieczorem, bo nie lubię słodkich i mdłych zapachów. Uważam, że na późniejsze wyjście świetnie sprawdzi się Calvin Klein- Euphoria. Zmysłowy i niezwykle kobiecy aromat jest moim numerem 1. Kultowa wersja nigdy mi się nie nudzi, zawsze jest miło do niej powrócić.
Attraction firmy Avon sprawia, że czuję się pewnie. Jest to bardzo elegancka i ciężka woda perfumowana, która podbiła moje zmysły. Chociaż zapach jest mocniejszy, używam go również w dzień. Z czasem cudownie rozwija się na skórze i przybiera wiele postaci.
Ubolewam, iż Today Tommorow Always Amour dobija dna, polubiłam się ze świeżą i lekką kompozycją. Cytrusowo- kwiatowe nuty są bardzo trwałe i przyjemne.
Ostatnio zaopatrzyłam się w dwa perfumowane spray'e, ponieważ skusiła mnie promocja. Po chwili namysłu wybrałam zapach Cherish o delikatnym aromacie kwiatów wiśni.
Luck zaś posiada drapieżną nutkę w postaci drzewa sandałowego, które sprawia, że całość jest magiczna i niepowtarzalna.
Obowiązkowo w mojej kosmetyczce znajduje się antyperspirant Nivea Stress Protect, który chroni przed nieprzyjemnym zapachem potu. Aromat jest dość neutralny i nie gryzie się z perfumami.

Czego używacie latem?

sobota, 29 lipca 2017

🏖️#1 Kosmetyczne ograniczenia. 5 produktów do makijażu, które zabrałabym na wakacje.🏖️

Na pomysł do napisania tego posta wpadłam podczas porządków. Od bardzo dawna nie kolekcjonuję kosmetyków, a podczas ich segregowania pomyślałam o szczęśliwej 5, którą zabrałabym ze sobą na wakacje. Nie lubię dźwigać niepotrzebnego bagażu, dawniej brałam ze sobą całą kosmetyczkę, a wraz z nią niezliczoną ilość malowideł. W rezultacie nie użyłam nawet 1/4 mojego asortymentu, później zaś narzekałam na brak miejsca w walizce.
O dziwo wybranie wszystkich produktów przyszło mi z niesamowitą łatwością, mam po prostu swoich ulubieńców, których używam od dłuższego czasu i nie mogę się z nimi rozstać.
Latem zazwyczaj nie używam podkładów, jednak wakacje wiążą się z licznymi wyjściami i imprezami. Opaloną cerę podkreśli L'oreal True Match, który dopasuje się do odcienia skóry, a delikatne, połyskujące drobinki sprawią, że będzie wyglądać promiennie i zdrowo. Produkt zapewnia średni poziom krycia, nie ciemnieje i nie podkreśla suchych skórek, o które łatwo, jeśli przebywamy na słońcu.

Zdecydowałam się na dwie paletki. Pierwsza jest czekoladką I heart Makeup od Makeup Revolution, w której skład wchodzą brązowe, złote i fioletowe cienie. Znajdziemy tam malowidła o matowym, satynowym i połyskującym wykończeniu, a ciemny brąz w moim przypadku może również posłużyć do podkreślenia brwi. Kosmetyki od MUR są tanie, trwałe i spokojnie utrzymają się na powiece przez większość dnia. Plastikowe opakowanie dodatkowo wyposażone jest w całkiem sporej wielkości lusterko.
Kolejna jest paleta z rozświetlaczami Wibo, którą kupiłam w Rossmannie na promocji. To limitowane pudełeczko, które skrywa w sobie 6 wyjątkowych świecidełek o niestandardowych odcieniach.
Lato i wakacje to czas szaleństw, festiwali i koncertów, więc kto nie skusi się na opalizujący na różowo, niebiesko czy fioletowo rozświetlacz? Można je również wykorzystać do urozmaicenia makijażu oka, ładnie podkreślają odcień tęczówki.

Moje rzęsy są krótkie i mizerne, dlatego muszę ratować się najlepszym tuszem na świecie. Mowa oczywiście o Maybelline Sensational Intense Black, która jest nie do zdarcia, a do tego podkreśla, wydłuża i pogrubia moje liche włoski. Podoba mi się efekt rozdzielenia oraz fakt, że mogę malować dolne rzęsy bez obawy o kruszenie.

Od kiedy przekonałam się do ceglanej czerwieni, uwielbiam podkreślać pomadką K-lips Lovely moje pełne wargi. Produkt do ust w tym odcieniu dodaje elegancji i przyda się do wieczornych wyjść lub romantycznych randek, ponieważ malowidło jest bardzo trwałe.

Jestem ciekawa, jaką piątkę zabrałybyście ze sobą.

piątek, 28 lipca 2017

💚#11 NIEKOSMETYCZNI ULUBIEŃCY TYGODNIA + PRZEPIS NA SZYBKĄ SAŁATKĘ Z MAKARONEM I SOSEM TZATZIKI.💚

Nie wiem jak u Was, ale u mnie pogoda jest bardzo kapryśna. Nie mam oczywiście nic przeciwko temu, ponieważ mogę bezkarnie czytać i oglądać seriale, a przy okazji nie martwić się, że tracę wyczekiwane słoneczko.
Ulubiony serial📺
Już po raz drugi w moim zestawieniu pozostaję przy wcześniej wymienionym serialu, a mowa o "Grze o Tron". Obecnie kończę 3 sezon i uważam, że jest to bardzo specyficzna i brutalna propozycja, która niesamowicie wciąga. Mam wrażenie, że prawie godzinne odcinki trwają mniej niż 10 minut, GoT uzależnia!

Ulubiona książka📚
Minęło kilka miesięcy, odkąd zginęłam. Od tamtego czasu moja siostra żyła moim życiem. Wiele sekretów dotyczących mnie, mojej rodziny i przyjaciół wyszło na jaw, ale Emma nadal nie wie, kto jest mordercą.
Gdy moje ciało zostaje odnalezione, sprawy się komplikują. Emma natychmiast staje się pierwszą podejrzaną, więzienie nie jest najgorszym, co może ją spotkać. Człowiek, który mnie zabił, wciąż jest na wolności…

Jest mi troszkę przykro, ponieważ przedstawiam powieść "Aż po grób", która jest zakończeniem serii The Lying Game. Ostatnia część jest prawdziwą perełką, pełną tajemnic i nowych odkryć.
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiej końcówki, która okazała się dla mnie prawdziwą petardą.
Może i jest to typowa młodzieżówka, ale nie ukrywam, że bardzo mi się spodobała.

Ulubiony film🍿
"Before I fall" znalazłam przypadkowo, ponieważ zobaczyłam reklamę w sieci i zapragnęłam go zobaczyć.
Ekranizacja jest adaptacją książki "7 razy dziś" i opowiada o nastoletniej Sam , która jest popularna, ma przystojnego chłopaka oraz najlepsze przyjaciółki.
12 lutego jej życie ... kończy się. Tak przynajmniej można było sądzić, widząc dużą ciężarówkę, która zmiażdżyła auto, gdzie znajdowała się Sam. Nic bardziej mylnego, ponieważ rano budzi się w swoim łóżku. W kalendarzu zaś ponownie jest 12 dzień miesiąca!
Czy otrzymała kolejną szansę? Koniecznie zobaczcie, jak potoczą się losy głównej bohaterki.

Ulubiona piosenka🎶
Czytając wymienioną książkę przypomniałam sobie o piosence We Are Young, którą wykonuje FUN. Przez długi czas była nawet moim dzwonkiem na telefon, dacie wiarę, że ma już 6 lat?!
Ulubiona potrawa🍽️
Pamiętacie jak w zeszłym tygodniu pokazałam przepis na danie z sosem pomidorowym i kurczakiem? Wykorzystałam tam makaron z dodatkiem pomidorów i szpinaku od Straganu Zdrowia, a w tym tygodniu wcinałam przepyszną sałatkę, która jest niezwykle łatwa w wykonaniu i tania.

Składniki potrzebne do przygotowania sałaty:
- pół opakowania makaronu ( można użyć również pierożków tortellini z szynką)
- 2 pomidory
- 2 ogórki
- pół puszki kukurydzy
- pół opakowania przyprawy tzatziki
- mały jogurt naturalny
- majonez
- sól, pieprz

Sposób przygotowania:
1. Ugotowany makaron należy przełożyć do miski.
2. Pomidory i ogórki pokroić w kostkę, dodać kukurydzę i całość wymieszać z przyprawą tzatziki. Ja zazwyczaj robię podwójną porcję i używam niecałego opakowania, aby smak przypraw był intensywny.
3. W osobnej miseczce robię sos z jogurtu oraz majonezu (oczywiście robimy go wedle uznania, ja daję go całkiem sporo, aby makaron nie był suchy)
4. Do przygotowanej miski z makaronem wrzucam warzywa oraz całość zalewam sosem i mieszam. Na końcu należy doprawić solą i pieprzem.
Trójkolorowy makaron dodaje całości uroku, a dodatek suszonych pomidorów i szpinaku wzbogaca smak. Uwielbiam włoskie produkty, dlatego z prawdziwą rozkoszą wypróbuję inne warianty.
Sałatka jest naprawdę tania, świetnie nadaje się jako przekąska na grilla lub spotkanie ze znajomymi.
Chętnie poczytam o Waszych przepisach z wykorzystaniem makaronu.

Znacie moich ulubieńców?

czwartek, 27 lipca 2017

💎Nieziemski rozświetlacz, który bije inne na głowę. MELL ILLUMINIZER od Miyo💎

Kilka lat temu uważałam, że rozświetlacz jest zbyteczny i przez długi czas nie pojawił się w mojej kosmetyczce. W ciągu ostatnich dwóch lat zmieniłam podejście do kosmetyków i w międzyczasie wypróbowałam mnóstwo firm oraz wariantów, ponieważ ciągle szukałam tego jedynego.
Ostatnio w moje ręce wpadła prawdziwa perełka firmy Miyo, bardzo ucieszyłam się z tego faktu, ponieważ mój ulubieniec Kobo dobija dna.
O produkcie:
Rozświetlanie w Twoim codziennym planie!
Rozświetlacz, który błyskawicznie doda Twojej skórze blasku i świeżości. Podkreśl kości policzkowe-dla promiennego wyglądu cery, nanieś na powieki-dla rozświetlenia spojrzenia, muśnij dekolt i ramiona, aby nadać subtelne rozświetlenie.
Opakowanie zostało wykonane z porządnego i twardego plastiku. Wygląd jak widać, jest bardzo prosty, minimalistyczny, aczkolwiek ma swój urok. Wewnątrz znajduje się rozświetlacz o wadze 9g, jest go całkiem sporo, ponieważ wielkością przypomina puder prasowany.
Muszę przyznać, że odcień niesamowicie przypadł mi do gustu. Delikatny i jasny beż jest dość uniwersalny, nie ma ani ciepłych, ani chłodnych tonów.
Jego zdecydowanym atutem jest niesamowita pigmentacja oraz efekt jednolitej tafli, które cudownie odbija światło.
Rozświetlacz ożywi każdy makijaż, a cerze doda blasku i świeżości. Można go również użyć do podkreślenia obojczyków, zwłaszcza teraz gdy panuje moda na odkryte ramiona i bluzeczki typu hiszpanka.
Malowidło zyskało moje uznanie, gdy zauważyłam jego trwałość. Naniesiony na skórę utrzymuje się na niej aż do demakijażu, przez cały dzień możemy błyszczeć niczym diamenty.
Zazwyczaj nakładam go opuszkiem palca, lecz pędzel również świetnie sobie z nim radzi, ponieważ kosmetyk nie zastyga na skórze, tylko cudownie się rozciera. Efekt można stopniować poprzez nakładanie kolejnych warstw. Zaznaczam jednak, że już przy pierwszej otrzymamy niesamowity rezultat, który oczaruje.
Produkt można dostać również w wersji różowej, która nosi nazwę Amy. W sklepie Miyo sztuka kosztuje tylko 19,99 zł, co uważam za bardzo korzystną kwotę.

Jakie rozświetlacze lubicie najbardziej?

środa, 26 lipca 2017

🛁Malinowa moc. Półkula kąpielowa od Ministerstwa Dobrego Mydła.🛁

W paczuszce z kosmetykami znalazłam malinową półkulę do kąpieli, którą wyprodukowało Ministerstwo Dobrego Mydła. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z produktami tej marki, dlatego nie mogłam się doczekać, aż wezmę relaksującą kąpiel w wannie. Jestem szczęściarą, która może wylegiwać się w ciepłej wodzie, a do tego uwielbiam wszelkiego rodzaju kule, sole i płyny.
Jeśli nie słyszeliście o firmie, w tym poście możecie znaleźć o nich kilka słów.
Ministerstwo Dobrego Mydła założyły siostry, które oferują ręcznie robione kosmetyki, te są wykonane z najwyższej jakości surowców. W ich ofercie znajdują się między innymi produkty wegańskie, czyli takie, które nie zawierają składników pochodzenia zwierzęcego.
Ministerstwo oferuje także towar dla kobiet w ciąży i osób szukających super delikatnych kosmetyków. Każda rzecz jest wykonana z prawdziwą starannością.
Na stronie producenta można zobaczyć proces wytwarzania mydła oraz dowiedzieć się wielu interesujących informacji.
Spodobał mi się minimalistyczny, prosty sposób zapakowania półkuli. Biały papier wygląda schludnie i przypomina mi starodawne czasy, gdy właśnie tak pakowano produkty.
Po rozchyleniu opakowania w powietrzu zaczął unosić się niesamowity i mocny, malinowy zapach. Oszalałam na jego punkcie, ponieważ jest bardzo intensywny i wypełnił swoim aromatem całą łazienkę na wiele godzin. Jestem szczerze zdziwiona, ponieważ zadziałał lepiej już niejeden odświeżacz lub wosk. Pomimo swojej mocy, malinowe nuty są bardzo przyjemne i relaksujące, zdecydowanie umilają kąpiel.
Różowa półkula skrywa w swoim składzie między innymi mleko, masło shea oraz olej z nasion malin. Jak wiadomo, olejek odpowiada za prawidłowy poziom nawilżenia skóry oraz łagodzi podrażnienia. Uwielbiam go, dlatego cieszę się, że w moje ręce trafiła owocowa wersja.
W swojej ofercie mają również czekoladową, lawendową, miodową, nagietkową, różaną i rumiankową.
Po umieszczeniu w wodzie produkt zaczyna musować, dodatkowo barwi ją na różowo i uwalnia połyskującą na srebrno mgiełkę, która rozświetla ciało.
Kąpiel z dodatkiem kuli jest prawdziwą przyjemnością, po miłym relaksie czułam się zrelaksowana, a skóra była nieziemsko gładka i miękka.
Jedna sztuka kosztuje tylko 5,50 zł i można zakupić ją w sklepie internetowym producenta lub stacjonarnym, który znajduje się w Warszawie na ul. Dzielnej 15.

Używacie kuli do kąpieli?
Które są najlepsze?

wtorek, 25 lipca 2017

🍑Idealny produkt dla zielonookich. FIVE POINTS PALETTE MIYO "Fancy Peach"- cienie do powiek.🍑

Często nudzi mi się zwykły brąz na powiekach, więc lubię poeksperymentować z radosnymi barwami, które podkreślają moją zieloną tęczówkę. Zauważyłam, że na Instagramie brzoskwiniowy makijaż wiedzie prawdziwy prym, dlatego złapałam za pędzle i zmalowałam łatwy make-up. Niestety mój aparat nie wyłapał w pełni tych pięknych odcieni i mieniącego się pyłku na powiece.
O produkcie:
FIVE POINTS PALETTE MIYO
Przybij piątkę! 5 x cień! 5 x kolor! 5 x styl! Paleta cieni do powiek składająca się z pięciu idealnie dopasowanych do siebie odcieni. Połącz różne kolory i stwórz subtelny makijaż na dzień lub intensywny makijaż wieczorowy. Bogactwo efektów w ramach tej samej palety.
Plastikowa paleta skrywa w sobie 5 cieni, które idealnie do siebie pasują. Producent oferuje aż 11 różnych wariantów kolorystycznych, ja posiadam "Fancy Peach". W skład mojej kasetki wchodzi 1 połyskujący cień oraz 4 maty.

1. Pierwszy cień to cudowny, chłodny, szampański beż. Z powodzeniem może zastąpić rozświetlacz. Tworzy piękną, jednolitą taflę, chociaż gdzieniegdzie pojawiają się małe drobinki przypominające ledwo widoczny brokat.

2. Dwójka jest moim ulubieńcem. Dawno marzyła mi się brzoskwinka, chociaż nigdy nie byłam pewna, czy będzie mi pasować. Okazało się, że cudownie podkreśla zieleń oczu.

3. Kolejny cień to jasny brąz, który fajnie sprawdzi się w załamaniu powieki.

4. Następny produkt jest ciemnym brązem, który nada się również do podkreślenia brwi. Jest dość neutralny ani ciepły, ani zimny.

5. Na samym końcu znajdziemy mocną czerń, której zawsze mi brakowało w innych paletach.
Każdy cień jest genialnie napigmentowany i z łatwością rozciera się na powiece. Nie tracą przy tym swojego nasycenia i ładnie się łączą ze sobą. Dzięki świetnej kombinacji barw przy pomocy produktu można wykonać zarówno spokojny, dzienny make-up, jak i mocniejszy, wieczorowy.
Delikatna brzoskwinia zaś dodaje uroku każdemu makijażowi, jest lekkim i dziewczęcym dodatkiem.
Polubiłam je za niezwykłą trwałość oraz fakt, że nie wchodzą w drobne załamania, a także się nie rolują. Przy nabieraniu na pędzelek delikatnie pylą, na szczęście nie osypują się przy kontakcie ze skórą. Paleta cieni w sklepie Miyo kosztuje 16,99 zł, uważam, że kwota jest adekwatna do jakości.

Jakie cienie lubicie najbardziej?

poniedziałek, 24 lipca 2017

#4 Paznokciowy detoks. Jak zmieniła się moja płytka oraz dłonie przez miesiąc regularnej pielęgnacji? Najlepsze sposoby na regenerację paznokcia.

Mówią, że wygląd rąk zdradza wiek człowieka. Właśnie na nich widać pierwsze oznaki starzenia, a chyba nikt nie chce, aby wcześniej były pomarszczone i pełne przebarwień.
Codzienne prace domowe oraz przebywanie na słońcu mocno odbija się na stanie paznokci i dłoni. Te w rezultacie są łamliwe, rozdwojone i pozbawione blasku, skóra zaś jest sucha i ściągnięta. Latem należy zaopatrzyć się w krem z filtrem UV, który chroni przed szkodliwym promieniowaniem.
Przez bardzo długo nosiłam hybrydy, a w czerwcu podjęłam decyzję o ich ściągnięciu i kilku tygodniowym detoksie. Przez pierwsze dni nie mogłam się przyzwyczaić do krótkich i cienkich paznokci, więc zaopatrzyłam się w masę produktów, które były w stanie polepszyć ich stan.
Postanowiłam, że na czas wakacji zrezygnuję z kolorowych lakierów na rzecz odżywek, olejków i witamin.
Czwarte wyzwanie z portalem Trusted Cosmetics oraz Urodzianką jest świetną okazją do opisania moich faworytów, a całe podsumowanie wraz z efektami pojawi się za jakiś czas. Zobaczycie, że nie potrzeba kosztowanych preparatów, aby zachwycać zdrowym wyglądem.
Od dawna wiem, że najtańsze produkty potrafią zdziałać cuda. Po usunięciu hybryd udałam się do apteki, a następnie uzupełniłam kosmetyczkę w olejek rycynowy oraz witaminę A+E.
O pozytywnym wpływie olejku dowiedziałam się kilka lat temu, gdy stosowałam go do rzęs i brwi.
Zazwyczaj wcieram go w płytkę, a ta z dnia na dzień zmienia się nie do poznania. Paznokcie w bardzo krótkim czasie wzmocniły się, a tym samym przestały się łamać. Mazidło kosztuje grosze, za opakowanie zapłaciłam około 3 zł, a buteleczka wystarczy na długo.

Kolejnym ulubieńcem są witaminy piękna, czyli A+E. Opakowanie kosztuje mniej więcej 5 złotych, a jedna kapsułka zawiera odpowiednią ilość płynu, który wystarcza do wtarcia w każdy paznokieć.
Dzięki nim płytka rośnie szybciej, jest odpowiednio nawilżona i błyszcząca.

Zawsze miałam problem ze skórkami, dlatego na ratunek przybył mi preparat firmy Delia, który je zmiękcza i ułatwia odsuwanie przy pomocy patyczka. Staram się ich nie wycinać, więc produkty tego typu są dla mnie wybawieniem. Uważam, że nigdy nie powinno ich zabraknąć w kosmetyczce.

Jakiś czas temu w Rossmannie kupiłam peeling do skórek i paznokci Wibo, który od pierwszego użycia stał się moim ulubieńcem. Nie tylko wyrównuje okolice wokół płytki, ale też je regeneruje i odżywia. Aloes zawarty w składzie jest odpowiedzialny za poziom nawilżenia. Przepiękny aromat sprawia, że używam go z nieukrywaną przyjemnością.

Już nie raz mówiłam, że nie przepadam za kremami do rąk, więc zastępuję je wspaniałą Biowazeliną.
Mazidło składa się z wielu olejków, które potrafią zdziałać cuda. W kilka chwil sucha i ściągnięta skóra zmienia się nie do poznania. 
Produkt wchłania się natychmiastowo, nie pozostawia tłustej i lepkiej warstwy.

Postanowiłam również wypróbować odżywkę Golden Rose Black Diamond Hardener, która chroni paznokcie przed rozdwajaniem oraz łamaniem.

W moim koszyczku z pielęgnacją dłoni jak widać, znajdują się zwykłe produkty, które bez trudu można znaleźć w każdej drogerii i aptece. Poza odpowiednimi preparatami, warto zwrócić uwagę na swoją dietę i zaprzyjaźnić się z witaminami zawartymi w pożywieniu.
Zazwyczaj prace domowe wykonuję w rękawiczkach jednorazowych, staram się je chronić przed detergentami i nadmierną wilgocią.
Obecnie w salonach kosmetycznych przykłada się uwagę do pielęgnacji i dbania o dłonie. Można w nich wykonać między innymi kąpiel parafinową, masaż z peelingiem oraz profesjonalne malowanie.

Jestem ciekawa, jakich preparatów używacie.
Lubicie dbać o te części ciała?

sobota, 22 lipca 2017

🍓#2 Przegląd produktów do depilacji. DELIA PLASTRY Z WOSKIEM-TRUSKAWKOWE. 🍓

W okolicach zimy skusiłam się na plastry firmy Delia o zapachu czekolady, a wczesnym latem króluje truskawka. Depilacja przy pomocy plastrów jest bolesna, ale skuteczna. Latem usuwanie owłosienia przy pomocy tej metody jest niezwykle pomocne, ponieważ przez ponad 2 tygodnie mogę cieszyć się gładką skórą bez podrażnień.
O produkcie:
Przezroczyste plastry o zapachu truskawki to idealny sposób na łatwą, szybka i dokładną depilację. Nowoczesna formuła i elastyczne podłoże pozwala na wykonanie profesjonalnej depilacji w zaciszu domowym. Depilacja przy pomocy plastrów Delia Cosmetics pomaga usunąć nawet najmniejsze włoski, skóra staje się gładka na kilka tygodni.
Opakowanie: Wewnątrz znajduje się 8 podwójnych plastrów oraz dwie saszetki z oliwką, która jest konieczna do usunięcia pozostałości po wosku. Całość zabezpieczona jest folią, więc produkt jest chroniony przed wilgocią.
Nie do końca polubiłam się z oliwką, ze względu na mało wydajne i dość kłopotliwe opakowanie.
Mazidło samo w sobie jest bardzo skuteczne, lecz trzeba użyć je na raz.

Skuteczność i wydajność: Na samym początku muszę wspomnieć, że mam ciemne włosy, które są mocniejsze od tych, które posiadają blondynki.
Jak widać, plastry są przeźroczyste i wykonane z dość sztywnej folii, która nie do końca radzi sobie z niektórymi partiami ciała. Ciężko jest je przykleić w okolicy kostki lub kolana, więc w tych miejscach trudno o perfekcyjną depilację.
Zauważyłam, że plastry nie radzą sobie z krótkimi włoskami, ponieważ produkt nie zawsze je "chwyta". W ostateczności całość należy poprawić golarką lub depilatorem.
Z dłuższymi zaś nie ma najmniejszego problemu, usuwa je w 99%. Niektóre plastry można użyć kilkakrotnie, te niestety po jednym oderwaniu tracą swoją przyczepność. To niestety wpływa na ich wydajność.
Minusem może być również fakt, że na skórze pozostaje całkiem sporo różowego wosku.
Ogólnie nie mam większych zastrzeżeń do poziomu wyrywania, ponieważ owłosienie znika, niestety niekiedy mam problem z ich odpowiednią aplikacją.

Zapach: Produkt do depilacji faktycznie pachnie truskawkami. Aromat jest przyjemny, umila bolesny proces depilacji. Szkoda, że nie jest wyczuwalny na skórze.

Cena i dostępność: Plastry można dostać w niemal każdej drogerii za około 10-12 złotych.

Podsumowanie: Mam wrażenie, że wersja papierowa byłaby lepszą alternatywą.
Uważam, że nie są najgorsze, ponieważ dobrze usuwają niechciane włoski, lecz przez sztywną folię nie do końca mogą zaprezentować swoje działanie.
Produkt mnie nie podrażnił i nie uczulił, skóra przez krótki okres czasu była lekko zaczerwieniona. Przez około 2 tygodnie była również jedwabiście gładka i miękka, proces odrastania jest jednak sprawą indywidualną.

Jakie plastry polecacie?

piątek, 21 lipca 2017

💚#10 Niekosmetyczni ulubieńcy tygodnia + przepyszne danie z makaronem.💚

W tym tygodniu miałam dość mało czasu na przyjemności, ale udało mi się wyłapać kilka perełek.
Nie obyło się bez niespodzianek i przyjemnych rozczarowań, przekonałam się, że warto samemu sprawdzić daną produkcję lub książkę.
Ulubiony serial
Dorosłam wreszcie do "Gry o tron". Trochę czasu minęło od pierwszego sezonu, ale nigdy nie byłam pewna czy chcę go zobaczyć. Kiedyś widziałam fragment, który nie przypadł mi do gustu, więc omijałam go szerokim łukiem. Od kilku dni oglądam najstarsze odcinki i muszę zwrócić honor, ponieważ historia wydaje się całkiem ciekawa.

Ulubiona książka
Nigdy nie przepadałam za polskimi książkami, dopóki nie przeczytałam "Kto, jak nie ja?"

Ta książka nikogo nie pozostawi obojętnym.

Anna nigdy nie chciała mieć dzieci. Nie lubiła ich. Nie interesowały jej. Okazało się, że los zdecydował za nią. Kiedy w tragicznym wypadku ginie jej siostrzenica z mężem, okazuje się, że Anna jest jedyną osobą, która może zająć się trzyletnią osieroconą Olą. Inaczej dziewczynka trafi do domu dziecka.
Czy uzależniona od leków i alkoholu, borykająca się z traumą kobieta zdobędzie się na heroizm, stawi czoło słabościom, lękom i demonom przeszłości? Stawką jest szczęście dziecka, a w tej walce wszystkie chwyty – szantaż, manipulacja, przekupstwo – są dozwolone. I czy trzylatka będzie w stanie zaakceptować zupełnie nowe życie, na które nikt jej nie przygotował?

Niezwykle poruszająca, do bólu szczera opowieść o trudnej miłości, odpowiedzialności i odnajdywaniu szczęścia tam, gdzie nigdy się go nie szukało.

Powieść Katarzyny Kołczewskiej mówi o nadziei, trudnych wyborach, empatii. O naszej małości i wielkości. O ludzkiej sile, która pozwala przetrwać i zrobić coś nie tylko dla siebie. Bohaterowie Kołczewskiej sprawdzają dokładnie, do czego zdolny jest człowiek. Okazuje się, ze wnioski są zaskakująco pozytywne.

Wiecie co? Ta powieść jest tak bardzo prawdziwa. Życie to nie bajka, każdy ma swoje słabości. Wystarczy jedna sytuacja lub moment, a nasze życie potrafi zmienić się o 180 stopni. Tak właśnie stało się u głównej bohaterki. Anna przez nieszczęśliwe zdarzenie musi zaopiekować się małą dziewczynką. Książka porusza serce i pokazuje, jak silna potrafi być miłość.

Ulubiony film
Na "Aż do kości" czekałam z niecierpliwością, ponieważ bardzo lubię Lily Collins, która w filmie zagrała główną postać. Ellen jest młodą dziewczyną, która cierpi na anoreksję. Z pomocą lekarza rozpoczyna terapię, która ma na celu pomóc bohaterce.
Niestety, ale coraz więcej osób zmaga się z zaburzeniami odżywiania, dlatego warto zobaczyć tę produkcję i przekonać się, czy na pewno warto podążać za obecnymi kanonami piękna.

Ulubiona piosenka
W tym tygodniu szczególnie do gustu przypadła mi "2U", którą David Guetta wydał z Bieberem. Nigdy nie byłam fanką piosenkarza, ale od jakiegoś czasu piosenki z Justinem  dają radę i wpadają w ucho.
Ulubiona potrawa
Zamarzył mi się makaron, więc w ciągu 30 minut przygotowałam banalnie prosty sos z pomidorów, cebuli, papryki i kurczaka. Ostatnio mam manię wyszukiwania łatwych i szybkich potraw oraz jedzeniowych perełek. W sklepie StraganZdrowia znalazłam masę produktów, zaciekawiły mnie ciekawe powidła i dżemy oraz makarony.
Połowę 500 g opakowania zużyłam do obiadu, a z reszty mam zamiar stworzyć sałatkę. Produkt został wykonany z mąki durum, a dodatkiem są suszone pomidory i szpinak, stąd nietypowy wygląd świderków. Uważam, że cena jest całkiem przystępna, chociażby ze względu, że makaron został wyprodukowany we Włoszech. Innym razem mam ochotę wypróbować wersję z soczewicy lub zielonego groszku.

Składniki:
- filet z kurczaka
- puszka pomidorów w puszce
- cebula
- papryka
- sól, pieprz, czosnek granulowany
- natka pietruszki lub starty ser żółty

Sposób przygotowania:
1. Na samym początku należy pokroić cebulę w piórka, a paprykę w dużą kostkę i całość podsmażyć do miękkości na niewielkiej ilości oleju.
2. Kolejnym krokiem jest pokrojenie mięsa na małe kawałeczki, przyprawienie solą i pieprzem, a następnie podsmażenie na osobnej patelni. Gdy filet jest obsmażony, przekładam go do naczynia z warzywami, a całość zalewam pomidorami z puszki. Prawie gotowe danie duszę około 10-20 minut na małym ogniu i doprawiam przyprawami.
3. Jeśli sos wyszedł za rzadki, dodaję ugotowaną soczewicę, która jest niezwykle sycąca, ale też potrafi zagęścić każdą potrawę.
4. Czas gotowania sosu wykorzystuję na przygotowanie makaronu. Można także wybrać ryż, kaszę, ziemniaki lub inne dodatki, które nam odpowiadają.
5. Gdy wszystkie składniki są gotowe, wystarczy wyłożyć je na talerz i posypać natką pietruszki lub serem żółtym.

Danie zawsze wychodzi, jest tanie, szybkie i pożywne. Zdecydowanie mogłabym przenieść się do Włoch i wcinać przepyszny makaron!

czwartek, 20 lipca 2017

🌹O tym, jak przekonałam się do różanych kosmetyków. Recenzja kojącej wody od Bielendy.🌹

Przez złe wspomnienia ze strasznymi perfumami z Chińczyka na wiele lat zrezygnowałam z kosmetyków, które posiadają aromat róż. Niesamowicie mnie drażnił, ale postanowiłam przerwać swoją irracjonalną fobię i zakupić kilka produktów na promocji w Rossmannie. Na samym początku w oko wpadła mi woda kojąca, a w skład całej serii wchodzi również olejek różany, serum, krem oraz olejek do mycia. Przez naczynka moja cera jest wrażliwa, dlatego skusiłam się na produkt Bielendy, który jest tani i przyjemny.
O produkcie:
Kojąca woda różana 3w1 łagodnie ale skutecznie oczyszcza i odświeża skórę, błyskawicznie usuwa makijaż, pozostałe zabrudzenia i nadmiar sebum, nie roznosząc ich po twarzy. Tonizuje, łagodzi, zapewnia skórze miękkość i uczucie komfortu.
Preparat przeznaczony jest do codziennego oczyszczania i pielęgnacji skóry wrażliwej. Pozwala uniknąć przesuszenia skóry już w fazie demakijażu. Jest delikatny i łagodny nawet dla wrażliwych oczu.

Działanie
Podstawowym aktywnym składnikiem płynu są micele, które łącząc się zarówno ze związkami tłuszczowymi, jak i wodą, dzięki czemu wychwytują wszelkie typy brudu i zanieczyszczeń z powierzchni skóry. To idealny sposób na dokładne oczyszczenie skórę i jednoczesne zminimalizowane ryzyka podrażnień. Wzbogacenie formuły płynu o, WODĘ RÓŻANĄ, KWAS HIALURONOWY i KOMPLEKS o działaniu ANTI-OX i ANTI-POLLUTION, podnosi jakość pielęgnacyjną produktu, dostarcza skórze ważnych i łatwo przyswajalnych składników mineralnych oraz poprawia kondycję skóry.

Skład: Aqua, Rosa Damascena Flower Water, PEG-6 Caprylic/ Capric Glycerides, Panthenol, Niacinamide, Calcium Pantothenate, Sodium Ascorbyl Phosphate, Tocopheryl Acetate, Pyridoxine Hydrochloride, Glycerin, Hydrolyzedglycosaminoglycans, Hyaluronic Acid, Sorbitol, Gluconolactone, Maltodextrin, Amylodextrin, Silica, Calcium Gluconate, Disodium EDTA, Cetrimonium Bromide, Sodium Benzoate, Parfum (Fragrance), Benzyl Salicylate, Limonene
Opakowanie i konsystencja: Uwielbiam estetyczne i urocze butelki kosmetyków. Właśnie to skłoniło mnie do zakupu, a ostatecznie przekonały mnie róże w stylu watercolor oraz opis produktu. Plastikowe opakowanie jest podłużne i mieści w sobie 200 ml przeźroczystego płynu o konsystencji wody.

Zapach: Zdaję sobie sprawę, że nie każdy jest fanem róż. Aromat wody jest niezwykle przyjemny i delikatny. Świeże nuty w żadnym wypadku nie przypomina mocnej woni kwiatów. Po oczyszczeniu skóry szybko się ulatnia.

Działanie: Produkt w moim przypadku jest niezwykle skuteczny. Twarz po zabiegu jest przyjemnie oczyszczona, niesamowicie miękka i promienna, bije od niej zdrowy blask.
Polubiłam ją za efekt natychmiastowego odświeżenia i nawilżenia, łagodzi podrażnienia i przygotowuje twarz do dalszych etapów pielęgnacji. Nie pozostawia na niej lepiącej warstwy, ponieważ produkt wchłania się natychmiastowo.
Wodę polubilam ją w parze z maseczkami, które po zmyciu dają nieprzyjemne uczucie ściągnięcia. Woda różana skutecznie rozprawia się z wszelkimi niedogodnościami.
Przy regularnym używaniu nie zauważyłam negatywnego wpływu na stan skóry.

Demakijaż: Obecnie używam podkładu L'oreal True Match oraz tuszu Maybelline Sensational i produkt nie ma najmniejszych trudności z usunięciem malowideł. Wystarczy delikatnie przetrzeć skórę nasączonym wacikiem, aby pozbyć się makijażu.
Produkt nie wysusza, nie podrażnia i nie powoduje łzawienia wrażliwych oczu.

Dostępność i cena: Obecnie kosmetyk można dostać w każdej drogerii, a jego cena sięga 10-13 złotych.

Podsumowanie: Produkt kupiłam ze względu na opakowanie, ale nigdy mnie nie zawiódł. Jestem zadowolona z otrzymanego rezultatu i sięgam po niego z prawdziwą przyjemnością.

Poznałyście już wodę różaną od Bielendy?

środa, 19 lipca 2017

🚗Jak przetrwać długą, wakacyjną podróż autem? 🚗

Uwielbiam podróżować, chociaż długa jazda jest bardzo męcząca i nużąca. W zeszłe wakacje przejechaliśmy prawie 1000 km w obie strony i od tej pory zawsze pamiętam, aby mieć przy sobie kilka przedmiotów, które poprawiają komfort oraz sprawiają, że podróż mija szybciej. Nie będę skupiać się oczywiście na spakowaniu kosmetyczki, tylko na rzeczach, które umilają podróżowanie.
Odświeżacze powietrza w moim przypadku grają ważną rolę. Nie lubię zapachu papierosów, które pali mój tata, bo fotele są przesiąknięte mało przyjemną wonią. Zawsze na lusterku zaczepiam kilka zawieszek zapachowych, które niwelują niechciane aromaty. Wyposażyłam się w nie w sklepie Mania-perfum, gdzie można znaleźć wiele wersji zapachowych za 4,99 zł. W samochodzie króluje wersja Orient, do szafy z kurtkami wybrałam produkt, który pachnie miętą, a w otwartym oknie pokoju wisi cytryna, która wraz z powiewem powietrza przynosi świeże i rześkie nuty.
Często sięgam po różne olejki dostępne w Biedronce, a ostatnio zamarzyła mi się wersja od Yankee Candle. Ciągle się zastanawiam czy wybrać Cat Vent Sticks, czy jednak Cat Jar Ultimate, więc będę wdzięczna za podzielenie się informacjami na ich temat.
Ostatnio zapomniałam o poduszce oraz cienkim kocyku, więc całą drogę spędziłam ze zwiniętą kurtką jeansową, która nie do końca jest najwygodniejszą rzeczą na świecie. W czasie drzemki może zrobić się chłodno, zwłaszcza że w samochodzie jest włączony nawiew lub klimatyzacja. 
Jeśli nie chcesz wstać ze zdrętwiałym i bolącym karkiem, w sklepach można zaopatrzyć się w specjalne rogale, które są bardzo przydatne. Ja mam wersję pompowaną, z której można wypuścić powietrze, a następnie umieścić w schowku.
Polecam także przygotować sobie okulary przeciwsłoneczne, które zapewniają komfort jazdy zarówno prowadzącemu, jak i pasażerowi. Gdy słońce mocno świeci, promienie wręcz rażą oczy i zacyzna się prawdziwa tortura.

Produkty antybakteryjne, chusteczki nawilżone oraz zwykłe, a także mgiełki podczas długich podróży są jednymi z najbardziej rozchwytywanych produktów. Pozwalają na szybkie odświeżenie podczas postojów.
Nam chusteczki przydały się również w kryzysowej sytuacji, gdy musieliśmy wymienić koło, a nigdzie nie było budynku z wodą. W małej kosmetyczce obowiązkowo musiałam umieścić pilniczek, który podratuje ułamane paznokcie. Zawsze, gdy mi go brak, dochodzi do złamania i przez resztę drogi próbuję "wyrównać" go zębami, co nie jest najlepszym wyjściem.

Dla dobrze zorganizowanych osób polecam zabrać planer lub kalendarz, gdzie w czasie długiej podróży można zapisać mnóstwo rewelacyjnych pomysłów. W mojej torebce znalazła miejsce również książka, najlepiej wybrać wciągającą powieść, która nie znudzi się nam po przeczytaniu dwóch stron. Obowiązkowo musi towarzyszyć mi naładowany telefon oraz słuchawki, szczególnie wtedy, gdyby osoba obok "zapragnie" głośno podkreślić, że śpi.

Każdy wie, że latem w aucie powinna znaleźć się butelka z wodą i drobne przekąski, które dodają energii w czasie długiej jazdy. Najlepiej smakować je do bagażu podręcznego, aby nie marnować czasu na ciągłe postoje i przeszukiwanie bagażnika.

Jakie macie sposoby na przetrwanie długich podróży?
Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.